Choroboza w przedszkolach. "Była już wszawica, ospa i COVID"

Od września rodzice skarżą się na niekończące choroby. Niemalże co tydzień słyszą o nowej epidemii w placówce. COVID na większości nie robi już wrażenia. Jest mnóstwo innych wirusówek, czy zakażeń.

Można odnieść wrażenie, że od września w przedszkolach ciągle jest "coś". To "coś" to oczywiście przeróżne choroby, które chyba rozprzestrzeniają się wśród dzieciaków z prędkością światła. Rano zostawiamy w placówkach zdrowe dzieci, a po kilku godzinach dostajemy telefon, że trzeba je zabrać, "bo coś się dzieje", "bo kaszle", "bo ma gorączkę", "bo oczy spuchły" itd. Chyba każdemu rodzicowi skacze ciśnienie, gdy w ciągu dnia na ekranie telefonu pojawia się informacja, że dzwonią z przedszkola. To w 99 proc. zły zwiastun.

Co tydzień dostajemy maila z informacjami o kolejnych chorobach. Jeśli nie od dyrekcji, to widzę taką wiadomość na facebookowej grupce rodziców. Przez niespełna dwa miesiące przerobiliśmy już komunikaty o ospie, owsikach, grypie i COVIDZIE. W styczniu w sąsiedniej grupie była wszawica. Powiadomień o "tajemniczych nocnych wymiotach" nie zliczę, bo to co chwila ktoś melduje, że miał takie problemy

- opowiada nasza czytelniczka.

Zobacz wideo Szkarlatyna u dziecka - jak ją rozpoznać i jak leczyć?

Rodzice często mierzą się z problemem, co zrobić z dzieckiem, którego nie można zaprowadzić do przedszkola, bo jest chore, przeziębione, ma biegunkę czy jakąkolwiek inną dolegliwość. Nie ma co ukrywać, szefostwo też ma swoją cierpliwość i branie ciągłych zwolnień, w większości przypadków po prostu nie wchodzi w grę. Dlatego większość robi co może, by wyleczyć je domowymi sposobami.

Moje dzieci od 4 tygodni non stop COŚ mają. Jak nie katar, to kaszel. Nie jestem w stanie brać na miesiąc zwolnienia, bo dziecko ma gluty. Mam wrażenie, że ten katar się nie kończy. Na dwa dni się uspokaja, a potem w środę wstaje z zapchanym nosem. Baterie do inhalatora to kupujemy już w paczkach po 20 sztuk. Działa codziennie

— opowiada mama.

Dzieci w przedszkolach ciągle chorująDzieci w przedszkolach ciągle chorują Archiwum Prywatne

Z takim samym problemem mierzą się setki (a raczej tysiące) innych rodziców. Wystarczy wejść na jakiekolwiek forum, czy dołączyć do grupy rodzicielskiej na Facebooku, by trafić na wiele podobnych wpisów:

Mój Maciek poszedł w kwietniu zeszłego roku. Zaczął chorować we wrześniu. W miesiącach: październik — grudzień w przedszkolu był łącznie 14 dni (odpowiednio na miesiąc: 3;3;8). U niego było to zapalenie uszu x2, zapalenie oskrzeli x2, wiecznie ropny katar. Tyle że on ma skłonności alergiczne. Od stycznia zrobiłam przerwę, nie zdzierżyłam chorób dwójki (wiadomo, zarażał brata). Do kiedy, nie wiem, może do kwietnia

— pisze jedna z mam na forum.gazeta.pl.

Dziecko chore w piątek wieczorem? To standard

Choroby dzieci to jedno, ale pora kiedy zauważamy pierwsze objawy — to drugie. Nie wiem, jak to się dzieje, ale moje dzieci najczęściej zaczynają źle się czuć w piątek wieczorem. Wówczas pojawia się problem, czy jechać z nimi na SOR, a może wzywać lekarza do domu, co wiąże się z ubytkiem kilku stów z portfela. A może jeszcze spróbować leczyć dzieciaki w weekend domowymi sposobami i modlić się, by choroba się nie rozwinęła i w poniedziałek można było je wysłać do lekarza? W przypadku SOR-ów to znajomy lekarz często mi je odradza i zaleca, by jeździć tam, jeśli naprawdę nie ma innego rozwiązania i dziecko naprawdę potrzebuje pomocy medycznej.

Jeśli przywieziesz względnie zdrowe dziecko, to możesz mieć pewność, że po kilku godzinach na szpitalnym korytarzu, w wylęgarni zarazków, będzie naprawdę chore

- powtarza mi niczym mantrę, za każdym razem, gdy pytam co robić.

Poniedziałkowa walka o numerek do przychodni to standard

Idealnie, jeśli uda się przeczekać weekend i w poniedziałek umówić dzieciaki do lekarza. Ale wiadomo, że początek tygodnia to zacięta walka matek o miejsce u specjalisty. Każda stara się uprosić panią w rejestracji, by "gdzieś wcisnęła" jeszcze jednego małego pacjenta. Osobiście znam matki, które wożą paniom w przychodniach ciasta, wierząc, że dzięki temu znajdzie się później jakiś zaginiony numerek do lekarza. Nie wiem, czy to przynosi efekty. Chyba lepiej pojechać do pediatry i czekać pod salą, prosząc, by zgodził się obejrzeć dziecko. Mało który odmawia pomocy.

Od poniedziałku umawiałam już czterech lekarzy. Dwa razy pediatrę, laryngologa i okulistę. Syn ma zapalenie spojówek. Na korytarzu w przychodni za nami i przed nami dzieci z opuchniętymi oczami. Wszyscy to samo. Jak mówił mi lekarz, jedni mają tylko wirusowe, inni bakteryjne. Codziennie po pracy jeździmy po całej Warszawie do jakiegoś lekarza. Mam już tego serdecznie dość.

- żali się nasza czytelniczka.

I nie ma co się jej dziwić. Współczesne mamy i tak słyną z tego, że mają dużo na głowie (a często nawet dużo za dużo). Nie zapominajmy, że w przypadku choroby dziecka w grę wchodzi nie tylko pielgrzymka po przeróżnych lekarzach, ale i często nieprzespane noce. Dla większości gorączkujących, chorych dzieci, jedynym możliwym ukojeniem jest przytulenie mamy. A jak wiadomo, trudno cokolwiek zrobić z dzieckiem na rękach czy przy nodze.

Jedni z bezradności żartują, inni wyglądają wiosny

Niektórzy już z bezradności zaczynają z tzw. przedszkolnej chorobozy żartować, czego dowodem są chociażby zdjęcia na prześmiewczym profilu instagramowym @whos_your_daddy. Fotografia przedstawia wejście do szkoły z czterema różnymi ogłoszeniami odnośnie tego, jakie choroby panują w przedszkolu. Cztery jednocześnie? Czemu nie!

Choroby w przedszkolachChoroby w przedszkolach Instagram/whos_your_daddy

Są też tacy, którzy żyją nadzieją, że wiosną skończy się ciągłe chorowanie:

Czekam na wiosnę, jak na zbawienie. Wszyscy mówią, że wtedy te choroby w przedszkolach się skończą. Nie wiem, czy w to do końca wierzę, ale chcę wierzyć. Dlatego wiosno przybywaj!

- napisała jedna z mam na facebookowej grupie dla rodziców.

Czy faktycznie wraz z ociepleniem przedszkolne choroby odejdą w zapomnienie? Przekonamy się już niebawem. A z jakimi chorobami zetknęły się wasze dzieciaki tej zimy?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.