Wirusowe zapalenie spojówek u dzieci. Mama załamuje ręce: Ponad połowę grupy wysłano do domu

Wirusowe zapalenie spojówek u dzieci rozwija się bardzo szybko i niestety bardzo łatwo się nim zarazić. Zaczyna się od zaczerwienionego oka, potem dochodzi łzawienie i wyciek ropnej wydzieliny. Tutaj niezbędne jest leczenie antybiotykiem i odpowiednia higiena oczu. Gabinety pediatryczne przepełnione są dziećmi ze spuchniętymi i zaklejonymi oczkami. Żłobki i przedszkola walczą z plagą. Czy faktycznie jest aż tak źle?

Wirusowe zapalenie spojówek u dzieci najczęściej pojawia się w okresie jesienno-zimowym i wczesną wiosną. Zwykle odnotowuje się jego występowanie wraz z innymi infekcjami górnych dróg oddechowych oraz tzw. chorobami wieku dziecięcego (ospa, różyczka, świnka). Okazuje się, że ostatnio w punktach przedszkolnych i żłobkach, to istna plaga wśród maluchów i zmora ich rodziców. "U nas, w drugiej grupie, zapalenie spojówek ma aż szóstka dzieci z 11-osobowej grupy. Codziennie sprawdzam oczka mojego synka, bojąc się, że w końcu i on się zarazi" - opowiada jedna z mam.

Zobacz wideo Jakie moce chciałyby mieć dzieci i dlaczego dorośli piją kawę?

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Wirusowe zapalenie spojówek u dzieci. Plaga, z którą walczą rodzice

Wirusowe zapalenie spojówek u dzieci wywołują patogeny wirusowe, takie jak: adenowirusy, pikornawirusy, wirus opryszczki zwyczajnej. Najbardziej narażone są dzieci w żłobkach i przedszkolach, ponieważ brak przestrzegania zasad higieny i częste przecieranie oczu, jest jedną z bezpośrednich przyczyn przenoszenia wirusów.  

Zanim jednak dojdzie do ropnej wydzieliny, pierwszymi charakterystycznymi objawami jest obrzęk spojówek i silne ich przekrwienie, łzawienie, pieczenie i świąd oka. Dodatkowo może pojawić się wysoka gorączka, co potwierdza jedna z mam, której dziecko "złapało" wirusa.

W przeciągu miesiąca dwa razy syn miał już zapalenie spojówek. Jest to niestety tak zaraźliwe, że kiedy on ma, zaraz ma też jego siostra. W poczekalni w przychodni same dzieci ze spuchniętymi oczami. Lekarka powiedziała, że to jakaś plaga obecnie. Dzieciom ropieją oczy, a u niektórych występuje także wysoka gorączka

- dodaje kobieta.

Okazuje się, że takie przypadki nie są odosobnione. Lekarze załamują ręce, a pracownicy żłobków i przedszkoli, proszą, aby nie przeprowadzać dzieci z objawami choroby.

W żłobku mojego syna, w drugiej grupie jest aż 6 dzieci z wirusem zapalenia spojówek. Grupa liczy 11 osób i pewnie za chwile dostaniemy informację o kolejnych przypadkach. Ciocie wysyłają smsy, w których proszą rodziców, aby nie przyprowadzali dzieci z jakimikolwiek objawami. Lepiej zostać w domu, albo od razu skonsultować się z lekarzem. Mój Staś jeszcze tego nie złapał i mam nadzieję, że go ominie

- zaznacza jedna z mam, która podzieliła się z nami swoją historią. 

Warto także pamiętać, że dziecko, które zaraziło się wirusem zapalenia spojówek, będzie skarżyć się nie tylko na pieczenie czy świąd oka, ale może odczuwać również światłowstręt. W związku z tym będzie często pocierało oczy rękoma, co niestety może doprowadzić do rozprzestrzeniania się wirusa i "przekazania" choroby na inne osoby i wtedy już chorują całe rodziny. Czasem pojawiają się także tzw. ''chorobowe błony''. Takie objawy powinny bardzo niepokoić rodziców i skłonić ich do szybkiego udania się do lekarza.

"W żłobku codziennie dostaję wiadomość na rodzicielskiej grupie o kolejnych przypadkach zapalenia spojówek. Myślałam, ze to problem tylko naszej placówki, wiem jednak, że ten problem występuje w wielu miejscach. Jedno przychodzi niedoleczone, ale rodzice bagatelizują problem i zaraz co drugie dziecko to ma. Rodzice nie szanują siebie nawzajem i chcą tylko wypchnąć dziecko z domu. Chorują maluchy, rodzice i żłobkowe ciocie. Brak wyobraźni!" - zaznacza kolejna mama, nasza czytelniczka, której dziecko również chodzi do żłobka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.