Niedzielna msza święta rodzicom z małymi dziećmi nie zawsze dobrze się kojarzy. I to wcale nie ze względów religijnych, czy kazania, które im się nie spodobało. Chodzi tu o maluchy, głównie te, które nie są w stanie spokojnie dotrwać do końca mszy, siedząc grzecznie w ławce, albo na kolanach rodziców. Zaczynają się płacze, krzyki, wędrówki po świątyni. Wyjściem w całej tej sytuacji może okazać się przedsionek, czyli kościelna kruchta.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Kościół do uczestnictwa we mszy świętej zaprasza każdego, w tym także dzieci. Jednak okazuje się, że ich obecność może być dość kłopotliwa zarówno dla rodziców maluchów, ale także i duchownych oraz pozostałych zgromadzonych w świątyni osób. Dlaczego? Otóż dzieci krzyczą, płaczą i przede wszystkim nudzą się w czasie kazania, czy odprawianej liturgii. Ich rodzice, licząc na chwilę ciszy, pozwalają wtedy swoim dzieciom na swobodne przemieszanie się po świątyni, bo i to może być dla nich dość problematyczne.
Ostatnio byliśmy na mszy przed Wielkanocą. Mój 15-mczny syn jest typem rozrabiaki, który długo nie posiedzi w jednym miejscu. Zaczął więc zwiedzać kościół. Skończyło się na tym, że ściągałam go spod ołtarza i to w ostatniej chwili, bo dorwał się do dzwonków kościelnego. Szybko się ewakuowaliśmy
- opowiada nasza czytelniczka.
Okazuje się, że i na rozbrykane dzieci w kościele jest sposób. Konkretnie chodzi o kruchtę, czyli przedsionek, w którym dawniej wystawiono trumnę ze zmarłym przed mszą, a także służyło jako miejsce pokuty, dla tych, którzy nie mogli przestąpić progu świątyni.
Niestety często dziecko wymaga, by postać w przedsionku, czy przed kościołem. W ten sposób zapamięta, że nie wszędzie można szaleć
- napisała jedna z użytkowniczek Twittera, której nie podoba się to, że małe dzieci w czasie mszy świętej, rozrabiają.
Okazuje się, że podobnych opinii jest całkiem sporo. Osoby uczestniczące w liturgii, chcą w ciszy i spokoju wysłuchać kazania, pomodlić się, toteż nie życzą sobie, aby ktokolwiek im w tym przeszkadzał, także dziecko. "Dlaczego zachowania niedopilnowanych przez rodziców dzieci potrafimy słusznie krytykować w restauracji, samolocie czy innych miejscach publicznych a nagle to samo bezhołowie miałoby być tolerowane w kościele? Dziecko testuje granice, które wyznaczają dorośli" - napisała w ostrych słowach kolejna internautka.
Co sądzicie o takim pomyśle? Czy faktycznie kruchta, albo stanie pod kościołem pomoże zrozumieć dziecku, że w czasie trwania mszy świętej, powinno grzecznie siedzieć w ławce?