Mama nie spędza świąt z córkami. "Stwierdziłam, że nie będę się stresować"

Lauren Demetriou mieszka w Australii i to właśnie tam wychowuje dwoje dzieci. Ostatnio zdradziła, że nie zabrała ich na kolację wigilijną. "To najlepsza decyzja, jaką podjęłam w życiu" - twierdzi. Dodaje, że skorzystali na tym dorośli i najmłodsi.

Więcej historii rodziców przeczytasz na Gazeta.pl.

Lauren i jej były mąż Ben poznali się w 2003 roku. Mieli wówczas 21 i 23 lata. W 2010 roku pobrali się, a ich córki przyszły na świat kolejno w 2014 i 2016 roku. Niestety wraz z mijającymi latami, wypaliło się ich uczucie. Kilka lat po ślubie Lauren zaczęła mieć wątpliwości, czy podjęła dobrą decyzję. Ostatecznie w 2019 roku oboje zgodzili się, że nadszedł czas, aby pójść oddzielnymi ścieżkami. Od tamtej pory próbują wspólnie zrealizować tylko jeden cel: koncentrować się na dzieciach. Z tego właśnie powodu Lauren postanowiła spędzić Boże Narodzenie bez córek. Opowiedziała o tym w rozmowie z portalem Mamma Mia.

Zobacz wideo Sposób na niejadka według Katarzyny Bosackiej? "Zapraszajmy dzieci do kuchni"

Mama nie zabrała córek na wigilię

Święta Bożego Narodzenia były bardzo trudne w ich rodzinie, zanim doszło do rozstania. Oboje starali się, aby wypadły niemalże idealnie, przez co z czasem stały się obowiązkiem, a nie czasem odpoczynku i świętowania. 

Pamiętam wiele lat stresu, presji rodzinnej i braku zdrowych granic, chociaż nigdy Boże Narodzenie nie było dla mnie ważnym świętem

- mówiła w rozmowie z portalem Mamma Mia.

Dla mojego byłego to inna historia. Dla niego i jego bliskich Boże Narodzenie to uroczystość wzniosła i religijna. Myślę, że obecność dzieci wiele dla niego znaczy

- dodała. Właśnie z tego powodu odpuszcza i pozwala mężowi spędzić święta z córkami. Sama w tym czasie robi to, na co tylko ma ochotę: np. jedzie na wyjazd surfingowy z koleżankami. Twierdzi, że nie tylko ona na tym korzysta, ale też jej córki.

Myślę, że widzą, że po rozwodzie się dogadujemy i dzięki temu czują się bezpiecznie. Nigdy nie kłócimy się przy dzieciach, a jeśli kiedykolwiek będą miały jakieś pytania, na pewno im odpowiemy. Plus w ten sposób, świąteczne obchody nie odbywają się tylko w jeden konkretny dzień, ale trwają dłużej niż tydzień

- podkreśliła. Sama czuje się wyzwolona, że nie musi organizować "idealnego Bożego Narodzenia" i negocjować z innymi, co powinna kupić dzieciom.

Robię to, co chcę, i czuję się świetnie. Ben i ja możemy konsultować się w sprawie prezentów dla dziewczyn, jeśli to coś większego, ale teraz jest mniej stresu

- przyznała, a na koniec zauważyła: 

 Tak często, kiedy myślimy o rozwiedzionych rodzicach, skupiamy się na negatywach. Dla wielu może to być trudne, nie zrozumcie mnie źle. Ale mogą być też plusy.
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.