Lekarz powiedział 38-letniej mamie, że choroba tkwi tylko w jej głowie. Okazało się, że to rak IV stopnia

38-letnia Natalie Phelps po porodzie usłyszała od lekarzy, że odczuwane przez nią bóle brzucha i inne dolegliwości to problem, który ma źródło w jej głowie. Objawy jednak nie mijały, w końcu w trakcie badania okazało się, że to rak jelita grubego IV stopnia.

W trzecim trymestrze ciąży Natalie Phelps zaczęła odczuwać silne bóle w dolnej części pleców, miednicy i okolicach odbytu. Lekarz stwierdził, że to hemoroidy i dolegliwości miną po porodzie. Tak się jednak nie stało. Objawy stały się jeszcze bardziej bolesne.

Zobacz wideo Przedwczesny poród, infekcja u matki, dziecko na OIOM-ie, a do tego COVID. Poruszająca historia w "Mamy czas"

Więcej podobnych historii przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Usłyszała od lekarzy, że problem tkwi w głowie. Diagnoza okazała się fatalna

Gdy po raz kolejny wybrała się do lekarza, usłyszała, że jej problem tkwi w głowie. Ból miał być objawem psychosomatycznym, a powodem był stres związany z przedwczesnym porodem i pandemią. Natalie nie była przekonana. – Naprawdę szybko straciłam ciążowe kilogramy i pamiętam, że myślałam: Wow, czyli to karmienie piersią naprawdę działa – wspominała Natalie w rozmowie z Today.com. Do bólu dołączyły jednak problemy z wypróżnianiem. To wtedy dotarło do niej, że objawy nie mają związku z porodem. Dziewięć tygodni po wyjściu ze szpitala Natalie zgłosiła się do swojej ginekolożki, która zasugerowała wizytę u gastroenterologa. Kobieta jednak zgłosiła się najpierw do lekarza rodzinnego i, jak sama wspominała, to był ogromny błąd. W trakcie badania nie znaleziono niczego niepokojącego, choć choroba nie dawała Phelps normalnie funkcjonować. – Nie mogłam chodzić, nie mogłam siadać. Całą noc płakałam – wspominała kobieta. Lekarka w końcu zasugerowała Natalie wizytę u terapeuty i przepisała jej antydepresanty. W końcu 38-latka, za namową znajomego, w lipcu 2020 roku zgłosiła się na kolonoskopię. Nie podejrzewała raka.

Myślałam, że obudzę się z zapaleniem jelita grubego albo z chorobą Crohna. Czymś mało zabawnym, ale na pewno nie z rakiem

– przyznała w Today.com.

 

Lekarze wykryli raka IV stopnia. "Pamiętam, że szlochałam niekontrolowanie"

Badanie wykazało guza wielkości piłki golfowej, a lekarze mieli stuprocentową pewność, że to rak jelita grubego. Po dalszych badaniach okazało się, że to rak IV stopnia.

Pamiętam, że szlochałam niekontrolowanie, myślałam, że umrę i zostawię 4-miesięczne dziecko z mężem

– wspominała.

 

Natalie miała przerzuty na wątrobie. Przeszła chemioterapię i radioterapię. W kwietniu 2021 roku przeszła operację, w trakcie której usunięto jej odbytnicę, macicę, jajniki, dwie trzecie pochwy, którą zrekonstruowano ze skóry pobranej z uda. Usunięto też guz.

Operacja trwała 18 godzin i pozostawiła mnie z kolostomią, menopauzą i ogromnym bólem miednicy. Ale udało się usunąć guz, a ja wciąż tu jestem

– pisała na swoim profilu na Instagramie. W styczniu 2023 roku za jego pośrednictwem poinformowała, że w trakcie badań znaleziono nowe przerzuty - zmiany w płucach i guz mózgu. Natalie Phelps jednak się nie poddaje. Ma też nadzieję, że jej historia przekona innych do walki o swoje zdrowie i nielekceważenia objawów.

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.