Dla niektórych rodzin, wyjątkowe wydarzenia w rodzinie, jak chrzest, komunia czy wesele, to doskonała okazja, żeby spotkać się w pełnym gronie. W obecnych czasach, gdy większość cierpi na niedobór czasu, nie wszyscy mają możliwość regularnie spotykać się ze swoją rodziną. Niestety, okazuje się, że teraz wymagania dotyczące prezentów i poziom organizacji komunii, mało ma wspólnego z dawnym, skromnym przyjęciem lub obiadem, po to tylko, by wspólnie uczcić ważne wydarzenie. Teraz oczekiwania niektórych zaproszonych gości czy tworzone listy prezentowe przez rodziców i dzieci przystępujące do sakramentu komunii powodują, że wiele osób woli zrezygnować z uczestnictwa w przyjęciu i zająć się swoimi sprawami.
Więcej interesujących treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Mama 10-letniego Franka ma za sobą komunię syna. Dawno nie czuła się tak bardzo rozczarowana własną rodziną. Ich pytania o datę i organizację przyjęcia rozpoczęły się już na rok przed wydarzeniem. Z rozmów przeprowadzonych z bliskimi dało się wyczuć, że ich oczekiwania są całkiem spore. Mama Franka początkowo zastanawiała się czy nie wykreślić kogoś z listy, ale zdecydowała jednak, że jakoś dadzą radę, wolała uniknąć kłótni z powodu nie zaproszonych członków rodziny. Choć kwota "za talerzyk" w restauracjach była dla nich wysoka, zdecydowali, że jakoś dadzą radę. Nie chcieli organizować przyjęcia w domu, lista liczyła około 30 osób, kobieta pamięta jak po chrzcinach chłopca musiała wszystko przygotować, a potem sprzątać w domu i nie chciała takiej powtórki. Myślała, że mimo wszystko to będzie świetna okazja do tego, żeby spotkać się całą rodziną przy jednym stole. Porozmawiać i powspominać przeszłość. Nie miała pojęcia, że spotka ją taki zawód.
Gdy nadszedł dzień komunii kobieta była podekscytowana i szczęśliwa. Po tych wszystkich rozmowach była przekonana, że dla innych członków rodziny, to również ważna chwila. Po mszy okazało się jednak inaczej. Widząc okrojony skład zaproszonych gości, pomyślała, że część udała się już do restauracji. Tam okazało się, że brakuje kuzynki z rodziną. Przez telefon dowiedziała się, że syn się rozchorował, choć rozmowa była dziwna, nie kleiła się. Kuzynka ucięła szybko temat i rozłączyła się. Kolejne brakujące osoby to dzieci siostry męża. Teściowa szybko obróciła sytuację w żart, tłumacząc to tym, że nastolatki nie lubią spędów rodzinnych i mają swoje życie. Mama Franka czuła w tamtej chwili jednocześnie złość, zrezygnowanie i wkurzenie. Czuła się bardzo źle potraktowana przez najbliższą rodzinę. Nie chcieli przychodzić, nie musieli. Chodzi o sam fakt, że mogli o tym poinformować. Za każdą osobę trzeba było zapłacić, jeśli nikt wcześniej nie poinformował, że go nie będzie, pieniędzy nie dało się odzyskać.
Nie interesuje mnie, czy nie mieli ochoty, czy też nie mieli kasy na prezent. Tak po prostu się nie robi! Nikt nie widzi, że to kilka tysięcy złotych wyrzuconych w błoto. To przecież duża kasa, którą mogłam wydać na coś zupełnie innego!
- wypowiada się rozgoryczona kobieta.
Źródło: mamadu.pl