"Śmierć dziecka, z której nic nie wyniknie". Pracuje w Centrum Pomocy Dzieciom i nie szczędzi gorzkich słów

Ośmioletni Kamil, skatowany przez ojczyma, pozostawiony na pastwę losu przez matkę, zmarł po ponad miesiącu walki o życie. Wiadomość ta poruszyła nie tylko jego najbliższych, opiekujących się nim lekarzy, czy pracowników socjalnych, ale także zwykłych ludzi. Do medialnej dyskusji włączyła się Anna Krawczak z Centrum Pomocy Dzieciom.

"Kolejna śmierć dziecka, z której nic nie wyniknie" - napisała w mediach społecznościowych Anna Krawczak. Antropolożka i badaczka, dr nauk humanistycznych, która pracuje w Centrum Pomocy Dzieciom, w swoim wpisie odwołała się nie tylko do historii ośmioletniego Kamila, ale także poruszyła wątek trzyletniej Zuzi z Torunia i niespełna rocznej Blanki z Olecka. Co ich łączy? Tych dzieci już nie ma. Bestialsko skatowane, maltretowane przez długie miesiące - trafiły do szpitali. Za późno zostały wyrwane z piekła, aby je uratować, chociaż wykwalifikowani lekarze robili wszystko, aby pomóc. Gdzie zatem szukać winnych? Kto zawiódł?

Zobacz wideo Protesty w Belgradzie po strzelaninach, które miały miejsce w Serbii

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Ośmioletni Kamil z Częstochowy nie żyje. To samo spotkało trzyletnią Zuzię i roczną Blankę

Ośmioletni Kamilek z Częstochowy, nad którym znęcał się ojczym, zmarł w poniedziałek rano w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Informacja została przekazana przez lekarzy w poruszającym wpisie w mediach społecznościowych. "Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny. Nie miał świadomości gdzie jest, ani co go spotkało. Nawet przez chwilę nie cierpiał" - napisano w poście. Bezpośrednią przyczyną zgonu była niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi.

Winą za jego stan obarczono ojczyma, który bił go, przypalał papierosami, polewał wrzątkiem, rzucał na piec. Chłopiec płakał z bólu, jednak jego matka nie reagowała. Kamilek do szpitala z poważnymi ranami trafił dopiero 3 kwietnia. Jednak po 35 dniach ciężkiej walki - zmarł.

"Kolejna śmierć dziecka, z której nic nie wyniknie" - napisała we wpisie antropolożka i badaczka, pracownica Centrum Pomocy Dzieciom, Anna Krawczak. Skąd tak gorzkie słowa? Kobieta jest zdania, że w przypadku Kamila zawiodło wiele czynników i instytucji. Dziecku można było pomóc i zabrać go z przemocowego domu.

Tym, czego dowiaduję się ze sprawy Kamila, jest między innymi ignorancja ludzi, którzy mieli możliwość, władzę i kompetencje uratowania dzieci, ale tego nie zrobili. Nie jest to bynajmniej "czynnik ludzki", osobiście nienawidzę tłumaczenia błędów systemu czynnikiem ludzkim: jako obywatelka chcę móc liczyć na działające przepisy, a nie na życzliwość pojedynczego urzędnika. Chcę przewidywalności, a nie loterii. Nie interesuje mnie, że sędzia X to wspaniała specjalistka, skoro sędzia Y to ignorant, i dla obojga jest miejsce w systemie sądownictwa. Analogicznie z pracownikami socjalnymi: mało mnie cieszy, że w jednej gminie ośrodek pomocy społecznej przykłada wagę do identyfikacji przemocy i procedur interwencyjnych, skoro w gminie obok wszyscy mają na to wywalone i nikt nie wyciąga z tego konsekwencji systemowych

- napisała.

Jako przykład tego, że w naszym kraju wciąż niewystarczająco są chronione dzieci, przytoczyła przypadki trzyletniej Zuzi z Torunia i niespełna rocznej Blanki z Olecka. Co łączy te wszystkie sprawy? Śmierć niewinnych dzieci, której można było uniknąć.

Jeśli nie pamiętacie, Zuzia miała zaledwie trzy latka, kiedy trafiła do szpitala z obrzękiem mózgu, a następnie zmarła. Jej gehenna trwała od urodzenia, rodzina była pod kontrolą MOPRu, miała nadzór kuratorski oraz asystenta rodziny. Dzieci były już wcześniej wyjęte z rodziny i umieszczone w pieczy zastępczej, po czym sąd zdecydował o daniu kochającym rodzicom kolejnej szansy

- dodawała Krawczak.

W tych dwóch sprawach jest dużo podobieństwa do historii rocznej Blanki. Jej również już nie ma. Dziewięciomiesięczna Blanka z Olecka została zabrana od rodziców i od końca 2018 roku przebywała w rodzinie zastępczej. Decyzją sądu, wróciła do rodziny biologicznej. Było to w kwietniu 2019 roku. Co się stało potem? Bita i maltretowana zmarła 21 czerwca. Po śmierci dziewczynki policja aresztowała jej oprawców - biologicznych rodziców, którym postawiła zarzuty znęcania się nad dzieckiem oraz zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.