Więcej tematów związanych z życiem rodzinnym na stronie Gazeta.pl
Początek maja to dla wielu rodzin pierwsza od wielu miesięcy okazja na wyjazd z miasta. Długi weekend majowy zachęca do krótkiego wypadku w góry, nad morze, niektórych kuszą tanie bilety lotnicze i decydują się na kilka dni za granicą. Nie wszyscy oczywiście, bo szalejąca inflacja zmusza wielu rodziców do zaciśnięcia pasa i oszczędności, które z rodzinnych atrakcji wykreślają właśnie krótkie wyjazdy. Ci starają się jednak zapewnić swoim pociechom inne atrakcje.
W tym roku weekend majowy wypadł w kalendarzu bardzo korzystnie. Pierwszy maja był w poniedziałek, a trzeci w środę, czyli wystarczyło wziąć trzy dni wolnego (dwa, jeśli 2 maja w pracy mieliśmy wolne), żeby cieszyć się dziewięciodniową labą. Do redakcji eDziecka napisał jeden z czytelników, żeby podzielić się swoim zdziwieniem i oburzeniem związanym z ceną parkingu podczas rodzinnego wyjazdu na Mazury.
Postanowiłem zabrać dzieci do Parku Dzikich Zwierząt. To zawsze coś innego niż zoo. W majówkę akurat dopisała pogoda. Słyszałem, że ceny tego typu atrakcji szybują w górę, dlatego sprawdziłem je wcześniej na stronie internetowej. 40 zł za bilet normalny i 20 zł za ulgowy wydawały mi się w miarę rozsądną ceną. Na miejscu czekała nas jednak dodatkowa opłata
- napisał czytelnik.
Mężczyzna do parku przyjechał z dziećmi autem. Zostawił je na parkingu tak jak większość zwiedzających.
Okazał się, że przy parku był odgrodzony parking. To las i nie można było parkować w innym miejscu. Założyłem, że będzie to kilka złotych. Suma, którą zażyczył sobie parkingowy zwaliła mnie z nóg
- relacjonuje mężczyzna.
10 zł za godzinę, a w tym parku dwie godziny to minimum, a jeśli ktoś zamierza zostać i zrobić piknik, nawet dłużej. W praktyce okazało się, że za parking zapłaciłem drugie tyle, co za bilet wstępu dla mojego dziecka. Tego się nie spodziewałem
- dodaje.