Więcej historii rodziców przeczytasz na Gazeta.pl.
W drodze na oddział pediatryczny dziewczynka miała momenty bezdechu. Jak wspomina ojciec, nie reagowała na żadne działania lekarzy.
Zmroziło mnie. Myślałem, że już jej nie odzyskamy
- opowiadał CNN Abhishesh Pokharel.
Ayra miała 36 tygodni i 6 dni, kiedy przyszła na świat. Pierwszy dzień życia spędziła na OIOM-ie z powodu płynu, który zbierał się w jej płucach. Kiedy w końcu doszła do siebie, rodzina stanęła przed kolejnym wyzwaniem. Dziewczynka zachorowała na wirusa RSV.
Pierwsze objawy zakażenia pojawiły się 10 dni wcześniej u ich starszej córki. Jak wspominał ojciec, katar i gorączkę pediatra zdiagnozował jako wirusową infekcję ucha. Kiedy katar wystąpił u Ayry lekarze również powiedzieli, że ma infekcję wirusową. Kilka dni później dziewczynka zaczęła kasłać i nasilały się duszności. Na konsultacji lekarskiej rodzice usłyszeli, że mają obserwować rozwój symptomów. Dwa dni później byli już na oddziale ratunkowym, a Ayra wymagała intubacji. Jak informują specjaliści z Europejskiego Towarzystwa Chorób Układu Oddechowego, RSV jest najczęstszą na świecie przyczyną zachorowań oraz zgonów wśród niemowląt do szóstego miesiąca życia.
Gdy poziom tlenu we krwi małej Ayry osiągnął 55 proc., jej rodzice z przerażeniem słuchali lekarzy, którzy mówili, że noworodek nie reaguje.
To był koszmar
- wspomina Menuka, mama dziewczynki. Lekarze wiedzieli, że nie mają wiele czasu i natychmiast muszą działać.
Niemowlę było ospałe, oddychało szybko – czasami w ogóle nie oddychało. Gęsty śluz wypełnił jej nos i dotarł aż do płuc
- mówiła dziennikarzom CNN dr Theresa Nguyen. Ponadto ryzyko ostrego przebiegu zakażenia wirusem RSV zwiększyło wcześniactwo dziewczynki. Z powodu braku miejsc na oddziale, lekarze rozważali transport dziewczynki samolotem do innego stanu. Okazało się jednak, że znalazło się jedno łóżko w Children's National Hospital w Waszyngtonie. Ayra została przewieziona tam karetką.
Na miejscu podłączono dziewczynkę pod respirator. Lekarze pozbyli się płynu z jej płuc i dali jej antybiotyk. Po dwóch dniach walki o życie nastąpił przełom. Coraz mniej śluzu pojawiało się w płucach dziewczynki. Lekarze zdecydowali się ją ekstubować. Wciąż potrzebowała jednak wsparcia aparatu CPAP i kaniuli nosowej. Jeszcze tego samego dnia spadła gorączka i dziewczynka zaczęła pić z butelki. Czwartego dnia wypisano ją do domu.
Nigdy nie myślałem, że wirus RSV może rozwinąć się do tego stopnia. Nie myślałem, że mogę zobaczyć swoje dziecko intubowane
- powiedział.