W trzecim trymestrze ciąży Natalie Phelps zaczęła odczuwać silne bóle w dolnej części pleców, miednicy i okolicach odbytu. Lekarz stwierdził, że to hemoroidy i dolegliwości miną po porodzie. Tak się jednak nie stało. Objawy stały się jeszcze bardziej bolesne.
Więcej podobnych historii przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Gdy po raz kolejny wybrała się do lekarza, usłyszała, że jej problem tkwi w głowie. Ból miał być objawem psychosomatycznym, a powodem był stres związany z przedwczesnym porodem i pandemią. Natalie nie była przekonana. – Naprawdę szybko straciłam ciążowe kilogramy i pamiętam, że myślałam: Wow, czyli to karmienie piersią naprawdę działa – wspominała Natalie w rozmowie z Today.com. Do bólu dołączyły jednak problemy z wypróżnianiem. To wtedy dotarło do niej, że objawy nie mają związku z porodem. Dziewięć tygodni po wyjściu ze szpitala Natalie zgłosiła się do swojej ginekolożki, która zasugerowała wizytę u gastroenterologa. Kobieta jednak zgłosiła się najpierw do lekarza rodzinnego i, jak sama wspominała, to był ogromny błąd. W trakcie badania nie znaleziono niczego niepokojącego, choć choroba nie dawała Phelps normalnie funkcjonować. – Nie mogłam chodzić, nie mogłam siadać. Całą noc płakałam – wspominała kobieta. Lekarka w końcu zasugerowała Natalie wizytę u terapeuty i przepisała jej antydepresanty. W końcu 38-latka, za namową znajomego, w lipcu 2020 roku zgłosiła się na kolonoskopię. Nie podejrzewała raka.
Myślałam, że obudzę się z zapaleniem jelita grubego albo z chorobą Crohna. Czymś mało zabawnym, ale na pewno nie z rakiem
– przyznała w Today.com.
Badanie wykazało guza wielkości piłki golfowej, a lekarze mieli stuprocentową pewność, że to rak jelita grubego. Po dalszych badaniach okazało się, że to rak IV stopnia.
Pamiętam, że szlochałam niekontrolowanie, myślałam, że umrę i zostawię 4-miesięczne dziecko z mężem
– wspominała.
Natalie miała przerzuty na wątrobie. Przeszła chemioterapię i radioterapię. W kwietniu 2021 roku przeszła operację, w trakcie której usunięto jej odbytnicę, macicę, jajniki, dwie trzecie pochwy, którą zrekonstruowano ze skóry pobranej z uda. Usunięto też guz.
Operacja trwała 18 godzin i pozostawiła mnie z kolostomią, menopauzą i ogromnym bólem miednicy. Ale udało się usunąć guz, a ja wciąż tu jestem
– pisała na swoim profilu na Instagramie. W styczniu 2023 roku za jego pośrednictwem poinformowała, że w trakcie badań znaleziono nowe przerzuty - zmiany w płucach i guz mózgu. Natalie Phelps jednak się nie poddaje. Ma też nadzieję, że jej historia przekona innych do walki o swoje zdrowie i nielekceważenia objawów.