Ci, którzy mieli szczęście dorastać w latach 80. i 90. zapewne z wielkim sentymentem wspominają swoje dzieciństwo. Nie potrzebne były zabawki, wystarczył kawałek przestrzeni, a najwięcej frajdy dawał kawałek patyka i kilka znalezionych kamieni. Nie potrzebne były telefony, i tak każdy wiedział, gdzie i kogo znaleźć. Wszystko wydawało się prostsze i bezpieczniejsze niż teraz. Choć wspominając niektóre historie wspólnie ze znajomymi, wielu wciąż zastanawia się jakim cudem wciąż żyje i to w nienaruszonym stanie.
Wspomnienia z dzieciństwa wróciły wielu osobom za sprawą umieszczonego postu na Instagramie. @__whos_your_daddy_ zafundował setkom ludzi niezły powrót po przeszłości, posypała się lawina komentarzy. Niektórzy łapią się za głowę z przerażenia, że wyszli z tych sytuacji cało, niektórzy nie wyobrażają sobie, że mogliby na coś podobnego pozwolić teraz własnym dzieciom. Niektórzy zwierzają, się, że nigdy nie przyznali się do incydentów i cała rodzina wciąż żyje w błogiej nieświadomości. Trzeba przyznać, że historie bawią do łez. Oto tylko niektóre z nich:
Początek lat 90. Będąc sama w domu odnajdywałam w grubej tel. książce kierunkowe na świat i wydzwaniałam stacjonarnym na randomowe numery do Australii, USA, Kuby. Czekałam na połączenie, zabawa kończyła się nakur*iającym "halo halo??"(dzwoniłam za naszego dnia, a tam budziłam ludzi ze snu??). Gdy przyszedł rachunek z telekomunikacji o wartości średniej pensji krajowej, w domu zapanowała grobowa atmosfera. Nie wiem jakim cudem się wybroniłam wkręcając kity, że ktoś się podłączył. I teraz hit...telekomunikacja łyknęła ten kit od moich starych, umorzyła zapłatę?? A ja z tą tajemnicą odejdę z tego świata, bo nikt z rodziny o tym nigdy się nie dowiedział
Robiłam dla mamy mąkę do ciasta, wiercąc dziurę w ścianie ręczną wiertarką
Wmówiłam mojej mamie, że dźwięk odkurzacza powoduje u mnie gęsią skórkę i mnie drażni jak paznokcie pocierane o tablicę. Nie musiałam odkurzać mieszkania do 15-go roku życia
Szwagier, będąc w 7 klasie zaorał traktorem szkolne boisko, bo 8-klasiści nie pozwolili im grać
Udawałam że jestem chora. Więc matka zabrała mnie do lekarza. Po drodze potrącił mnie samochód. Szpital. Złamane żebra.
Ja, kuzynka, brat. Mama wyszła na spacer z psem. W tym czasie wywaliliśmy szklana szybę w drzwiach (klasyk), a podczas sprzątania kuzynka podpaliła się w puchowej kamizelce od kuchenki gazowej na półmetrowy płomień. Mina mamy po 10 minutach spaceru - bezcenna.
Dzisiejszym dzieciom nie pozwala się już na takie ekscesy. Mają coraz więcej ograniczeń i zakazów. Zaczynając od sąsiadów, którzy stale zwracają uwagę na hałasy, poprzez umieszczone zakazy, chociażby grania w piłkę, niemal na każdym podwórku, kończąc na przewrażliwionych rodzicach. Oczywiście nie wszyscy tacy, są ale spora liczba przyznaje, że swoim dzieciom nie pozwoli i nie pozwala na podobne zdarzenia. Bezpieczeństwo rzecz najważniejsza, tym bardziej jeśli chodzi o dzieci, ale warto czasem przymknąć oko na wyobraźnię i pomysły najmłodszych, może nie będą mieli takich wspomnień jak swoi rodzice, ale niech mają chociaż kilka anegdot, które sami będą kiedyś z sentymentem wspominać i opowiadać kolejnym pokoleniom.