"Boimy się przyjąć księdza po kolędzie, bo będzie pytał o ślub i potomstwo"

- Nasi rodzice powtarzali - gość w dom, Bóg w dom. Tłumaczyli, że serdeczne przyjęcie kapłana da radość i gościnność w naszym domu. Teraz kiedy mieszkamy już razem, pojawiają się pewne obawy związane z przyjęciem księdza do naszego mieszkania. Choć jesteśmy w trakcie planowania ślubu i wesela, to według kościoła żyjemy bez ślubu, czyli w grzechu. Nie wiemy, jak ksiądz zareaguje na to, jak postępujemy - tłumaczy nasza redakcyjna koleżanka, która chce pozostać anonimowa.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>

Zobacz wideo Jakich życzeń nie składać w święta?

"Rodzice kierowali się tym, czego nauczyli ich rodzice, a my tego samego pragniemy dla naszych dzieci"

W moim rodzinnym domu i w domu mojego narzeczonego rodzice od zawsze pielęgnowali wartości katolickie. To im się udało, bo teraz my, jako dorośli ludzie, wierzmy i chodzimy do kościoła. Choć nie do końca zgadzamy się z niektórymi poglądami księży, to staramy się takimi sytuacjami nie przekreślać swojej wiary. Nie jest łatwo, ale mamy określone wartości i właśnie nimi kierujemy się w życiu. Bardzo ważne są dla nas święta. Kiedy zbliża się adwent, staramy się przygotować do niego duchowo. 

Podczas wieczerzy wigilijnej czytamy Ewangelię, a po kolacji idziemy do kościoła na pasterkę. Ważne jest dla nas przeżywanie tych świąt, a nie cała otoczka.

Nie robimy tego z przymusu, tylko z potrzeby serca. Po latach da się to wszystko zauważyć. Rodzice kierowali się tym, czego nauczyli ich rodzice, a my tego samego pragniemy dla naszych dzieci. Taka jest kolej rzeczy. Jest jedna pewna rzecz, która bardzo nas stresuje. 

"Nasi rodzice powtarzali - gość w dom, Bóg w dom"

Z rodzinnych domów wynieśliśmy pewną tradycję dotyczącą przyjmowania księdza po kolędzie. W imię przysłowia, które zawsze nasi rodzice powtarzali - gość w dom, Bóg w dom. Tłumaczyli, że serdeczne przyjęcie kapłana da radość i gościnność w naszym domu. Teraz, kiedy mieszkamy już razem, pojawiają się pewne obawy związane z przyjęciem księdza do naszego mieszkania. Choć jesteśmy w trakcie planowania ślubu i wesela, to według kościoła żyjemy bez ślubu, czyli w grzechu. Nie wiemy, jak ksiądz zareaguje na to, jak postępujemy.

Boimy się przyjąć księdza po kolędzie, bo będzie pytał o ślub i potomstwo.

Nie chcemy niepotrzebnych dyskusji i nerwowego tłumaczenia. Nie wyprzedzam faktów, bo jeszcze przed narzeczeństwem zdarzało się, że kiedy ksiądz pytał o staż związku, to sugerował, że już może wypada "iść dalej". Wiem, że to samo będzie teraz, szczególnie że mieszkamy razem. 

"Ślub organizujemy, a potomstwo będzie, kiedy przyjdzie na to odpowiedni moment"

Pragniemy w naszym domu kapłana, który pomodli się z nami i porozmawia bez sugerowania, co powinniśmy robić. Przecież od tego jest kolęda. Znajomi mówią nam, że najczęściej ich spotkania z księżmi kończą się srogimi kazaniami o życiu i przestrzeganiu dekalogu. Do tego dochodzi postępowanie niezgodne z wartościami chrześcijańskimi. Co innego, gdybyśmy faktycznie przyszłościowo nie myśleli o ślubie i dzieciach. Mamy to na uwadze. Ślub organizujemy, a potomstwo będzie, kiedy przyjdzie na to odpowiedni moment. Nie chcemy chaosu i szybkich decyzji. Mamy plan na nasze życie, ale myśl o tym, że ktoś przyjdzie i będzie dawał nam lekcje i pouczał nas, nie pomaga. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA