Pięcioletnia Ola nie może chodzić do przedszkola. Musi zostać w domu, bo odmawiają jej podania adrenaliny

Błędne koło? Dziewczynka jest alergikiem, musi mieć przy sobie adrenalinę, którą w razie ataku należy szybko zaaplikować. Pracownicy przedszkola, do którego uczęszcza dziewczynka, twierdzą, że nie są pracownikami medycznymi, więc nie mogą jej podać dziecku. Pięcioletnia Ola nie może zatem wrócić do placówki, chociaż bardzo tego pragnie.

Pięcioletnia dziewczynka, Ola, musi zostać w domu, ponieważ przedszkole, do którego uczęszcza, nie zgadza się, aby w razie ataku alergicznego podać adrenalinę. Nie pomogło też zorganizowanie przez rodziców dziecka specjalnego szkolenia dla pracowników placówki z aplikowania tego środka. Jak podaje portal uwaga.tvn.pl, wyjściem z tej sytuacji może być zatrudnienie pielęgniarki. Czy Ola wróci do przedszkola?

Zobacz wideo Jak rozwiązać sprawę Wołynia? "Jedną rzeczą powinny być ekshumacje, drugą - edukacja"

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Spór o adrenalinę. Przepychanki dorosłych, a dziecko cierpi

Pięcioletnia Ola ma silną alergię na pleśń. W razie kontaktu z tą substancją i ataku alergicznego, aby uchronić ją przed niebezpiecznymi następstwami, należy szybko podać adrenalinę. Jednak jak się okazuje, pracownicy placówki, do której chodzi dziewczynka, odmawiają awaryjnego podania tego środka, ratującego życie.

Zaczęło się na placu zabaw w przedszkolu. Alergenem był stary, zbutwiały po zimie liść, którym dziecko bawiło się z koleżanką w zupę. Ten liść wąchała i przykładała do buzi. Kiedy dzieci wróciły do sali, zaczął się u niej straszny kaszel, pojawiła się wysypka. Zapytałam, czy to nie jest powód do wezwania karetki. Wychowawczyni powiedziała, że trudno jest jej ocenić i żebym podjechała. Zobaczyłam córkę. Była cała czerwona, pokryta różnego rodzaju bąblami. Jak podniosłam bluzeczkę, to nie było tam normalnej, czystej skóry. Cała była czerwona, kaszlała. Miała trudności w oddychaniu

- opowiada Katarzyna Kos, matka pięcioletniej Oli, cytowana przez portal uwaga.tvn.pl.

Co było dalej? Matka zabrała dziecko do pediatry, który stwierdził wstrząs anafilaktyczny, szybko podał adrenalinę i wezwał karetkę pogotowia. Jednak aby zaoszczędzić dziecku cierpienia, należało to zrobić już w pierwszych minutach pojawienia się niepokojących objawów. Placówka jednak twierdzi, że dopełnili wszelakich procedur i według ich opinii nie było potrzeby wzywania karetki. Faktem jest, że pracownicy żłobków, przedszkoli czy szkół nie są pracownikami medycznymi i nie mają odpowiednich uprawnień, aby podawać dzieciom lekarstwa lub inne środki medyczne. Jednak wstrząs anafilaktyczny to jedna z sytuacji zagrażająca życiu, toteż podanie adrenaliny nie powinno stanowić problemu.

Rozmawiając z tamtejszym personelem, dowiedziałem się, że właściwie wszyscy mają przeszkolenie w zakresie prowadzenia pierwszej pomocy. To wcale nie jest takie łatwe. Podanie adrenaliny w stosunku do prowadzenia akcji pierwszej pomocy, reanimacji jest śmiesznie proste

- zaznacza alergolog dr Leszek Olchownik w rozmowie z dziennikarzami "Uwaga! TVN".

Rodzice pięciolatki, w trosce o jej zdrowie i bezpieczeństwo, zorganizowali również szkolenie dla personelu placówki, do której zapisana jest ich córka. Specjaliści uczyli, jak aplikować adrenalinę i w jakich sytuacjach po nią sięgnąć. Jednak przedszkole nadal odmawia awaryjnego podania tego środka. Rozwiązaniem tej patowej sytuacji na pewno byłoby zatrudnienie pielęgniarki.

Widzimy tutaj taką możliwość, by organ prowadzący to przedszkole zatrudnił pielęgniarkę. Będziemy próbowali nakłonić to przedszkole do tego, żeby temu dziecku było zapewnione bezpieczeństwo na terenie placówki

– mówi Andrzej Kulmatycki z Kuratorium Oświaty i Wychowania w Warszawie, cytowany przez portal uwaga.tvn.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.