Rodzice skatowali 3-letnią Zuzię. Teraz próbują zrzucić winę na jej brata. Ma 4 lata

O sprawie 3-letniej Zuzi z Torunia było bardzo głośno, po tym jak media podały informację, że małej dziewczynki lekarze nie byli w stanie uratować. Trafiła ona do szpitala w krytycznym stanie po tym, jak pod koniec maja 2021 roku została brutalnie skatowana. Dwa tygodnie później nastąpił zgon. Przed toruńskim sądem trwa proces jej rodziców, którzy nie przyznaj się do winy. Co więcej, twierdzą oni, że za jej pobiciem stoi starszy o rok brat Zuzi, wówczas 4-letni chłopiec.

Trzyletnia Zuzia z Torunia, podobnie jak Kamilek z Częstochowy, umierała na oczach całej Polski, chociaż wielu miało nadzieję, że wyjdzie z tego. Do szpitala trafiła w stanie krytycznym, z obrzękiem mózgu i jak przekazali ratownicy, którzy zabrali dziecko - "była jednym wielkim siniakiem". Dwa tygodnie później, w nocy, 12 czerwca, około godz. 2.35, zmarła. Oskarżono jej rodziców Sylwię M. (28 l.) i Przemysława O. (34 l.) o spowodowanie śmierci dziecka. Ich proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Toruniu, jednak oskarżeni nie przyznają się do winy. Twierdzą, że za bezpośrednią przyczyną śmierci dziewczynki stoi jej starszy o rok braciszek.

Zobacz wideo Oliwia Bieniuk: Przeżywałam śmierć mamy na oczach całej Polski

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Trzyletnia Zuzia nie żyje. Wina została zrzucona na jej starszego brata

Przed toruńskim Sądem Okręgowym toczy się proces Sylwii M. (28 l.) i Przemysława O. (34 l.) oskarżonych o zabójstwo własnego dziecka, trzyletniej Zuzi z Torunia. Dziewczynka pod koniec maja trafiła do szpitala z powodu pękniętej czaszki, obrzęku mózgu i wieloodłamowego złamania przedramienia. O jej życie walczył zespół najlepszych lekarzy z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. L. Rydygiera w Toruniu - jednak nie udało się jej uratować. Odeszła w nocy, 12 czerwca 2021 roku.

Jednak tej śmierci można było uniknąć. Dlaczego? Otóż mała Zuzia, mająca niespełna rok, została odebrana swojej biologicznej matce i przekazana do pod pieczę rodziny zastępczej. Trzy miesiące później już nie żyła. 

Tam została otoczona troską i miłością. Tymczasem Sylwia M. zapewniała, że już wyszła na prostą i chce odzyskać dziecko. W marcu 2021 r. sąd przychylił się do jej wniosku i Zuzia wróciła do niej. Trzy miesiące później, 28 maja 2021 roku, dziewczynka w stanie ciężkim trafiła do szpitala. Pogotowie wezwał jej ojciec. Lekarze, widząc obrażenia dziecka, natychmiast zaalarmowali policję. Ofiara była jednym wielkim siniakiem

- czytamy na portalu se.pl.

Jej rodzice od razu zostali zatrzymani, a po śmierci dziecka usłyszeli zarzuty, jednak nie przyznają się do winy. Za śmierć małej Zuzi miałby odpowiadać jej starszy o rok braciszek. Chłopiec miał wtedy cztery lata.

Jak dowiedzieliśmy się od śledczych znających kulisy sprawy, biologiczni rodzice Zuzi nie przyznają się do winy, a Sylwia M. twierdzi, że do śmierci Zuzi doprowadził jej o rok starszy braciszek! To absurdalne! Mały chłopczyk miał połamać jej rękę, czaszkę, bić po całym ciele?

- podają reporterzy se.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.