Kiedy choruje dziecko, rodzice robią wszystko, nie tylko, aby wyleczyć malucha, ale często także uratować mu życie. Jednak dopóki jest nadzieja, walka trwa. Niestety zdarzają się sytuacje, kiedy dziecko odchodzi nagle i nie chodzi o wypadek. Przykładem jest mały chłopiec imieniem Carter.
Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Na TikToku pewna mama podzieliła się wyjątkowo smutną historią, która spotkała ich rodzinę. Jeden z jej synów odszedł pomimo braku jakichkolwiek oznak, że ze zdrowiem może być coś nie tak. Młodszy chłopiec imieniem Carter był pogodnym maluchem, lubił bawić się ze swoim starszym bratem i był wciąż uśmiechnięty. Nic nie wskazywało na to, że wkrótce odejdzie.
Niestety pewnego dnia maluszek już się nie obudził. Ta tragedia stała się o wiele bardziej dotkliwa ze względu na fakt, że nikt nie znał przyczyny zgonu. Patolog był jednak mocno zdeterminowany, aby poznać przyczynę zdarzenia, zwłaszcza że niemowlę nie chorowało. Mama podzieliła się wynikami prowadzonych badań. Okazało się, że maluch był jednym z dzieci, które zmarło na skutek SIDS, czyli nagłej śmierci łóżeczkowej. Przyczyny tego zjawiska nie są znane.
SIDS określane także skrótem SUDI (Sudden unexpected death in infants), to nagła i niespodziewana śmierć u niemowląt. Pomimo znacznego rozwoju medycyny nieznane są przyczyny zgonów dzieci. Zjawisko to dawniej nazywano "śmiercią łóżeczkową" do nagłego zgonu może dojść o każdej porze dnia, jednak najczęściej maluszek odchodzi po cichu we śnie.
Jak zapobiegać SIDS? Okazuje się, że pewne praktyki zwiększają bezpieczeństwo malucha. Na stronie internetowej zarządzanej i autoryzowanej przez Departament Zdrowia, Rząd Stanu Victoria w Australii możemy przeczytać następujące zalecenia: