Widzowie zza płotu oglądali dzieci, które przeżyły piekło. "Ludzkie zoo" przyciągały tłumy gapiów

Widzowie przez ogrodzenie mogli podziwiać dorosłych, jak i dzieci, które przeszły piekło. Gapie ściągali tłumnie, aby zobaczyć wystawy w "ludzkich zoo". Ich rozrywka była koszmarem "żywych eksponatów".

Więcej ciekawych artykułów o dzieciach i dla dzieci znajdziecie na naszej stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Wojenne cierpienia Koreanek są wciąż żywe

Choć dzisiaj sobie tego nie wyobrażamy, kiedyś ludzie prowadzili obwoźne wystawy, na których za pieniądze pokazywano żywe eksponaty - ludzi z innych, bardzo odległych miejsc na świecie. "Ludzkie zoo" było bardzo popularne na przełomie XIX i XX wieku, gdy oficjalnie mówiono, że takie ekspozycje mają na celu uczyć ludzi o ewolucji oraz poszerzać wiedzę o innych kulturach. Niestety w rzeczywistości służyły raczej dowartościowaniu się Europejczyków, którzy drwili z przedstawicieli innych ludów i ich wyglądu. Jakby tego było mało, w takich spektaklach oglądano też dzieci które przeszły przez piekło. 

Ludzkie zoo" było okropnym wynalazkiem Europejczyków. Występowały w nim nawet dzieci

Podczas spektakli w "ludzkich zoo" pokazywano w upokarzający sposób ludzi z różnych miejsc świata i z różnych miejsc świata. W klatkach i na specjalnych wybiegach prezentowano mieszkańców Afryki, jak i Inuitów. Dorosłych i dzieci, które miały za sobą bardzo traumatyczne wydarzenia. Należą do nich bracia syjamscy Chang i Eng Bunkerowie, którzy do końca życia byli zrośnięci. Choć oni i tak mogą mówić o szczęściu - mieli żony, 21 dzieci, sklep i pole uprawne. Zdecydowanie gorzej skończył Ota Benga, pigmej z Konga. Był trzymany w klatce z małpami, aby zobrazować ewolucję człowieka. Co prawda odzyskał wolność, trafił do sierocińca, uczył się angielskiego i miał okazję powrotu do Konga, ale plany pokrzyżowała mu I wojna światowa. Wykończony psychicznie popełnił samobójstwo - strzelił sobie prosto w serce. Innym przykładem upokorzonych dzieci byli Maximo i Bartola, przywiezieni z Azji Środkowej, chorzy na małogłowie, byli nazywani „azteckimi dziećmi" i „azteckimi liliputami."

Dzieci pokazywane w "ludzkich zoo" cierpiały. Nie miały lekkiego życia 

Dzieci, jak i dorośli występujący w "ludzkich zoo" nie mieli łatwo. Ciągłe upokorzenia, wyśmiewanie i ocenianie wszystkich walorów ciała. Niekiedy nawet dotykanie przez widzów. I mieszkanie w klatkach bądź na specjalnych wybiegach. To wszystko było pasmem udręk, z której nie było dla nich ucieczki. Choć teoretycznie dołączyli dobrowolnie, w rzeczywistości nie mieli pojęcia, w co się angażują.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.