Najgorsze prezenty dla dziecka pod choinkę. "Zaczęła się gehenna"

Dzieci z niecierpliwością czekają na święta Bożego Narodzenia. Wiadomo - chodzi o prezenty. Nie wszystkie jednak okazują się bezpieczne, inne mogą być irytujące dla otoczenia, a jeszcze inne - bardzo kłopotliwe dla rodziców.

Więcej tematów związanych z nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia na stronie Gazeta.pl

Nadchodzące święta Bożego Narodzenia to doskonała okazja do obdarowania najbliższych. Zwykle najwięcej prezentów ze wszystkich domowników dostają dzieci, jednak nie wszyscy rodzice są z tego powodu zadowoleni. Najbliżsi, którzy chcą sprawić malcom radość, czasem kupują zabawki, które mogą być dla nich niebezpieczne lub zabawa nimi może spowodować poważne kłopoty. Chociaż zabawki, które trafiają na sklepowe półki w założeniu są bezpieczne dla dzieci (muszą spełniać określone normy, posiadać atesty, certyfikaty i być sprawdzone oraz przetestowane przez Inspekcję Handlową), należy pamiętać, że dzieci mają bujną wyobraźnię i wiele pomysłów na niekonwencjonalne wykorzystanie zabawek. Których lepiej unikać, wybierając się na świąteczne zakupy po prezenty? Podpowiadamy.

Lepiej unikać zabawek z magnesami

W mediach co jakiś czas pojawiają się informacje o kolejnych dzieciach, które trafiły do szpitala z powodu połknięcia magnesów neodymowych. Magnesy są interesującymi zabawkami, ale mogą też być bardzo niebezpieczne. Jakiś czas temu spytaliśmy Różę Hajkuś, rezydentkę pediatrii ze szpitala specjalistycznego w Jaśle, dlaczego lepiej unikać takich zabawek. "Kulki magnetyczne mają dwie cechy, które czynią je złem: SĄ KULKAMI. Czyli łatwo je połknąć i z jakiegoś powodu pełno dzieci to robi. Może kojarzy je z cukierkami, drażami itp. Ale małe kulki nie brzmią przecież źle dla jelita, raczej jak coś, co łatwo przejdzie. Tylko że... SĄ MAGNETYCZNE. W jelitach się połączą" - wyjaśnia i dodaje: "Wystarczą dwie kulki, żeby złączyć się, złapać między siebie ścianę jelita, doprowadzić do uszkodzenia, a potem (gdy sytuacja nie zostanie rozpoznana na tym etapie) do przedziurawienia ściany jelita. Perforacja jelit to stan zagrożenia życia. I zdarzają się zgony z tego powodu. Dlatego wśród milionów dostępnych zabawek, naprawdę warto się zastanowić, czy dzieciaki potrzebują takich z kulkami magnetycznymi, chociaż są fajne i ciekawe (moim zdaniem nie)". Lepiej więc, żeby pod choinką nie znalazły się zabawki z magnesami, jeśli w domu są małe dzieci. 

Zobacz wideo "Mamo, gdzie są moje pieniądze z komunii?". Adwokat: Dziecko powinno te pieniądze otrzymać

Pozornie niewinne rzepy

Lisa Tschirlig Hoelzle, mama dwójki dzieci opisała sytuację, która się zdarzyła, gdy jej dzieci zaczęły się bawić pozornie niewinnymi rzepowymi kulkami. Kobieta stwierdziła, że to zabawka, która była u nich w domu od dawna, ale nigdy wcześniej dzieci się nią jakoś szczególnie nie interesowały. Niestety któregoś dnia to się zmieniło i córeczka Lisy skończyła z wielkim kołtunem na głowie. 

Moja córka miała około 150 takich rzepów, ułożonych warstwowo i splątanych we włosach. Najgorszy był fakt, że gdy próbowałam je wyciągnąć, łączyły się ze sobą jeszcze bardziej. Wyjmowałam je ponad trzy godziny, gdy do domu wrócił mąż [...] Nim się zorientowaliśmy, była pierwsza w nocy, a Abigail nie była w stanie utrzymać oczu otwartych

- napisała mama dziewczynki na Facebooku. Po 20 godzinach w końcu udało się wyciągnąć wszystkie kulki. Następną godzinę dziewczynka spędziła w wannie z odżywką, po czym rodzice musieli dokładnie rozczesać jej włosy.

Mam wrażenie, jakbyśmy dokonali cudu

- dodała.

Grające i hałasujące zabawki

Chociaż takie interesują maluchy najbardziej, po czasie może się okazać, że rodzice mają ich serdecznie dosyć. Tym bardziej, ze święta się skończą, a zabawka z nami zostanie. Wystarczy przypomnieć opowieść naszej czytelniczki, która jechała pociągiem z dzieckiem bawiącym się taką zabawką:

Kobieta wyjęła z torebki plastikowy ciągnik i wręczyła go synowi. Wtedy zaczęła się nasza gehenna. Kilku latek od razu włączył przycisk, a zabawka zaczęła grać piosenkę: "Stary Donald farmę miał ija, ija-o!". Po piątym razie wyciągnęłam z plecaka słuchawki, ale nawet głośna muzyka nie była w stanie zagłuszyć tej piosenki

- opisała sytuację nasza czytelniczka.

"Ija, ijao!" było katowane przez okrągłe trzy godziny, a wszyscy pasażerowie ewidentnie mieli dosyć

- dodała.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.