Żłobki z internatami. Zostawiało się dziecko w poniedziałek, a odbierało w sobotę. "Babcia korzystała"

W dzisiejszych czasach żłobki są ratunkiem dla wielu rodzin, gdzie rodzice nie mogą pozwolić sobie, aby zostać w domu. Muszą wrócić do pracy, a nie zawsze mają do pomocy babcię, która chętnie zajmie się wnukiem. Placówki te nie są jednak pomysłem współczesnych czasów. Tego typu placówki istnieją od bardzo wielu lat. Najciekawszy okres jednak przypada na czasy PRLu, kiedy przy żłobkach istniały internaty. Dzieci przyprowadzano w poniedziałek, a odbierano dopiero w sobotę.

Żłobki z internatami. Wielu rodziców, mając taką okazję, na pewno by z niej skorzystali, chociaż może głośno o tym nie mówią. Bo co zrobić, kiedy trzeba pilnie pojechać w delegację? Zostać dłużej na nadgodzinach, albo zwyczajnie akurat przypadła popołudniowa lub wieczorna zmiana. Nie wszyscy mają możliwość podrzucenia dziecka sąsiadce, czy babci. Okazuje się, że podobne problemy mieli również rodzice w czasach PRlu. Kult pracy i zachęcanie do posiadania dużej ilości dzieci, wymagał pewnych ustępstw ze strony państwa. Jak grzyby po deszczu powstawały żłobki z internatem, albo w ogóle miejsca sezonowej opieki.

Zobacz wideo Martyna Zastawna gościnią Zielonego Poranka Gazeta.pl (28.04)

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Żłobki z internatem, sezonowe i takie do późnych godzin nocnych. Nasze babcie miały łatwiej?

Na jednym z instagramowych profili o tematyce paretingowej pojawiła się informacja, jakoby w latach PRLu istniały żłobki z internatami. Przykładem takiego miejsca będzie Warszawa, gdzie istniały specjalne placówki, które nie tylko zajmowały się opieką nad dziećmi od rana do południa, ale także wieczorami i nocą.

Bywały dzieci, których rodzice zostawiali je w poniedziałek i odbierali w piątek

- napisał jeden z internautów.

Jednak tego typu placówki to nie wymysł stołecznych władz. Istniały one w różnych miejscach, w tym  także np. w Gorzowie Wielkopolskim.

Dzieci zostawiało się w poniedziałek, a odbierało w soboty, bo soboty też były pracujące. Takie to  było życie

- czytamy na kolejnym stories.

Żłobki z internatem
Żłobki z internatem Fot. screen Instagram / __whos_your_daddy_

"Babcia korzystała", jednak okazuje się, że nie był to tylko i wyłącznie pomysł władz miejskich. Często w okresie sezonowych zbiorów, żniw, czy np. wykopków, kiedy każda para rąk do pracy miała znaczenie - i na wsiach powstawały takie specjalne, całodobowe żłobki.

W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX w. organizowano żłobki sezonowe (np. na wsi podczas prac polowych) oraz żłobki specjalistyczne (dla dzieci chorych lub wychowujących się w rodzinach dotkniętych chorobą)

- czytamy w opracowaniu naukowym "U źródeł polskiej wczesnodziecięcej edukacji - proces kształtowania się »żłobka« do 1989 roku (próba syntezy)", Katarzyny Sadowskiej.

Autorka opracowania dotyczącego opieki nad maluchami i funkcjonowania żłobków przytacza szereg przykładów z epoki PRLu, kiedy to jak grzyby po deszczu "powstawały żłobki miejskie, dzielnicowe i zakładowe żłobki zmianowe (oferujące zarówno jedną, dwie, jak i trzy zmiany). W związku z potrzebami matek pracujących w systemie wielozmianowym, matek uczących się, studiujących, niezamożnych, znajdujących się w trudnych sytuacjach losowych oraz mieszkających z dala od miejsca zatrudnienia, powoływano do życia żłobki tygodniowe, w których dzieci przebywały przez cały tydzień (oprócz niedziel i dni wolnych od pracy)".

Niestety, tego typu miejsca znacznie różniły się od tych dzisiejszych - przyjaznych dzieciom. Te funkcjonujące dawniej przypominały raczej sale szpitalnie, aniżeli bawialnie. Dopiero w późnych latach siedemdziesiątych żłobki zaczęto wyposażać w zabawki, meble dla dzieci oraz pomoce wspierające dziecięcy rozwój.

Więcej o: