"Nie biorę L4 na dziecko, bo czuję się jak przegryw". Prawnik: Pracodawcy stawiają pracownika przed dylematem

Mama dwóch dziewczynek w wieku przedszkolnym przyznaje, że, nawet gdy jej dzieci są chore, nie bierze wolnego, tylko łączy pracę z koniecznością opieki nad nimi. "Jak to? Ja nie dam rady? Dam. W końcu jestem kobietą" - stwierdziła.

Więcej o przepisach dotyczących zwolnień lekarskich na stronie Gazeta.pl

Do redakcji eDziecka napisała jedna z naszych czytelniczek, która postanowiła podzielić się z nami swoimi przemyśleniami dotyczącymi zwolnień lekarskich na dziecko i spytała, czy jeśli będzie je brała za często, to może mieć z tego powodu problemy w pracy. Kobieta jest mamą trzyletnich bliźniaczek, które w tym roku poszły do przedszkola i jak to zwykle bywa na początku przygody z tą placówką - często chorują.

Pracuję zdalnie i to na trzy czwarte etatu. Kiedy dziewczynki są chore, zostają ze mną w domu, a ja próbuję łączyć obowiązki zawodowe z opieką nad nimi. Nie jest łatwo. A tak naprawdę - jest cholernie ciężko. Po kilku takich dniach czuję się, jakby mnie przejechał czołg. Mąż (nie bierze L4, bo zarabia wielokrotnie więcej niż ja i zwyczajnie nam się to nie opłaca) mówi: Dlaczego nie weźmiesz L4? A ja nie chcę, bo czuję się wtedy jak przegryw

- napisała w wiadomości. 

Jak to? Ja nie dam rady? Dam. I jeszcze dam radę zrobić obiad, pranie, nie dopuścić do bałaganu w domu. Przeczytać książeczkę? Oczywiście. Pobawić się klockami? Dlaczego nie? Oczywiście, że dam radę. W końcu jestem kobietą

- dodała. 

Zobacz wideo Dziecko dziedziczy długi i co dalej? Adwokat: Jest prawnie chronione

Kobieta chce podołać wszystkiemu

Mama bliźniaczek napisała też, że chociaż jest zmęczona i sfrustrowana, to nie potrafi odpuścić. Tak została wychowana - kobieta, szczególnie matka, powinna być zaradna, wielozadaniowa, potrafić wszystko pogodzić, nie powinna się przyznawać do tego, że z czymś sobie nie radzi, że potrzebuje pomocy. Nawet gdy w świetle prawa - w tym przypadku - prawa pracy - może wziąć wolne, żeby zaopiekować się dziećmi. 

Ta społeczna presja szczególnie w ostatnich miesiącach stała się dla mnie nieznośna. I do tego jeszcze to poczucie winy. Doszło do tego, że gdy słyszę, że któraś z córek zakaszle lub kichnie, myślę: Oho! Za lekko je wczoraj ubrałam. Za mało warzyw i owoców ostatnio jedzą, może spada im odporność z powodu złej diety? Chyba za rzadko myją ręce. To moja wina - w mieszkaniu jest za ciepło - przegrzewam je

- napisała.

Nie biorę L4 też dlatego, że wiem, że gdy mnie nie będzie, współpracownicy będą mieć więcej pracy.  A w końcu co ich obchodzi to, że moje dzieci są chore? Poza tym, chociaż pracodawca nic nie mówi, wiem, że jest niezadowolony, gdy ktoś bierze L4 na dzieci. Wolę w przyszłości nie mieć problemów

- zakończyła swój list. Spytała też, jakie w świetle prawa może mieć nieprzyjemności, jeśli jednak zdecyduje się brać L4, gdy będzie taka potrzeba i taka sytuacja będzie się często powtarzała. Chciała też wiedzieć, czy częste zwolnienia mogą się przyczynić do tego, że ominą ją różnego rodzaju premie i benefity.

Zdaniem prawnika

O komentarz poprosiliśmy prawniczkę - Martę Handzlik-Rosuł, specjalistkę ds. prawa pracy, która prowadzi profil na Instagramie Zgodnie z prawem oraz blog o tej samej nazwie. Prawniczka przypomniała, że możliwość korzystania ze zwolnień na dziecko w pracy jest prawem rodziców. Pracodawcy może się to nie podobać, jednak w świetle prawa może być podstawą wypowiedzenia umowy tylko, gdy uzasadni i udowodni, że nieobecności pracownika dezorganizowały pracę lub miały inne negatywne skutki dla zakładu pracy. 

Nie może to być podstawą zwolnienia dyscyplinarnego, chociaż większość pracodawców stawia pracownika przed dylematem: porozumienie stron albo dyscyplinarka, skoro śmie on korzystać ze swoich praw

- powiedziała Marta Handzlik-Rosuł. Zwróciła tu uwagę na wyrok Sądu Najwyższego z dnia 19 marca 2014 roku sygn. (I PK 177/13), w którym wskazano, że nieobecności chorobowe pracownika (można analogicznie uznać, że mogą to być także zwolnienia na chore dzieci) mogą dezorganizować pracę nawet wówczas, gdy konieczność jego zastępstwa nie wiąże się z powierzaniem innym pracownikom pracy ponadwymiarowej. Prawniczka podkreśla też, że o ile pracownik może "na siebie" korzystać ze zwolnienia przez co najmniej 182 dni w roku, o tyle na dzieci zwolnienie przysługuje mu już jedynie przez maksymalnie 60 dni w roku. 

Większość orzeczeń sądów dotyczy jednak zwolnień "na siebie", a nie na dzieci

- uspokaja Marta Handzlik-Rosuł i dodaje:

Dlatego, o ile w przypadku zwolnienia na siebie samego pracownik musi się liczyć z tym, że może otrzymać wypowiedzenie, to już zwolnienie na chore dziecko nie musi oznaczać zwolnienia z pracy. Oczywiście, gdy ono się zdarzy, należy odwołać się do sądu, aby sąd ocenił, czy rozwiązanie umowy było właściwe i uzasadnione.

Utrata bonusów? Tak bywa

Prawniczka dodała, że częste nieobecności w pracy mogą być powodem utraty bonusów, premii i innych świadczeń przyznawanych przez pracodawcę na zasadzie dowolności. Najprostszym przykładem jest tutaj tak zwana premia za frekwencję. Oczywiście jej utrata dotyka nie tylko pracowników rodziców, ale też na przykład dawców krwi, osób, które korzystają z urlopu okolicznościowego, bo na przykład zmarł im najbliższy krewny itp.

Pracodawcy wychodzą z założenia, że jeśli pracownik opuści choć jeden dzień, premia mu się nie należy, albo jest znacznie zmniejszana.

- wyjaśnia prawniczka. I dodaje, że niestety robią to w świetle prawa, bo taka premia jest w istocie nagrodą, a nie premią.

Więcej o: