Żłobki z internatami. Wielu rodziców, mając taką okazję, na pewno by z niej skorzystali, chociaż może głośno o tym nie mówią. Bo co zrobić, kiedy trzeba pilnie pojechać w delegację? Zostać dłużej na nadgodzinach, albo zwyczajnie akurat przypadła popołudniowa lub wieczorna zmiana. Nie wszyscy mają możliwość podrzucenia dziecka sąsiadce, czy babci. Okazuje się, że podobne problemy mieli również rodzice w czasach PRlu. Kult pracy i zachęcanie do posiadania dużej ilości dzieci, wymagał pewnych ustępstw ze strony państwa. Jak grzyby po deszczu powstawały żłobki z internatem, albo w ogóle miejsca sezonowej opieki.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Na jednym z instagramowych profili o tematyce paretingowej pojawiła się informacja, jakoby w latach PRLu istniały żłobki z internatami. Przykładem takiego miejsca będzie Warszawa, gdzie istniały specjalne placówki, które nie tylko zajmowały się opieką nad dziećmi od rana do południa, ale także wieczorami i nocą.
Bywały dzieci, których rodzice zostawiali je w poniedziałek i odbierali w piątek
- napisał jeden z internautów.
Jednak tego typu placówki to nie wymysł stołecznych władz. Istniały one w różnych miejscach, w tym także np. w Gorzowie Wielkopolskim.
Dzieci zostawiało się w poniedziałek, a odbierało w soboty, bo soboty też były pracujące. Takie to było życie
- czytamy na kolejnym stories.
"Babcia korzystała", jednak okazuje się, że nie był to tylko i wyłącznie pomysł władz miejskich. Często w okresie sezonowych zbiorów, żniw, czy np. wykopków, kiedy każda para rąk do pracy miała znaczenie - i na wsiach powstawały takie specjalne, całodobowe żłobki.
W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX w. organizowano żłobki sezonowe (np. na wsi podczas prac polowych) oraz żłobki specjalistyczne (dla dzieci chorych lub wychowujących się w rodzinach dotkniętych chorobą)
- czytamy w opracowaniu naukowym "U źródeł polskiej wczesnodziecięcej edukacji - proces kształtowania się »żłobka« do 1989 roku (próba syntezy)", Katarzyny Sadowskiej.
Autorka opracowania dotyczącego opieki nad maluchami i funkcjonowania żłobków przytacza szereg przykładów z epoki PRLu, kiedy to jak grzyby po deszczu "powstawały żłobki miejskie, dzielnicowe i zakładowe żłobki zmianowe (oferujące zarówno jedną, dwie, jak i trzy zmiany). W związku z potrzebami matek pracujących w systemie wielozmianowym, matek uczących się, studiujących, niezamożnych, znajdujących się w trudnych sytuacjach losowych oraz mieszkających z dala od miejsca zatrudnienia, powoływano do życia żłobki tygodniowe, w których dzieci przebywały przez cały tydzień (oprócz niedziel i dni wolnych od pracy)".
Niestety, tego typu miejsca znacznie różniły się od tych dzisiejszych - przyjaznych dzieciom. Te funkcjonujące dawniej przypominały raczej sale szpitalnie, aniżeli bawialnie. Dopiero w późnych latach siedemdziesiątych żłobki zaczęto wyposażać w zabawki, meble dla dzieci oraz pomoce wspierające dziecięcy rozwój.