W pokoju nauczycielskim często słychać, jak nauczyciele pomiędzy sobą wymieniają się pomysłami i tekstami rezolutnych uczniów. Jednak jak się okazuje, uczniowie nie pozostają im dłużni. Zdjęcia sprawdzianów i innych klasówek z wiadomościami od nauczyciela, które napisano czerwonym długopisem, są hitem w mediach społecznościowych.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Jedna z uczennic postanowiła wrzucić na swojego Twittera wiadomości od nauczyciela, które pozostawił na jej sprawdzianie. We fragmentach testu widzimy, że pytania dotyczyły historii - kosynierzy, powstanie wielkopolskie z 1794 roku, czy fragment tekst Adama Mickiewicza - ewidentnie wskazuje na tematy związane z walkami narodowowyzwoleńczymi z XVIII i XIX wieku.
Nauczycielowi historii chyba jednak nie spodobały się odpowiedzi uczennicy - bo zostawił jej dość jednoznaczne wiadomości, pisząc, że to jest już nudne.
Ciekawa jest jeszcze jedna kwestia. Okazuje się, że odpowiedzi, które pojawiły się na tym sprawdzianie - były niemal identyczne z tymi, które miała koleżanka.
Odpowiedzi identyczne, jak u Alicji?! Przypadek?
- napisał nauczyciel historii.
Co prawda, nie wygląda na to, aby uczniowie zostali przyłapani na ściąganiu, jednak po przeanalizowaniu dwóch testów, nauczyciel wysnuł pewne wnioski. Ciężko stwierdzić, jakie konsekwencje grożą uczniom w tej konkretnej szkole, nie znamy dalszego ciągu tej historii. Nie pochwalamy tego procederu, czasem nie warto ryzykować.
Ściąganie w szkole wydaje się dosyć niewinną rzeczą. Jednak uczniowie powinni wiedzieć, że przyłapanie na ściąganiu podczas pisania ważnego egzaminu, czy np. w czasie zdawania matury grozi unieważnieniem egzaminu. Nawet jeśli członkowie komisji nie zauważą, że uczeń ściągał, maturę może unieważnić egzaminator, który uzna, że dane prace są identyczne.