Siedmiolatek poprosił nauczycielkę o pójście do łazienki. "Co tak długo!?" Skończyło się uwagą

Powszechnie znaną prawdą, do której nie przyznaje się część nauczycieli, jest fakt, że w czasie trwania lekcji bardzo niechętnie i zazwyczaj tylko w szczególnych przypadkach, zezwalają uczniom na opuszczenie sali i udanie się za potrzebą do łazienki. Jednak kiedy w grę wchodzą poważne dolegliwości - trzeba po prostu wyjść. Mało komfortowy może okazać się również powrót do klasy, o czym dość boleśnie przekonał się jeden siedmiolatek.

W czasie jednej z lekcji siedmioletni uczeń poprosił nauczycielkę o możliwość wyjścia do toalety. Kobieta niechętnie, ale się zgodziła. Wcześniej mieli interweniować rodzice chłopca, którzy przekazali informacje, że dziecko ma problemy z nerkami i jeśli poczuje potrzebę, od razu musi iść do łazienki. Jednak nie to było najgorsze, a pytanie, które usłyszał po powrocie. I chociaż cała historia wydarzyła się sporo lat temu, jej bohater wspomina ją po dziś dzień.

Zobacz wideo Klimat to wyzwanie dla wszystkich, nie temat wojny na Twitterze

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Szczera odpowiedź ucznia zakończyła się uwagą. Bulwersujące zachowanie nauczycielki

Ta historia wydarzyła się kilkanaście lat temu, jednak jak się okazuje, dorosły już dziś mężczyzna, nadal pamięta, co się wtedy wydarzyło i uczucie wstydu, jakie mu wtedy towarzyszyło. Co się stało? Otóż jako siedmioletnie dziecko, w czasie trwania jednej z lekcji, poczuł, że musi udać się za potrzebą. Poprosił nauczycielkę o możliwość wyjścia do toalety. Ta niechętnie, ale się zgodziła. Wcześniej jednak nie pozwalała na tego typu wyjścia, toteż po kilku takich odmowach, musieli interweniować rodzice chłopca. "Nie chciała puszczać, wiec moi rodzice poszli do szkoły i wytłumaczyli, iż mam problemy z nerkami i pęcherzem, i muszę chodzić do łazienki gdy tylko poczuje, że muszę" - dodał mężczyzna.

Jednak najgorsze okazało się pytanie nauczycielki, jak tylko uczeń wrócił do sali. Gdy wróciłem, spytała mnie przed całą klasą „CO TAK DŁUGO?!" Zażenowany 7-letni ja mówię: no miałem dość „ciężką sprawę" do załatwienia. Dostałem uwagę za „robienie sobie żartów z nauczycielki"

- podsumował swoje wspomnienie, jeden z użytkowników Twittera.

Chociaż jak się okazje, historia wydarzyła się wiele lat temu, nadal podobne procedery mają miejsca w polskich szkołach. Nauczyciele albo odmawiają takich wyjść do toalety, a kiedy już na to pozwolą, pojawiają się komentarze, mało przyjemne pytania, a nawet uwagi.

W maturalnej klasie, w 2022 roku nauczycielka przyp*** się, że byłam za długo w toalecie. Wyjaśniłam, że musiałam skorzystać z różowej skrzyneczki (czyli: niespodziewany okres) a ona „12 minut?". Chciała mnie rozliczać z tego ile mi zajęło oporządzenie się

- dodaje ubiegłoroczna maturzystka.

Podobnych głosów i komentarzy w dyskusji jest wiele. Spotkaliście się kiedykolwiek z podobną sytuacją? Czekamy na wasze komentarze.

Więcej o: