Więcej tematów związanych z życiem rodzinnym na stronie Gazeta.pl
Kilka dni temu polskie media obiegła historia pani Aliny z Gdańska i jej dwuletniej córeczki, które mieszkały w lesie. Policja znalazła kobietę i dziecko w namiocie rozbitym na terenie zalesionym na Zaspie (północna część miasta). Dziewczynka była głodna i zmarznięta.
Dwulatka została umieszczona w szpitalu, a jej mama od prokuratury w Gdańsku usłyszała zarzuty narażenia dziecka na niebezpieczeństwo. Sąd zdecydował, że dziecko (gdy już wyjdzie ze szpitala) trafi do rodziny zastępczej. " Osoby w kryzysie bezdomności otrzymają ofertę pracy socjalnej, aktywizacji, wsparcia psychologicznego i prawnego zgodnie z obowiązującym systemem. Rodzina ma oczywiście prawo ubiegać się w sądzie o kontakt z dzieckiem, o przeniesienie dziecka w inne miejsce zaopiekowania w ramach pieczy zastępczej. Natomiast to już zależy od tych osób, które mogą skorzystać z pomocy prawnej" - powiedziała zastępczyni prezydent Gdańska ds. spraw rozwoju społecznego i równego traktowania Monika Chabior.
Historia matki i dziecka zwróciła uwagę także Łukasza Litewki, radnego z Sosnowca, który znany jest z tego, że chętnie angażuje się w akcje pomocowe. Polityk na swoim koncie na Facebooku napisał:
Kobieta bardzo się pogubiła, ale czytając jej wypowiedzi, widać, że bardzo kocha dziecko. Zobowiązała się współpracować z odpowiednimi instytucjami i spróbować podjąć pracę. Chcę odzyskać córkę i wyjść na prostą. Liczę, że dzięki współpracy z urzędem miasta Gdańsk będzie mogła ubiegać się w niedalekiej przyszłości o choćby najmniejsze lokum dla tej dwójki - proszę, by się odezwała, gdy już otworzy drzwi i zobaczy gołe ściany
- napisał radny. Łukasz Litewka na Facebooku zaproponował pomoc w remoncie.
Wiemy, jak trudne są początki, wiemy też jak silny jest Team - deklaruję wsparcie z drugiego końca Polski
- dodał.
Pod postem Łukasza Litewki pojawiło się ponad półtora tysiąca komentarzy. Ludzie pochwalili radnego za zainteresowanie trudną sytuacją kobiety, ale pojawili się i tacy, którzy potępili zaangażowanie. Użytkownicy Facebooka wskazali, że kobieta piła alkohol i paliła papierosy, na co znalazła pieniądze. Pytali też, dlaczego nie miała ich np. na ciepłe, zimowe ubranie dla dziecka:
Kobieta piła, paliła z bezdomnymi, dziecko nie było ubrane, zaniedbane, jakie pogubienie? Trzeba było nie pić i pracować [...] Na alkohol miała, a na kurtkę dla dziecka nie
Dziecko było w namiocie pełnym dymu papierosowego... Niedożywione i w samej koszulce. Czy uważacie, że kochająca matka trzymałaby je w takim stanie w namiocie w środku zimy?
- spytał jeden z internautów. Ponieważ podobnych postów pojawiło się bardzo dużo, Litewka postanowił skomentować sytuację:
Troszkę mnie dziwicie: różne są zrzutki, różne pomoce. Zbieraliśmy i na tych, co palą papierosy i na tych, co nigdy nie mieli fajki w ustach. Jeśli ktoś umie czytać ze zrozumieniem, to nikt tu nie deklaruje zrzutki na 100 000 zł przekazane mamie
- napisał.
Jeśli będzie lokum, a ona wykaże chęci do pracy, to z chęcią podrzucimy pralkę, lodówkę czy ciuchy dla dziecka i kilka innych rzeczy. Tak na start, niezależnie, czy obok pralki będzie dym z papierosa
- dodał. Napisał także, że "nie jest to może matka roku", ale też jej nie skreśla, "bo pali papierosy" i uważa, że potrzebuje pomocy. "Nie usprawiedliwiam, ale nie skreślam" - podkreślił.