Więcej ciekawych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Piotr Ikonowicz, prawnik, tłumacz i dziennikarz, zamieścił na swoim profilu na Facebooku zdjęcie kartki, która została przyczepiona na jednym z placów zabaw.
Uprzejmie proszę, aby dzieci z innych bloków nie korzystały z placu zabaw należącym do tego apartamentowca!!!
- czytamy na powieszonej przy kłódce wiadomości. Można by podejrzewać, że plac zabaw jest jakiś naprawdę luksusowy, patrząc jednak na zarośniętą kostkę brukową i zwykłą zjeżdżalnię, trzeba stwierdzić, że raczej niczym specjalnym się nie wyróżnia.
Niby treść na kartce ma brzmieć grzecznie, bo już na wstępnie pojawia się słowo "uprzejmie", jednak znajdujące się trzy wykrzykniki na końcu świadczą o tym, że to jednak bardziej żądanie, aniżeli prośba.
Post Ikonowicza wzbudził ogromne zainteresowanie. Pojawiły się pod nim liczne komentarze. Niektórzy uważają, że zabranianie innym dzieciom korzystania z placów zabaw jest oburzające.
Niech sobie ta elitarna tłuszcza zbuduje tam getta otoczone fosą z krokodylami i mostem zwodzonym. I niech sobie siedzą w tych swoich "pałacach" odcięci od świata. Żadna to strata dla społeczeństwa, a wręcz korzyść.
- pisze jeden z internautów. Popiera go wiele osób, które uważają, że ludzie bogatsi starają się izolować swoje pociechy od dzieci z biedniejszych rodzin i podkreślają, że w przyszłości wcale im to na dobre nie wyjdzie:
To przecież jasne, niech dzieci nie nawiązują żadnych przyjaźni z innymi dziećmi spoza getta. Niech się tam kiszą we własnym sosie, tylko żeby za 10-15 lat ich rzeczywistość brutalnie nie obudziła, jak się okaże, że jest jakiś inny świat za płotem i poza autem, którym są dowożone do innego getta.
- skomentowała jedna z osób. "Nasze dzieci są fajniejsze niż Wasze dzieci. I ta kłódka, prawdziwy klasowy symbolizm" - dodał ktoś inny.
Co ciekawe, niektórzy nie widzą w tej kartce niczego złego. Uważają, że takie place zabaw budowane przy konkretnym apartamentowcu są dla dzieci z tego miejsca i nie rozumieją, dlaczego ktoś obcy miałby z nich korzystać i do tego często psuć.
Nie rozumiem tego oburzenia. Niech rodzice z innych bloków zorganizują swoim pociechom plac/e zabaw przy ich domach. Sami, bądź przy współpracy z kwaterunkiem czy wspólnotą mieszkaniową. To raz. Dwa - nie ma się czemu dziwić. W obecnych czasach dzieciom wolno wszystko - pluć, śmiecić, niszczyć sprzęty. Nie można ich ukarać, bo zaraz się okaże, ze to prześladowanie, a pijany tatuś wkroczy do akcji z baseballem w obronie swojego potomka. Ludzie zapłacili (lub ciągle spłacają kredyt) za prywatność i mają do niej prawo.
- napisała jedna z kobiet pod postem Ikonowicza. "Co w tym dziwnego przecież place zabaw przy przedszkolach są też zamykane dla ogółu. To nie są place ogólnodostępne, zapłacili za nie lokatorzy tych apartamentowców. Przecież to jest teren prywatny, ciekaw jestem, czy Ci tutaj zbulwersowani wpuściliby dzieci z zewnątrz na prywatny przydomowy swój plac zabaw?. W czym problem?" - dodał inny komentujący.
Zdania jak widać, są mocno podzielone. Jedni uważają, że bogatsi chcą stworzyć swoje własne getta, odizolować się od biedniejszego społeczeństwa, wywyższyć się. Inni zaś są zdania, że w ten sposób chcą jedynie dbać o swoją własność, pilnować porządku.
Nie zapominajmy jednak, że place zabaw są przede wszystkim po to, by dzieci (bez względu na to, ile ich rodzice mają pieniędzy w portfelach) mogły się na nich bawić - zjeżdżać ze zjeżdżalni, huśtać, wspinać. Bo jak wytłumaczyć dziecku z innego bloku, że ten plac zabaw jest dla nich zakazany?