Chów klatkowy dzieci. Tę kontrowersyjną metodę stosowało tysiące matek. Wierzyły, że to wzmacnia i uchroni przed chorobami

Co myślimy, słysząc: chów klatkowy? Z reguły pojęcie odnosi się do kur trzymanych w klatkach, aby minimalnym kosztem otrzymać jak najwięcej jaj. Jednak przed laty podobnych metod używały młode matki, trzymając maleńkie dzieci w klatkach. Co więcej, było to jedno z zaleceń lekarzy i nikt przez bardzo długie lata nie widział w tym nic strasznego.

Chów klatkowy dzieci nabiera zupełnie innego znaczenia. Chociaż wielu z nas metodę tę kojarzy głównie z hodowlą kur, to przed laty była to jedna z metod stosowanych przez ogromne rzesze matek. Wierzyły one, że dzięki temu kontrowersyjnemu sposobowi wzmocnią i uchronią swoją pociechę przed chorobami.

Zobacz wideo Rodzice wracają z dzieckiem do domu i się zaczyna. Kamil Baleja: Najgorsze, co można zrobić, to zaufać dobrym radom

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Chów klatkowy dzieci - kontrowersyjna metoda zalecana przez lekarzy

Trzymanie dzieci w klatkach uważamy za okrutne i straszliwe. Jednak przed laty było to zupełnie normalne, co więcej - nawet zalecane przez lekarzy. Chodziło tu przede wszystkim o poprawę odporności u dzieci wątłego zdrowia. Matki, które wszelkimi sposobami chciały pozbyć się choróbska, zamykały swoje dzieci w klatkach i wystawiały przez okno.

Przed laty, w okresie dwudziestolecia międzywojennego, wielu lekarzy i specjalistów uważało, że dzieci należy "wietrzyć". Problemów z tym nie miały matki, które wraz ze swoimi maluchami mieszkały na wsi. Własny ogród, polana, łąka - były na wyciągnięcie ręki. Zupełnie inaczej sprawa wyglądała w wielkim mieście. Tam trudno było o skrawek zieleni, szczególnie w mocno przemysłowych i rozwijających się dzielnicach. Nie każda z mam mogła również w pełni poświęcić się wychowaniu dziecka i zabieraniu go na częste spacery, np. do parków. Z pomocą wtedy przychodziły specjalne klatki, zwanej "kołyską dla zdrowia".

O dość kontrowersyjnej metodzie wspomina również portal ciekawostkihistoryczne.pl, który cytuje wypowiedź jednego z dziennikarzy.

W zatłoczonych miastach, gdzie brakuje trawników i łąk, klatka dla dziecka będzie niezwykle przydatna. Aby sprostać miejskim regulacjom, została skonstruowana tak, by dało się ją postawić na okiennym parapecie. Nie ma najmniejszego zagrożenia, że klatka ze swoim cennym "mieszkańcem" wypadnie, ponieważ przymocowuje się ją bezpiecznie do ramy okiennej.

Oczywiście owe klatki zwane "kołyskami dla zdrowia" nie były wykonane z metalowych prętów. Budowano je z wikliny, we wewnątrz miały moskitierę, a górna pokrywa - solidnie wykonana miała chronić malucha przed deszczem, śniegiem i spadającymi przedmiotami z wyższych pięter.

Stosowania tej metody "nowoczesnego wietrzenia dzieci i niemowląt" zaprzestano dopiero w latach II wojny światowej, podczas której wiele dużych ośrodków miejskich (jak np. Londyn) były męczone przez naloty bombowe i inne bombardowania. Owe "kołyski dla zdrowia" po wojnie powróciły jeszcze tylko na chwilę, głównie za sprawą reklam, jednak nie przyjęły się powtórnie tak, jak kiedyś. Dziś młodzi rodzice, aby wietrzyć swoje małe dziecko, korzystają ze standardowej metody i po prostu idą z nim na spacer.

„Chów klatkowy" promowany w reklamach

O tym jak dokładnie wyglądał owy chów klatkowy możemy zobaczyć na jednym z TikTokowych kanałów. Na profilu @viralvintage zamieszczone są nagrania dawnych reklam. Wśród nich prawdziwa perełka - reklama owej "kołyski dla zdrowia". Cały spot reklamowy zachwala owe wietrzenie dziecka, kiedy młoda mama, zapracowana pani domu - nie ma czasu, aby wyjść z maleńkim dzieckiem na spacer. Co więcej, głos lektora zapewniał, że jest ona bezpieczna dla dziecka i zapewni mu nie tylko odpowiednie wietrzenie, ale też dostęp do promieni słonecznych.

Więcej o:
Copyright © Agora SA