Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Aleksandra Kwaśniewska w najnowszej rozmowie z Basią Starecką wróciła wspomnieniami do czasów dzieciństwa. Córka byłego prezydenta przyznała, że zawsze była dobrym uczniem i uważała na to co robi, bo wiedziała, że jest wizytówką swojego ojca. Niestety, po latach, sytuacja z przeszłości, wpływa na jej postrzeganie świata. Kwaśniewska nie gryzła się w język i wprost powiedziała co o tym myśli.
Dziesięć lat byłam wzorowym dzieckiem prezydenta. Nie narobiłam nigdzie żadnej siary. Trzymało mnie nawet jeszcze potem długo takie poczucie obowiązku, że jestem ciągle jeszcze komuś coś winna
- zaczęła Kwaśniewska. Nieco później szczerze przyznała, że teraz kiedy jest już po czterdziestce, to sytuacja z dzieciństwa mocno daje we znaki w dorosłości. Kiedy ktoś mówi jej, że coś nie wolno lub zwyczajnie nie wypada, to ona sama chce zrobić wbrew zakazom, bo nie lubi, jak ktoś jej coś zakazuje lub nakazuje.
Aleksandra Kwaśniewska niedawno była gościem w programie "W moim stylu", który prowadzi Magdy Mołek na swoim kanale na YouTube. 40-latka opowiedziała pewną historię z czasów szkolnych, kiedy to w 1995 roku jej ojciec zwyciężył w wyborach prezydenckich z Lechem Wałęsą. Społeczeństwo obawiało się wówczas, że Polska może wrócić do czasów komunizmu. Dziennikarka zdradziła również, dlaczego po ślubie pozostała przy swoim starym nazwisku.
Ledwo poszłam do liceum, po miesiącu tata wygrał wybory i jak tata wygrał wybory, połowa tej szkoły przyszła na znak żałoby ubrana na czarno. (…) Bardzo dużo było takiego lęku, że wrócimy do tego, co było, ale potem oczywiście na przestrzeni kolejnych lat przekonali się, że wręcz przeciwnie, że to właśnie mój tata był tą osobą, która nas przecież wprowadzała do Unii Europejskiej, do NATO wcześniej
- mówiła Magdzie Mołek.