Więcej tematów związanych z życiem rodzinnym na stronie Gazeta.pl
To nie do końca tak. Wszy głowowe nie mają żadnego związku z higieną - żyją też w czystych, pachnących szamponem włosach. Przekonanie, że pojawiają się z powodu niedostatecznej higieny, to efekt mylenia ich z wszami odzieżowymi. Te rzeczywiście żyją w brudnych, niezmienianych ubraniach, ale to nieco inny rodzaj pasożytów. Poza tym wszy u chłopców występują trzykrotnie rzadziej niż u dziewczynek.
Też, ale nie tylko. Do zarażenia dochodzi, gdy zetkniemy się głową z włosami osoby zarażonej. Chłopcy żyją dalej od siebie niż dziewczynki, mniej się przytulają, mniej szepczą na ucho. Częściej też mają właśnie krótsze włosy, co utrudnia wszom przejście na głowę. Poza tym niektóre osoby mają po prostu mniejsze skłonności do wszawicy - podobnie jak z komarami - niektórych gryzą bardziej niż innych. Tak więc proszę jeszcze nie otrąbywać zwycięstwa - dzieci przestają łapać wszy, dopiero gdy mają jakieś 12-14 lat. Do tego ten wiek dotyczy najmłodszego domownika, bo wśród rodzeństw - i rodzin generalnie - wszy rozprzestrzeniają się błyskawicznie.
Tak, wszawica jest wręcz utożsamiania z drapaniem, u większości ludzi wszy powodują silny świąd, jednak ten pojawia się zazwyczaj dopiero po jakimś czasie. Wczesne stadia wszawicy wcale go nie wywołują. Zwykle, gdy zauważamy, że dziecko się drapie, oznacza to, że na jego głowie żyje już drugie lub trzecie pokolenie wszy, więc jest to już dość zaawansowane stadium. Nie jest to jednak reguła, bo u niektórych osób świąd nie występuje wcale.
Koniecznie sprawdzić głowę dziecka. Najprostszy sposób to po prostu przeglądanie włosów w dobrym świetle, chociaż bywa zawodny, bo dziecko się kręci, trudno nam skupić wzrok na poszczególnych kosmykach. Poza tym na wczesnych etapach wszy i gnid jest mało, łatwo je więc przeoczyć. Dużo skuteczniejszym sposobem jest przeczesywanie zwilżonych włosów gęstym metalowym grzebieniem - wtedy możemy na spokojnie obejrzeć, co na tym grzebieniu zostaje, a jeśli mamy wątpliwości zrobić zdjęcie, zbliżenie etc. Poza tym w trakcie nawet takiego pobieżnego przeczesywania może się zdarzyć, że wyczeszemy dorosłe osobniki, które właśnie się na głowie osiedlają.
Usunięcie wszy i gnid z jednej głowy trwa u nas przeciętnie dwie godziny. Tyle czasu doświadczona, wprawiona pielęgniarka potrzebuje na dokładne usunięcie pasożytów, umycie włosów i sprawdzenie całej głowy pasmo po paśmie. Oczywiście komuś, kto nie ma wprawy może zająć to dłużej, ale nadal mówimy o jednym popołudniu czy wieczorze.
Niekoniecznie. Wszawica nadal jest zapewne obecna w środowisku dziecka - w końcu od kogoś się tymi wszami zaraziło. A ten ktoś może nadal je mieć, co więcej, chodząc z nimi przez kilka tygodni czy miesięcy z dużym prawdopodobieństwem zaraził kolejne dzieci ze swojego otoczenia. I tak długo, jak wszyscy nie podejmą właściwych kroków, wszy mogą do nas systematycznie wracać. Tu ważna jest więc komunikacja między rodzicami, ze szkołą czy przedszkolem.
To prawda. Wstydzimy się wszy i zwalczamy je w tajemnicy, przez co roznoszą się w całej klasie czy grupie i męczymy się z nimi miesiącami.
Niewiele. U dziecka idącego do szkoły czy przedszkola warto ciasno spinać włosy i używać preparatów odstraszających wszy. I powtarzam do znudzenia - często sprawdzać głowę. A jeśli jednak dziecko się zarazi, podjąć odpowiednie działania. Rodzice często popełniają jednak te same błędy.
Po pierwsze - nadużywają preparatów aptecznych, wierząc, że załatwią sprawę. A nie załatwią, bo choć preparaty radzą sobie z wyklutymi osobnikami, są mniej skuteczne w odniesieniu do gnid. Gnidy trzeba po prostu mechanicznie usunąć. To jedyna metoda, żeby mieć pewność przerwania zarażenia. Po drugie - inwestują czas i energię w niewłaściwe działania - jak opętani sprzątają domy, gotują pościel, ozonują pomieszczenia. Bez sensu, bo wszy nie żyją poza głową człowieka. I po trzecie - muszą przestać zatajać fakt, że dziecko miało wszy. O wszach trzeba rozmawiać!
Bo temat wszy był zupełnie bezpański - typowy gorący kartofel, którym nikt nie chciał się zajmować. Jako mama dwóch długowłosych córek sama szukałam pomocy i jej po prostu nie było. A więc wypowiedziałam wszom wojnę systemową (śmiech). Założyłam firmę, która ma nieść pomoc rodzicom, którzy nie chcą lub nie umieją samodzielnie poradzić sobie z wszami. Przychodzą do nas również mamy, które same usunęły wszy swoim dzieciom, ale zaraziły się od nich i potrzebują pomocy z własnymi głowami. Usunięcie gnid wymaga cierpliwości, dokładności, dobrego wzroku, pewnych zdolności manualnych. Nasze pielęgniarki to po prostu potrafią. Wizyta u nas przynosi ulgę - wychodzi się od nas z umytą, piękną głową bez jednej gnidy, i bez poczucia winy, bo wszystkim tłumaczymy, że wszawica nie wynika z zaniedbań czy właśnie braku higieny, od czego zaczęłyśmy naszą rozmowę.
Tak i w pewnym sensie polubiłyśmy te stworzonka (śmiech). Są fascynujące, można opowiadać o nich w nieskończoność, a dzieci uwielbiają "wszowe" ciekawostki. Na przykład to, że wszy oddychają pupą - przetchlinki oddechowe wszy umieszczone są w odwłoku. Albo, że wesz słoniowa ma trąbę - taki długi narząd, który pozwala przebić grubą skórę słonia.
Nie, trzeba się wręcz z niej cieszyć (śmiech). Bo to znaczy, że dziecko ma przyjaciół, żyje blisko z innymi dziećmi i jego rozwój społeczny jest prawidłowy! Wszami nie zarażamy się przecież przez smartfona.