Dziewczynka dziwnie poruszała ramieniem. Diagnoza była druzgocząca

Nietypowy objaw? Może tylko się uderzyła, jednak kiedy ból się nasilał, a ruchy ręką były dość nietypowe, rodzice małej Natalie zabrali ją do szpitala. Lekarze wykonali komplet badań, jednak nie takiej diagnozy się spodziewali. Okazało się, że małe ciałko dziewczynki zaatakowane jest przez nowotwór. To rak w czwartym stadium.

Kiedy pewnego dnia, mama piątki dzieci siedziała w kuchni i obserwowała maluchy w trakcie zabawy, zauważyła, że jej najmłodsza córeczka, niespełna dwuletnia Natalie, używa tylko dolnej części ręki. "Górna była cały czas w bezruchu. Wydawało mi się to dziwne. Myślałam, że zwariowałam" - wspomina tamten dzień Nicole Dodge, matka dziewczynki. Rodzice dwulatki postanowili zabrać ją na badania, jednak nie takiej diagnozy się spodziewali.

Zobacz wideo Martyna Zastawna gościnią Zielonego Poranka Gazeta.pl (28.04)

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Rak w czwartym stadium. "Może samo się ułoży"

Kiedy mała Natalie bawiła się ze starszym rodzeństwem, praktycznie nie używała jednej ręki. Uwagę na to zwróciła jej mama, która nagrała krótki filmik i wideo przesłała swojemu mężowi. Jest on fizjoterapeutą i zawodowo zajmuje się różnymi urazami. Początkowo wszyscy myśleli, że dziewczynka doznała jakiegoś urazu.

Wszyscy doszliśmy do tego wniosku, że może to było częściowe zwichnięcie i może samo się ułoży, jeśli damy jej chwilę czasu. Nadchodził weekend. To było piątkowe popołudnie, był to początek 2022 roku, więc w szpitalach nadal obowiązywały podwyższone protokoły związane z COVID. Moją jedyną opcją w tym momencie było udanie się na pogotowie. Ona nawet nie płakała, więc to wydawało się naprawdę ekstremalne i dziwne

- opowiada matka dziewczynki, której słowa cytuje portal people.com.

 

W niedzielny wieczór nic się nie poprawiło, więc postanowili zabrać córkę w poniedziałek z samego rana do ortopedy. Jednak zdarzyło się coś niepokojącego. Mała Natalie upadła na rękę i zaczęła tak bardzo przeraźliwie płakać, że jej rodzice popędzili z nią na ostry dyżur. Tam usłyszeli przeraźliwą diagnozę.

Zabrałam czwórkę pozostałych dzieci do domu teściowej i pojechaliśmy z Natalie prosto na ostry dyżur pediatryczny. Wtedy po raz pierwszy padło słowo "rak", ale było to powiedziane tylko w tak przelotny sposób, że nie sądziłam, że to jest powód całego zamieszania

- dodaje Nicole.

Po zrobieniu wszystkich badań okazało się, że nie jest to uraz, jednak rak. Nowotwór zaatakował z całą swoją mocą małe ciało Natalie. Rozpoczęła się walka o jej życie. Rokowania nie były jednak pocieszające. Dziewczynce lekarze dawali niewiele, bo tylko 50 procent szansy na przeżycie. Jednak się udało.

Po pierwszych pięciu rundach chemioterapii i immunoterapii jej matka przekazała, że Natalie została uznana za "nie mającą żadnych dowodów choroby" i "jest czysta"

- czytamy w poście zamieszczonym na Instagramie.

 

Nicole Dodge chwali swoją rodzinę, przyjaciół i społeczność za pomoc w przetrwaniu tej trudnej podróży. Wyjaśnia również, że dzielenie się historią Natalie na mediach społecznościowych było dla niej "terapeutyczne" i pomaga jej przypomnieć, jak daleko zaszli. "Dodawanie tych postów, zdjęć i filmów było dla mnie w pewnym sensie terapeutyczne, zwłaszcza w dniach, kiedy czuła się tak chora, a my utknęliśmy w tym maleńkim pokoju i nie mogliśmy nigdzie pójść", mówi mama Natalie. "To były po prostu jedne z najczarniejszych dni w całym moim życiu."

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.