Julian Tuwim nigdy nie doczekał się własnych dzieci. Zapewne przeszkodziła mu w tym zawierucha wojenna i tułaczka po świecie. Kiedy wrócił do kraju z emigracji, wraz z żoną postanowili adoptować dziecko. Wybór padł na małą Ewę, której losy zostały odmienione na zawsze. Kochał to dziecko i jak myślał, że nie słyszy, mówił jedno zdanie.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Julian Tuwim to jeden z najpopularniejszych poetów i pisarzy okresu dwudziestolecia międzywojennego. Współzałożyciel kabaretu literackiego "Pod Picadorem" i grupy poetyckiej "Skamander", a także bliski współpracownik tygodnika "Wiadomości Literackie". Urodził się w rodzinie zasymilowanych Żydów, jednak przez swoje pochodzenie często był prześladowany. Kiedy wybuchła wojna wyemigrował przez Rumunię i Włochy do Francji, następnie przedostał się przez Hiszpanię do Lizbony, a potem do Rio de Janeiro. Ostatecznie wyjechał do Nowego Jorku, gdzie mieszkał przez blisko pięć lat (1942–1946). Po zakończeniu wojny postanowił wrócić do kraju i zacząć normalne życie. Do pełni szczęścia brakowało tylko dziecka, jednak było już na to za późno. Zanim wybuchła wojna, postanowili, że nie będą mieć dzieci. Decyzję podjął sam poeta, ponoć z miłości do żony, ponieważ bał się, że w czasie porodu coś jej się złego mogło stać.
Jednak los nieco z nich zadrwił i Tuwim wraz z żoną postanowili adoptować dziecko. Ich wybór padł na 5-letnią Ewę z otwockiego domu dziecka. Dziewczynka żydowskiego pochodzenia miała mieć nowych rodziców.
Miałam pięć lat, jak dowiedziałam się, że mogę mieć ojca i matkę. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że to będą ludzie specjalni, znani. Pierwsze moje przeżycie było bardzo prywatne, niezwiązane z wielkością mojego ojca – spotkanie z kimś ogromnie ciepłym, serdecznym. Stopniowo zaczynałam sobie zdawać sprawę z tego, kim jest mój ojciec. To było tuż po ich powrocie ze Stanów. Musieli się w tym odnaleźć. Ale byli świetnymi rodzicami. Bardzo angażowali się w moje wychowanie. Ojciec wcześnie zaczął chorować, i wtedy izolował się trochę. Ale lubił słuchać, jak recytuję jego wierszyki, były zabawy, kiedy starał się na przykład wprowadzać trochę matematyki, którą lubiłam. Dotychczas mam książkę z tych lat p.t. „Lilavati". Podpisywał książki: Twój T.atuś
- wspomina Ewa Tuwim-Woźniak, cytowana przez portal pisarze.pl.
Interesujące jest jednak również to, że Tuwim jako poeta i pisarz, autor takich wierszy jak "Kwiaty polskie", czy "Do prostego człowieka" znany jest mało ze swojej prywatnej strony. A jak wspomina jego córka, on dzieci lubił bardzo i to właśnie z myślą o nich tworzył swoje dzieła. I tak samo mocno kochał swoją Ewę. Był dla niej całym światem, a ona dla niego.
Mój ojciec kochał dzieci, bardzo go rozczulały. Nawet jak źle się czuł, jak nie miał czasu, to widać było to wzruszenie. Był sobą. Obserwował mnie czasem i mówił do mojej mamy: look at her, myśląc, że nie słyszę, i że nie wiem, co to znaczy
- dodaje adoptowana córka pisarza, której słowa cytuje portal pisarze.pl.
Córka Juliana Tuwima, Ewa w 2006 r. założyła "Fundację im. Juliana Tuwima i Ireny Tuwim". Celem Fundacji jest udzielanie pomocy niepełnosprawnym i nieuleczalnie chorym dzieciom oraz niepełnosprawnej i nieuleczalnie chorej młodzieży, a także sprawowanie opieki nad dorobkiem artystycznym poety oraz jego siostry Ireny Tuwim-Stawińskiej.