Ta roślina miała leczyć niepłodność, pomagać w połogu i spełniać życzenia. Był haczyk. "Psi ogon i mocz"

W średniowieczu bardzo często stosowano różne zioła, napary i magiczne mikstury, aby pomóc sobie w wielu sprawach. Jedna z roślin, którą wyjątkowo ciężko było zdobyć, bo wyrastała z moczu wisielca, zalecana była przy walce z niepłodnością, miała przynosić ukojenie w bólach w czasie połogu, a nawet spełniać życzenia. W jej zdobyciu miał pomóc ogon psa.

Zadaniem tej rośliny było uleczenie z bezpłodności, pomoc w bezbolesnym przejściu okresu połogu, a także dla tych, którzy zdobyli jej duże ilości - mogła spełniać życzenia. Jednak prawdziwym problemem było jej znalezienie. Według wierzeń wyrastała tam, gdzie swój mocz oddał powieszony wisielec, a przy jej wyrwaniu niezbędny okazał się ogon psa. Jednak to nie wszystko. Mandragora, bo to o niej mowa, skrywała jeszcze jeden sekret. Kto ją posiadał, mógł liczyć na dostatnie życie i wielkie szczęście.

Zobacz wideo Co chciałabyś/chciałbyś usłyszeć od mamy?

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Talizman spod szubienicy. Roślina, która leczyła bezpłodność i dawała pieniądze

W średniowieczu wierzono, że sposobem na wszystkie bóle, kłopoty i problemy jest korzeń tajemniczej rośliny, stosowany przez czarnoksiężników i wiedźmy. Mało kto decydował się na jej zdobycie, bo uważano, że to atrybut diabła i osoby, które z nią spotkano, często sądzono o czary. Jednak zdesperowani śmiałkowie, szukający lekarstwa na swoje kłopoty i problemy, wyruszali na jej poszukiwania, nie bacząc na przeciwieństwa, a tych było sporo. Przede wszystkim należało znaleźć szubienicę i powieszonego na niej wisielca. Mocz, który oddał po swoim zgonie, był doskonałą pożywką dla kiełkującej rośliny. Niektórzy uważali, że idealnym nawozem dla niej jest jeszcze sperma skazańca - ją, z wiadomych względów, również było ciężko uzyskać.

Ten, kto miał nieco więcej szczęścia i znalazł mandagorę, jeszcze nie świętował. Wyrwanie z ziemi rośliny było bardzo trudne i groziło utratą życia. Dlaczego? Otóż dawniej wierzono, że to diabelskie nasienie, które wyrosło, przypominało człowieka. Mandagora wyrwana z ziemi ponoć wydawała z siebie tak przeraźliwy krzyk, że zabijało to śmiałka, więc potrzebny był pies (był ofiarą).

Aby wydobyć korzeń, należało poczynić odpowiednie przygotowania. Zalecano najpierw polać roślinę moczem kobiecym lub krwią menstruacyjną. Następnie można było korzeń ostrożnie i głęboko obkopać dookoła, ale nie wyciągać go z ziemi. Dla pewności trzeba było jeszcze zakreślić dookoła rośliny trzy magiczne kręgi przy użyciu miecza. Mandragorę wyciągnąć powinien z ziemi czarny pies, któremu przywiązywano do szyi sznurek, a drugi koniec do rośliny. Twierdzono, że mandragora wyrywana z ziemi wydawała ludzki krzyk, który zabijał tego, kto go usłyszał; tak więc śmierć spotykała psa

- czytamy na stronie Wikipedii.

Dawne chodziki dla dzieci - ok. 1920 r. Z tego modelu korzystali rolnicy. Oto chodziki dla dzieci sprzed 100 lat

Szczęśliwcy, którym udało wydobyć się cudowny korzeń mandagory, wracali do swych domostw, aby tam świętować swój sukces. Mikstura przyrządzana z rośliny była nie tylko wyjątkowym afrodyzjakiem, pobudzającym wszystkie zmysły, ale leczyła z bezpłodności. Na tym nie koniec. Kiedy matka, która wydała na świat dziecko, długo nie dochodziła do siebie i była bliska śmierci, podawano jej na łyżeczce sproszkowany korzeń, aby nabrała sił witalnych.

Mandagora skrywała jeszcze jeden sekret. Wszystkim oczywiście znane były jej właściwości uzdrawiające, ale mało kto wiedział, że swojego właściciela obdarowywała pieniędzmi.

Niektórzy szczęśliwcy twierdzili, że znajdowali je przy korzeniu każdego poranka. Dziewczętom mandragora zapewniała szybsze zamążpójście, kobiety leczyła z niepłodności, a złodziejom otwierała wszystkie zamki

- podaje portal ciekawostkihistoryczne.pl.

Cichy zabójca małych dzieci Nazwano je mordercami dzieci, ale rodzice nadal je kupowali

Czy tak było? Wiedzą to już tylko szczęśliwi posiadacze tego czarodziejskiego korzenia.

Więcej o: