Trzyletnia Zuzia z Torunia, podobnie jak Kamilek z Częstochowy, umierała na oczach całej Polski, chociaż wielu miało nadzieję, że wyjdzie z tego. Do szpitala trafiła w stanie krytycznym, z obrzękiem mózgu i jak przekazali ratownicy, którzy zabrali dziecko - "była jednym wielkim siniakiem". Dwa tygodnie później, w nocy, 12 czerwca, około godz. 2.35, zmarła. Oskarżono jej rodziców Sylwię M. (28 l.) i Przemysława O. (34 l.) o spowodowanie śmierci dziecka. Ich proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Toruniu, jednak oskarżeni nie przyznają się do winy. Twierdzą, że za bezpośrednią przyczyną śmierci dziewczynki stoi jej starszy o rok braciszek.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Przed toruńskim Sądem Okręgowym toczy się proces Sylwii M. (28 l.) i Przemysława O. (34 l.) oskarżonych o zabójstwo własnego dziecka, trzyletniej Zuzi z Torunia. Dziewczynka pod koniec maja trafiła do szpitala z powodu pękniętej czaszki, obrzęku mózgu i wieloodłamowego złamania przedramienia. O jej życie walczył zespół najlepszych lekarzy z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. L. Rydygiera w Toruniu - jednak nie udało się jej uratować. Odeszła w nocy, 12 czerwca 2021 roku.
Jednak tej śmierci można było uniknąć. Dlaczego? Otóż mała Zuzia, mająca niespełna rok, została odebrana swojej biologicznej matce i przekazana do pod pieczę rodziny zastępczej. Trzy miesiące później już nie żyła.
Tam została otoczona troską i miłością. Tymczasem Sylwia M. zapewniała, że już wyszła na prostą i chce odzyskać dziecko. W marcu 2021 r. sąd przychylił się do jej wniosku i Zuzia wróciła do niej. Trzy miesiące później, 28 maja 2021 roku, dziewczynka w stanie ciężkim trafiła do szpitala. Pogotowie wezwał jej ojciec. Lekarze, widząc obrażenia dziecka, natychmiast zaalarmowali policję. Ofiara była jednym wielkim siniakiem
- czytamy na portalu se.pl.
Jej rodzice od razu zostali zatrzymani, a po śmierci dziecka usłyszeli zarzuty, jednak nie przyznają się do winy. Za śmierć małej Zuzi miałby odpowiadać jej starszy o rok braciszek. Chłopiec miał wtedy cztery lata.
Jak dowiedzieliśmy się od śledczych znających kulisy sprawy, biologiczni rodzice Zuzi nie przyznają się do winy, a Sylwia M. twierdzi, że do śmierci Zuzi doprowadził jej o rok starszy braciszek! To absurdalne! Mały chłopczyk miał połamać jej rękę, czaszkę, bić po całym ciele?
- podają reporterzy se.pl.