Wiele kobiet bierze zwolnienie już na samym początku ciąży, inne pracują prawie do samego porodu. Pracodawcy mają do tego różne podejście, ale przyznają, że w niewielkich firmach zniknięcie pracownika z dnia na dzień to spory problem.
Zwolnienia lekarskie w ciąży nie są, a przynajmniej nie powinny być, wystawiane na żądanie. Oczywiście, żaden lekarz nie może odmówić go ciężarnej pacjentce, jeśli bardzo źle się czuje, albo – co gorsza – ciąża nie przebiega prawidłowo. Na forach internetowych można bez problemu zdobyć namiary na specjalistę, który bez problemu wystawia zwolnienie, nie wnikając, czy faktycznie jest taka potrzeba.
Niektórzy pracodawcy mają swoim podwładnym za złe, że traktują zwolnienie w ciąży jak dodatkowy, wielomiesięczny urlop. Szczególnie wtedy, gdy idą na nie z dnia na dzień.
Mam niewielką firmę, w której pracuje sporo kobiet. Jest to praca głównie biurowa. Staram się być dobrym pracodawcą i być w porządku do swoich podwładnych. Nigdy nie komentowałem zwolnień kobiet w ciąży, a nawet potrafiłem interesować się później, czy wszystko w porządku. Ale ta sytuacja mocno mnie zirytowała
- pisze nasz czytelnik.
Otóż jedna z pracownic wzięła zwolnienie w ciąży na samym początku i to bez wcześniejszej zapowiedzi. Wykonywała dość ważne zadania w firmie, więc przez pierwszy tydzień miał w niej panować niemały chaos. Nie byłoby jednak żadnych pretensji, gdyby nie to, że podwładna z nudów cały czas odwiedzała koleżanki w pracy i przesiadywała z nimi na kawie i pogawędkach.
Dziewczyna zostawiła nas z dnia na dzień. No dobrze może źle znosi ciążę, sam mam dzieci i pamiętam, jak żona kiepsko się czuła na samym początku. Okazało się jednak, że w tym przypadku jest inaczej. Pracownica przychodziła do firmy kilka razy w tygodniu. Po co? Żeby wypić kawę z koleżankami i poplotkować. Sama przyznała, że w domu się nudzi... No ręce mi opadły
- pisze czytelnik.
Cóż trzeba przyznać, że sytuacja miała prawo zdenerwować pracodawcę. Nie wiemy jednak, jaki stosunek do pracy miała sama podwładna. Być może obowiązki, które na co dzień wykonywała były dla niej bardzo stresujące, a nie chciała denerwować się, będąc w ciąży? A może faktycznie wzięła zwolnienie dlatego, że miała taką możliwość.
Wiele pracownic idzie na zwolnienie w ciąży w pierwszych miesiącach. Większość jednak uprzedza mnie o tym, że nie najlepiej się czuje i za tydzień już nie będzie przychodzić do pracy. Wtedy mam czas na zorganizowanie zastępstwa itp. Wszystko rozumiem, ale żeby wziąć zwolnienie i przychodzić prawie codziennie do pracy na kawę, to już uważam za bezczelne. Poza tym przeszkadzała innym pracownikom, którzy mieli swoją pracę do wykonania
- relacjonuje nasz czytelnik.
Jak przyznaje, jest mu trudno sobie wyobrazić, że pracownica po urlopie macierzyńskim wróci jak gdyby nigdy nic do pracy i ich stosunki będą takie jak wcześniej.
Nikt nie ma zamiaru się mścić, ale na pewno żal pozostanie. I będę pamiętał o tym, jaki ma stosunek do pracy, więc to nie będzie dla niej korzystne. Szkoda, ale wolę skupić się na pracownikach, którym mogę ufać
- zapowiada.
Ciężarnej, jeśli jest zatrudniona na umowę o pracę, przysługuje 270 dni zwolnienia, więc realnie może być na nim przez całą ciążę. Pracodawca płaci za pierwsze 33 dni. Później jest wypłacany już zasiłek chorobowy z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Należy podkreślić, że pracownica przez cały ten czas otrzymuje prawo do 100 proc. średniomiesięcznego wynagrodzenia.
Pracownicy ZUS mogą przeprowadzić kontrolę kobiety przebywającej na zwolnieniu w trakcie ciąży, by sprawdzić, czy wykorzystuje je zgodnie z przeznaczeniem. Rzadko jednak się o tym słyszy.
Kobieta od momentu zajścia w ciążę podlega ochronie, jeśli chodzi o pracę. Pracodawca nie może wypowiedzieć, czy rozwiązać umowy. W przypadku, gdy pracownica zajdzie w ciążę, będąc na okresie próbnym trwającym 3 miesiące, to jej umowa z mocy prawa zostaje przedłużona automatycznie do dnia porodu. Co ciekawe, zakaz rozwiązania umowy o pracę w czasie ciąży obowiązuje również w przypadku, gdy pracownica jest w okresie wypowiedzenia.