Julian Tuwim nie miał dzieci, ale dla 5-letniej Ewy był "tatusiem". Jak myślał, że nie słyszy, mówił jedno zdanie

Juliana Tuwima większość z nas kojarzy jako tego, który pisał wiersze dla dzieci. "Lokomotywa" jest jedynym z takich utworów, który stworzył z myślą o tych najmłodszych czytelnikach. Nie doczekał się nigdy własnych dzieci. Po wojnie wraz ze swoją ukochaną żoną zdecydowali się na adopcje. Pod swój dach przyjęli małą Ewę i na zawsze odmienili jej świat. Dla niej Tuwim nie był wielkim pisarzem. Był tatusiem, którego bardzo kochała.

Julian Tuwim nigdy nie doczekał się własnych dzieci. Zapewne przeszkodziła mu w tym zawierucha wojenna i tułaczka po świecie. Kiedy wrócił do kraju z emigracji, wraz z żoną postanowili adoptować dziecko. Wybór padł na małą Ewę, której losy zostały odmienione na zawsze. Kochał to dziecko i jak myślał, że nie słyszy, mówił jedno zdanie.

Zobacz wideo Sposób na niejadka według Katarzyny Bosackiej? "Zapraszajmy dzieci do kuchni"

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Julian Tuwim jako "tatuś", czyli rodzinna historia pisarza

Julian Tuwim to jeden z najpopularniejszych poetów i pisarzy okresu  dwudziestolecia międzywojennego. Współzałożyciel kabaretu literackiego "Pod Picadorem" i grupy poetyckiej "Skamander", a także bliski współpracownik tygodnika "Wiadomości Literackie". Urodził się w rodzinie zasymilowanych Żydów, jednak przez swoje pochodzenie często był prześladowany. Kiedy wybuchła wojna wyemigrował przez Rumunię i Włochy do Francji, następnie przedostał się przez Hiszpanię do Lizbony, a potem do Rio de Janeiro. Ostatecznie wyjechał do Nowego Jorku, gdzie mieszkał przez blisko pięć lat (1942–1946). Po zakończeniu wojny postanowił wrócić do kraju i zacząć normalne życie. Do pełni szczęścia brakowało tylko dziecka, jednak było już na to za późno. Zanim wybuchła wojna, postanowili, że nie będą mieć dzieci. Decyzję podjął sam poeta, ponoć z miłości do żony, ponieważ bał się, że w czasie porodu coś jej się złego mogło stać. 

Jednak los nieco z nich zadrwił i Tuwim wraz z żoną postanowili adoptować dziecko. Ich wybór padł na 5-letnią Ewę z otwockiego domu dziecka. Dziewczynka żydowskiego pochodzenia miała mieć nowych rodziców.

Miałam pięć lat, jak dowiedziałam się, że mogę mieć ojca i matkę. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że to będą ludzie specjalni, znani. Pierwsze moje przeżycie było bardzo prywatne, niezwiązane z wielkością mojego ojca – spotkanie z kimś ogromnie ciepłym, serdecznym. Stopniowo zaczynałam sobie zdawać sprawę z tego, kim jest mój ojciec. To było tuż po ich powrocie ze Stanów. Musieli się w tym odnaleźć. Ale byli świetnymi rodzicami. Bardzo angażowali się w moje wychowanie. Ojciec wcześnie zaczął chorować, i wtedy izolował się trochę. Ale lubił słuchać, jak recytuję jego wierszyki, były zabawy, kiedy starał się na przykład wprowadzać trochę matematyki, którą lubiłam. Dotychczas mam książkę z tych lat p.t. „Lilavati". Podpisywał książki: Twój T.atuś

- wspomina Ewa Tuwim-Woźniak, cytowana przez portal pisarze.pl.

Interesujące jest jednak również to, że Tuwim jako poeta i pisarz, autor takich wierszy jak "Kwiaty polskie", czy "Do prostego człowieka" znany jest mało ze swojej prywatnej strony. A jak wspomina jego córka, on dzieci lubił bardzo i to właśnie z myślą o nich tworzył swoje dzieła. I tak samo mocno kochał swoją Ewę. Był dla niej całym światem, a ona dla niego.

Mój ojciec kochał dzieci, bardzo go rozczulały. Nawet jak źle się czuł, jak nie miał czasu, to widać było to wzruszenie. Był sobą. Obserwował mnie czasem i mówił do mojej mamy: look at her, myśląc, że nie słyszę, i że nie wiem, co to znaczy

- dodaje adoptowana córka pisarza, której słowa cytuje portal pisarze.pl.

Córka Juliana Tuwima, Ewa w 2006 r. założyła "Fundację im. Juliana Tuwima i Ireny Tuwim". Celem Fundacji jest udzielanie pomocy niepełnosprawnym i nieuleczalnie chorym dzieciom oraz niepełnosprawnej i nieuleczalnie chorej młodzieży, a także sprawowanie opieki nad dorobkiem artystycznym poety oraz jego siostry Ireny Tuwim-Stawińskiej.

Więcej o: