Ferie zimowe co roku są czasem szczególnie wyczekiwanym przez uczniów. W tym roku pierwszy termin rozpoczął się 16 stycznia, a ostatni zakończy się 26 lutego. Wielu rodziców decyduje się na zaplanowanie urlopu w tym okresie i wspólny wyjazd z dziećmi. Niestety, wyprawa w góry w dobie inflacji to potężny wydatek. Nie zawsze jednak tak było.
Biały śnieg, biały śnieg i jeszcze raz biały śnieg. Kilka dekad temu ferie nie były rytualnym ubojem portfeli turystów, lecz faktycznie okazją do odpoczynku. A przynajmniej tak wspominają ten okres ludzie, który w PRL-u spędzali zimową przerwę w polskich górach. "Nie było lansu na stokach, tych plastikowych zabawek, świecidełek na każdym kroku. Kolorowych chemicznych slushy, plastikowych ciupag i opłat za przejście na Gubałówkę" - opowiada nam pan 50-letni pan Michał.
Faktycznie odpoczywało się od miasta. Otaczał nas majestat gór, natura. Górale też naciągali nas ceprów, ale chociaż jak się kupiło od babiny ten wełniany sweter to nosiło się go latami i był to najcieplejszy ciuch. Teraz za podobne "swetry islandzkie" płaci się grube pieniądze. Mój z lat 70. jest w stanie idealnym i pożycza go ode mnie wnuczka, opowiada pani Iwona, stała bywalczyni gór w PRL.
Sanie Narodowe Archiwum Cyfrowe
Ferie w latach 70. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Zakopane Narodowe Archiwum Cyfrowe
Zakopane Narodowe Archiwum Cyfrowe
Panorama gór Narodowe Archiwum Cyfrowe
Miasto Narodowe Archiwum Cyfrowe
Na stronie Narodowego Archiwum Cyfrowego udostępniono zdjęcia z ferii zimowych z 1970 roku. Widać na nich, jak spędzano czas w Zakopanem. Jak opisywaliśmy w jednym z poprzednich artykułów, obecnie ceny karnetów narciarskich porażają rodziców. Nie zmienia to jednak faktu, że chętnym na wycieczki w polskie góry nie brakuje. Dziś w czasie ferii możemy cieszyć się profesjonalnymi wyciągali narciarskimi, sztucznym naśnieżaniem, eleganckimi pokojami hotelowymi i masą straganów z przekąskami i plastikowymi zabawkami dla dzieci. Kiedyś Zakopane prezentowało się jednak inaczej. Widać to we wspomnieniach pana Krzysztofa:
Na pewno było mniej lansu na stokach. Chyba że na sportowe umiejętności, nie to co teraz. Przez przypadek wejdzie się komuś na nartę pod wyciągiem, to zaraz litania, ile to pieniędzy, że sprzęt z Francji dla profesjonalistów. Narciarze idą na stok, aby się pokazać, najeść kiełbasy i opić piwska. PRL miał niewiele dobrych stron, ale ferie były jedną z nich.
Wypoczywający w ferie Narodowe Archiwum Cyfrowe
Stragany z czapkami Narodowe Archiwum Cyfrowe
Narty Narodowe Archiwum Cyfrowe
Narciarze Narodowe Archiwum Cyfrowe
Wypożyczalnia Narodowe Archiwum Cyfrowe
Rodzice z dziećmi Narodowe Archiwum Cyfrowe
W latach 70. zimy były bardziej mroźne i nikt nie potrzebował sztucznego naśnieżania, bo na niedobór śniegu nie można było narzekać. Zamiast plastikowych zabawek na straganach sprzedawano jedynie lokalne wyroby, góralskie czapki i ciepłe swetry.
Zakopane Narodowe Archiwum Cyfrowe
Spacer Narodowe Archiwum Cyfrowe
Stragany Narodowe Archiwum Cyfrowe
Sanie Narodowe Archiwum Cyfrowe
W latach 70. nie każdy mógł pozwolić sobie na taki wyjazd i chociaż wyciągów było dużo mniej, to i kolejek przed nimi nie było. Po sprzęt nie chodzono do sklepów sportowych. Z pomocą przychodziły przyzakładowe wypożyczalnie. Czasem zdarzało się, że lepszy sprzęt wysyłały bliskim rodziny zza granicy. Dzieciom nie brakowało jednak wiele do szczęścia. Chętnie chodzono na sanki albo zjeżdżano na workach z ośnieżonych górek. Na wyjazdy zorganizowane bez rodziców dzieci jechały pociągami wraz z opiekunami. Rodzice nie martwili się i nie wydzwaniali, a maluchy często spały w polowych warunkach w wieloosobowych salach. Nikt jednak nie narzekał.