Więcej ciekawych artykułów o dzieciach znajdziecie na naszej stronie głównej Gazeta.pl.
Przed przystąpieniem do komunii kilkulatki muszą przygotować się do przyjęcia sakramentu - uczęszczać na lekcje religii w szkole, chodzić na msze w kościele czy nauczyć się modlitw. Problem zaczyna się w momencie, gdy te wymagania są mocno przesadzone - dziecko musi zdać szczegółowy egzamin zarówno ze znajomości modlitw, jak i pieśni religijnych, a także uczestniczyć nie tylko w każdej mszy, ale też innych uroczystościach kościelnych. Niekiedy takie obowiązki mają również rodzice kilkulatka, co wiele osób oburza. Internauci chętnie dzielą się swoimi przejściami z przygotowań komunijnych w sieci, gdzie zdania są naprawę mocno podzielone.
Egzamin do komunii to przede wszystkim duży stres dla dzieci, które muszą zdawać modlitwy i pieśni religijne. Kilkulatki denerwują się przede wszystkim tym, że jak obleją, to nie zostaną dopuszczone do sakramentu, a często i sam egzamin jest przeprowadzany w bardzo negatywnej atmosferze. Jak przyznała w liście do redakcji Onetu jedna internautka, jej córka z nerwów zachorowała: "zaczęło się od podwyższonej temperatury w sobotę, a skończyło na wymiotach w niedzielę". Inna wspomina, że odpytującemu z modlitw księdzu zdarzało się podnieść na nią głos przy całej klasie. A egzamin to tylko początek, bo oprócz tego dziecko musi iść do pierwszej spowiedzi i uczęszczać na wszystkie msze i uroczystości kościelne, co niekiedy przyjmuje naprawdę absurdalne formy.
Przed komunią dzieci (i ich rodzice) mają obowiązek uczęszczania na msze święte, jednak niekiedy księża i siostry zakonne przygotowujące kilkulatki do sakramentu żądają o wiele więcej. Przed laty jedna z matek napisała na forum Gazeta.pl, jak to wyglądało w klasie jej córki: "[...] Mamy dodatkową religię w kościele w salce, czyli w sumie 3 godz. religii w tygodniu przez cały ten rok szkolny (II klasa). Msza w niedzielę, obowiązkowa o 12.30, dzieci dostają karteczki na dowód obecności i ksiądz sprawdza je na tej dodatkowej religii, październik - różaniec 3x w tygodniu, dzieci dostają nalepki za obecność. Obawiam się, że ten nadmiar zajęć może tylko zniechęcić, no i co zrobić z popołudniową szkołą muzyczną, do której chodzi moje dziecko?". Nie jest jedyna - inny internauta przyznał, że u jego synka było podobnie: "Msza co niedzielę, ponieważ po mszy wręczane są obrazki za tzw. "obecność". Październik miesiącem różańcowym dla dzieci komunijnych -było mówione min. 10 razy, ale rozdawane są elementy do złożenia szopki, więc z 10 na pewno byśmy jej nie zlepili. Chcąc nie chcąc, zaczęliśmy zbierać, więc trzeba skończyć, bo dziecko nie przeżywa udziału na różańcu tylko czy dostanie kolejny element do szopki. Poza tym w grudniu na 6 rano roraty. Przyozdabianie kościoła przez rodziców dzieci komunijnych na Boże Narodzenie, Wielkanoc no i drogę krzyżową. Poza tym proboszcz zbiera co miesiąc min.30 zł. składki na kościół, kto nie ureguluje, przed komunią zostanie wytknięty palcem./ Do końca roku zaliczone muszą być modlitwy, a od nowego roku do wyuczenia i zaliczenia u księdza proboszcza 35 pytań…". Stąd wiele osób zastanawia się, czy to wszystko ma w ogóle sens i jest komukolwiek potrzebne.