Współczesne mamy bardzo często są zmęczone. Nakładają na siebie wiele obowiązków. Chcą być idealne jak z reklamy płatków śniadaniowych czy orzechowego kremu do smarowania kanapek. Pracują, opiekują się dziećmi, zajmują się domem, a do tego często starają się być aktywne fizycznie i dbać o swoje zdrowie (bo przecież "muszą" dobrze wyglądać!). Nie ma więc co się dziwić, że mają prawo czuć się zmęczone. Pomóc może odpoczynek, a najlepiej jakiś wyjazd na kilka dni.
Każda kobieta, która jest matką, wie jednak, że wakacje z dziećmi, często nic wspólnego z wypoczynkiem nie mają. Oczywiście podróże kształcą, rozszerzają horyzonty pociech i zazwyczaj są też świetną zabawą. Mamy jednak w tym czasie zazwyczaj nie mają jednak zbytnio czasu na relaks. Pilnują, co dziecko zjadło, czy nie idzie na głęboki basen, na ulicę, może chce spać, siusiu, coś je boli, a może potrzebuje ukochanej przytulanki, po którą właśnie trzeba pójść. I chociaż wspólnie spędzone chwile bez wątpienia są wspaniałe i wyjątkowe, to mamy rzadko podczas takich wakacji mają okazję solidnie wypocząć, poczytać książkę, poleżeć, pospacerować i zwyczajnie pobyć same ze sobą (a każdy tego czasem potrzebuje). Dlatego niektóre decydują się na wyjazdy bez dzieci.
Jestem mamą dwójki dzieci, które kocham najmocniej na świecie. Uwielbiam spędzać z nimi czas, dużo razem podróżujemy. Ale przynajmniej raz do roku robimy sobie z mężem wyjazd bez dzieci. Czasem są to cztery dni, rzadziej dłużej, bo najzwyczajniej w świecie zaczynam tęsknić za swoimi urwisami. Po takim wypoczynku wracam zregenerowana i z zupełnie innym nastawieniem do życia.
- relacjonuje nasza czytelniczka, która niegdyś nie spodziewała się, że samotne wyjazdy mogą kogokolwiek bulwersować, czy dziwić.
Nigdy nie ukrywałam tego, że co jakiś czas jeżdżę bez dzieci, mało tego wręcz chwalę sobie taką możliwość. Dzieciaki zostają z dziadkami i wbrew pozorom są zachwycone, że mają ich przez kilka dni tylko dla siebie. Niektóre mamy słysząc o tym, że byłam na wakacjach bez dzieci, przyznają, że mi zazdroszczą, bo też chciałyby, chociaż kilka dni w roku maksymalnie odpocząć i zająć się tylko sobą. Ale są też takie, które prosto w oczy mówią mi, że jestem wyrodną matką
- dodaje czytelniczka, skarżąc się, że niektórzy starają się wzbudzić w niej wyrzuty sumienia, że jest samolubna, skoro raz na jakiś czas pozwala sobie na samotne podróże. I do takich osób niestety nie trafiają jej argumenty, że wypoczęta jest zdecydowanie lepszą matką, niż jak jest zmęczona i sfrustrowana.
Raz kuzynka mi powiedziała, że nie wyobraża zostawienia swoich "bąbelków" chociaż na jeden dzień, że nie po to decydowała się na dzieci, żeby je zostawiać. Dlatego dziwi się, że ja sobie jeżdżę i zwiedzam, gdy z moimi dziećmi nie wiadomo co się dzieje. Jakby u dziadków działa im się krzywda. Zarzuciła mi też, że pewnie też robię to trochę ze skąpstwa, bo wiadomo, że podróż bez dzieci jest tańsza. Nonsens
- żali się czytelniczka, która podkreśla także, że w trakcie takiego krótkiego wypadku ma okazję się porządnie wyspać i nabrać sił, by po powrocie móc swoje obowiązki wykonywać jeszcze lepiej i chętniej.
Czy faktycznie wyjazd raz do roku bez dzieci jest czymś naprawdę złym i matka powinna mieć z tego powodu wrzuty sumienia? Nie wydaje mi się. Przecież każdy ma prawo do odpoczynku, a dzieci pobyt u dziadków z pewnością również potraktują jako fantastyczne wakacje i przygodę. To także świetna okazja, by babcia i dziadek mogli nawiązać z nimi niesamowitą więź, o co raczej jest trudno podczas kilkugodzinnych odwiedzin wnuków raz na jakiś czas.
Poza tym dlaczego matkom tak łatwo przychodzi krytykowanie innych matek. Każda faktycznie jest taka najlepsza, nieomylna? Dlaczego zamiast się wzajemnie wspierać i popierać jest obrażanie, krytykowanie i wywoływanie wyrzutów sumienia? Przecież każda z nas chce być jak najlepszą mamą dla swoich dzieci, a usłyszenie, że jest "wyrodną", jest bolesne i tak często niesprawiedliwie. Zadziwiające jest więc, skąd w niektórych matkach poczucie, że mają prawo do wystawiania takich ocen względem innych.