Zagroził mamie w sklepie, że "narobi jej lipy". "Dantejskie sceny zaczęły się, gdy powiedziała mu nie"

Dla wielu rodziców zakupy z dzieckiem są ogromnym wyzwaniem. Ta mama z pewnością dwa razy zastanowi się, zanim znów zabierze synka do sklepu.

Dzieci często wymuszają na rodzicach różne rzeczy. Szczególnie w sklepach, które zewsząd kuszą zabawkami, słodyczami, soczkami itp. Nie ma co się dziwić, że nawet maluchy przekraczając próg marketu, wyciągają rączki stronę kolorowych produktów krzycząc "chce!", a raczej "CE!". 

Zobacz wideo Olga Kalicka poszła z synem na zakupy: "Łzy mi ciekły"

Ostatnio podczas weekendowych zakupów byłam świadkiem niezbyt miłej sytuacji. Chłopczyk, na oko pięcioletni w bardzo świadomy sposób postanowił zaszantażować swoją mamę:

Jeśli mi nie kupisz, to narobię Ci takiej lipy, że zobaczysz!

- krzyczał na pół sklepu, wskazując na półki ze słodyczami.

Już same słownictwo mogło wywołać oburzenie ludzi wokół. Rodzicielka początkowo nie zwracała na to zbytniej uwagi, chyba wierząc, że mały jednak nie spełni swojej groźby. Nie minęło jednak kilka minut, jak dziecko położyło się między alejkami, zaczęło krzyczeć, tupać i domagać się wybranych słodyczy. I co zrobiła mama? Zaskoczona spojrzała na syna, zaczerwieniła się, widząc, że wszyscy na nich patrzą i oczywiście wrzuciła batonik do sklepowego koszyka. I dość szybko dokończyła zakupy. 

Dziecko na zakupachDziecko na zakupach Shutterstock, autor: Volkova Vera

Czy zrobiła dobrze? Raczej niespecjalnie. Wszyscy eksperci zalecają, by w takich sytuacjach kucnąć przy dziecku, przytulić, je i porozmawiać o jego emocjach. Ale nie oszukujmy się, który rodzic, zawstydzony karcącymi spojrzeniami innych kupujących, sobie na to pozwoli? Większość raczej rezygnuje z dobrych metod wychowawczych, na rzecz możliwości dokończenia zakupów i spokojnego opuszczenia sklepu. 

Najpierw sama pomyślałam, że co to za opcja, żeby dziecko aż tak wymuszało i że ja bym nie ustąpiła. Im dłużej jednak o tym myślałam i analizowałam tę sytuację, to jednak nie mam takiej pewności, że bym nie ustąpiła. Chociaż wiem, że nie powinnam.

Dzieci często terroryzują rodziców podczas zakupów

Takich historii jest naprawę sporo i wielu rodziców nie wie, jak sobie z nimi radzić.  

Jak mam oduczyć trzylatka (i nauczyć że tak nie wolno )krzyków w sklepie? Prawie każde wejście nawet do małego sklepiku kończy się histerią - mały potrafi położyć się na podłogę, uparcie stać w jednym miejscu przez kilka minut, powiedzieć mi że mnie nie kocha itp… Jest mi wstyd przed ludźmi bo nie każdy to rozumie. Usłyszałam już na swój temat kilka uwag jaka to jestem niedobrą mamą, bo nie chcę czegoś kupić (tylko że to były drobiazgi np. kolejny mały samochodzik którym i tak by się nie bawił po odejściu z kiosku, albo jakieś pocztówki bo były kolorowe...itp) 

- pisze na forum gazeta.pl jedna z mam. 

Dziecko nie zna wartości pieniądza, dlatego w jego przypadku kauczukowa piłeczka za 1 zł może mieć wartość zabawki za kilkadziesiąt zł. Chodzi o samo wymuszanie kupienia czegoś. Pod postem pojawiło się mnóstwo komentarzy innych rodziców, którzy przyznają, że ich dzieci również terroryzują lub terroryzowały ich w sklepach. Niektórzy ze wstydem przyznają, że zdarzało im się ustąpić "dla świętego spokoju".  Na szczęście, w wielu przypadkach dzieci "wyrosły" z takiego zachowania.

Mój syn zachowywał się tak samo. Wrzeszczał w każdym sklepie i rzucał się na podłogę. Żadne argumenty do niego nie docierały. Wyrósł z tego i jest bardzo grzecznym i ułożonym chłopcem. 
Prawie każdy rodzic zna ten problem

- piszą ludzie w komentarzach. 

Większość zaleca, żeby przeczekać, bo dziecko z tego wyrośnie. Inni podpowiadają, by wychodzić z dzieckiem ze sklepu, za każdym razem, gdy zacznie krzyczeć. W moim przypadku najlepiej sprawdzała się rozmowa przed wejściem do sklepu i ustalenie, co będziemy kupowali, a czego nie. Ale tak naprawdę każde dziecko jest inne. Jedno jest pewne, ustalenie granic jest ważne, rodzic nie może pozwolić się zdominować. Doskonale jednak rozumiem zawstydzone mamy, które popełniają ten "karygodny błąd wychowawczy" i ustępują, by nie słuchać komentarzy innych. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.