Więcej tematów związanych z życiem rodzinnym na stronie Gazeta.pl
Piotr Zieliński na co dzień gra na pozycji pomocnika we włoskim klubie SSC Napoli. Jest też reprezentantem Polski - grał na mistrzostwach Europy w 2016 i w 2020 roku, wziął udział w mistrzostwach świata 2018. W biało-czerwonych barwach pojawił się także na murawie w tegorocznym mundialu. Jest mężem Laury Zielińskiej i tatą półtorarocznego Maksymiliana, którzy zawsze mu kibicują. Czasem z trybun, czasem przed telewizorem.
O przeżyciach związanych z tegorocznym Mundialem rozmawialiśmy z Laurą Zielińską - żoną piłkarza.
Laura Zielińska: Zgadza się, oglądamy każdy mecz Piotrka. Kibicujemy mu i przeżywamy te chwile razem z nim, to nasza wspólna przygoda.
Nie. Maks jest jeszcze za mały na takie imprezy. Podróżuje z nami między Polską a Włochami i tak wystarczająco dużo, wiec tym razem postanowiliśmy zapewnić trochę więcej spokoju.
Zdecydowanie! Mecz oglądało mi się bardzo przyjemnie. Dostarczył pozytywnych emocji, a o to przecież nam - kibicom - chodzi. Oglądanie piłki nożnej ma sprawiać radość. Obserwuję ludzi, jak się cieszą na każdy mecz reprezentacji, żyją tym, organizują wspólne spotkania z tej okazji. To nasze małe przyjemności w codziennym życiu i chyba to najbardziej mnie wzrusza.
Piotrek był zadowolony, że cała drużyna zostawiła serce na boisku i walczyła o fajne wspomnienia. Zabrakło trochę szczęścia.
Mimo ogromnego talentu i wielkich osiągnięć Piotr Zieliński jest niezwykle skromnym człowiekiem, a pytany o swój niezwykły gest, zwykle unika odpowiedzi. Nie chwali się tym, że jego rodzice Beata i Bogusław Zielińscy od 2002 roku prowadzą dwa rodzinne domy dziecka w rodzinnym powiecie ząbkowickim (wcześniej, gdy Piotr jeszcze z nimi mieszkał, prowadzili pogotowie opiekuńcze). Powstały w budynkach, których zakup i remont sfinansował ich syn. O tych niezwykłych miejscach także porozmawialiśmy z żoną piłkarza.
Laura Zielińska: Jeśli chodzi o domy dziecka, to tutaj ukłony należą się rodzicom Piotrka. To jest ich zasługa i ich codzienna praca. Piotrek kupił budynki i sfinansował ich remont, jednak na co dzień swój czas i energię w ich prowadzenie wkładają właśnie jego rodzice. Bez nich by nie istniały.
Tak. Teściowie pomocą najmłodszym w potrzebie zajmują się od wielu lat. Mieszkają z gromadą dzieci, którym zapewniają namiastkę domu, organizują im czas i dbają o nie aż do osiągnięcia dorosłości. To wyjątkowa, ale i bardzo ciężka praca, mają pod opieką dzieci z rodzin, które niestety się rozpadły.
Gdy tylko możemy, i bardzo to lubię. Wspaniale jest tam przyjechać i zobaczyć, jak dzieciaki, na przykład w okresie letnim, kręcą się koło domu, pomagają teściowi w ogrodzie, pływają w basenie czy z niecierpliwością czekają na deser, który przygotowuje im teściowa...
Gdy Piotrek ma trochę czasu, zawsze odwiedza rodziców i "ich" dzieciaki. Wszyscy go tam znają i cieszą się na jego odwiedziny.
Oczywiście (śmiech). Myślę, że nasz synek też kiedyś do niego dołączy.