Ma sześcioro dzieci, ale tylko dwoje z nich jest prawdziwe. "Ta kobieta potrzebuje pomocy"

Patrząc na nich widać dużą, szczęśliwą rodzinę. Mama, tata i sześcioro dzieci, w tym czworo to niemowlęta. Co w takim razie powoduje, że muszą mierzyć się na co dzień z hejtem i niezrozumieniem ludzi? Kontrowersyjne jest, że niemowlęta to lalki.
Zobacz wideo Sylwia Nowak słyszała od koleżanek "nie przejmuj się", a mama się modliła. Pomogło jej coś innego

Niestandardowa wielodzietna rodzina

Christina i jej mąż Bill mieszkają w Teksasie. Wychowują tam sześcioro dzieci - Grace, Joy, Noah, Dax, Chloe i Clare. Wyglądają jak spełniona, szczęśliwa i kompletna rodzina. Ich codzienność jest niemal taka sama jak innych wielodzietnych rodzin: wspólne posiłki, przewijanie, karmienie, nieustanna opieka. Para kilka miesięcy temu wystąpiła w programie, można go obejrzeć na platformie Youtube, pod nazwą @truly. Ich historię obejrzało ponad 10 milionów ludzi. Wielu z nich bez ogródek napisało co myśli o ich decyzji, piszą wprost że zupełnie tego nie rozumieją. Dokładnie chodzi o czwórkę młodszych dzieci.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Lalki stały się nie tylko formą terapii, ale również realnymi członkami rodziny

Dwie starsze córeczki Christiny i Billa to energiczne, wesołe, mądre dziewczynki. Czwórka młodszych niemowląt to z wyglądu idealne, spokojnie, ciche dzieci. Wielu internautów nie może zrozumieć, jak można tworzyć rodzinę z lalkami. Bo właśnie tym są niemowlęta. Słynne lalki reborn - ich skóra wygląda jak niemowlęca, mają fałdki, przebarwienia, krostki. Kobieta przedstawiając każde z dzieci, twierdzi nawet że jedna z córeczek - Chloe, jest do niej niezwykle podobna. W programie opowiedzieli jak wygląda ich codzienność. Co robią każdego ranka. Jak przewożą dzieci w fotelikach i jak wyglądają ich spacery. Zarówno Christina, jak i jej mąż twierdzą, że doskonale zdają sobie sprawę z tego, że to "tylko" lalki, ale to właśnie one pomogły jej uporać się po poronieniu i śmierci mamy. Lalki stały się formą terapii i choć początkowo dla Billa było to dziwne, teraz żadne z nich nie wyobraża sobie innego życia. 

 

Krytyka i niezrozumienie internautów

Na jednym z nagrań Christina zaprezentowała jak lalki przychodzą na świat. Każda lalka jest w "worku owodniowym", następuje "cięcie cesarskie" i ekscytacja z powodu poznania płci. Od czasu kiedy lalki pojawiły się w ich rodzinie Christina odzyskała chęć do życia. Wspólnie z mężem twierdzą, że dopiero teraz czują się szczęśliwą i przede wszystkim pełną rodziną. Pod filmikiem zamieszczonym z ich udziałem pojawiło się niespełna trzy tysiące komentarzy. Mnóstwo ludzi otwarcie krytykuje małżeństwo i ich decyzje. Zastanawiają się jaki to będzie miało wpływ na życie dwóch dorastających córek. Uważają, że Christina powinna udać się na odpowiednią terapię. Ale pojawiły się również głosy pełne współczucia i empatii. 

Rozumiem wpływ poronienia na kobietę zarówno fizycznie, jak i psychicznie, ponieważ sama przeszłam przez 4 poronienia, jedno z nich miało miejsce pod koniec pierwszego trymestru. Wydaje mi się to trochę przesadne i może zaszkodzić jej relacjom z dwiema prawdziwymi córkami. Myślę, że potrzebuje poradnictwa w żałobie.
To rzeczywiście wydaje się dość łamiące serce. Widzę smutek kobiety po stracie dzieci i matki. Smutne jest jednak to, że córkom poświęca się czas i uwagę na „opiekę" nad lalkami. Odgrywanie ról 24/7 bardziej przypomina patologię niż zdrowe radzenie sobie.
Ich problem polega na tym, że jeśli traktują je jak prawdziwe dzieci, oznacza to, że rodzice spędzają piekielnie dużo czasu na rozpieszczaniu i zwracaniu uwagi na lalki, które tak naprawdę nie są prawdziwe. Ten czas mógłby być poświęcony ich rzeczywistym córką, które potrzebują ich niepodzielnej uwagi w latach, w których się kształtują. Rozumiem potrzebę, aby kobieta chciała się czymś zająć po śmierci dziecka, ale fakt, że wciąż wydaje się być tak rozdarta i emocjonalna, nawet mówiąc, że prawie nigdy nie mówi o bólu śmierci, sprawia, że ta obsesja na punkcie fałszywych lalek może być szkodliwa dla jej zdrowia psychicznego. Mam nadzieję, że dostanie pomoc psychiatryczną i że jej mąż się obudzi i przestanie podsycać to zauroczenie.
To jest naprawdę smutne, współczuję jej córkom. Ona potrzebuje pomocy.
Myślałam, że będę się czuł niekomfortowo oglądając ten film, ale widzę tylko miłość i wsparcie. Cieszę się, że obejmuje coś, co przynosi jej komfort i szczęście, a jej kochany mąż stoi twardo po jej stronie.
Na początku zastanawiałam się "co do cholery?", ale kiedy to oglądam, naprawdę widać, że troszczy się o swoje dzieci i te lalki. Od momentu wyjęcia z pudełka, i wiecie co… mamy tylko jedno życie i jeśli to pomaga jej i jej rodzinie, niech tak będzie.

Zobacz też: najgorętsze modowe trendy na Avanti24.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA