Pasażerowie autobusu T-20 w Katowicach z pewnością piątkową podróż tą linią zapamiętają na długo. Wszystko przez nieszczęśliwe zdarzenie, które opisało w komunikacie Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej w Katowicach. Kierowca autobusu w okolicach skrzyżowania przy ulicy Gliwickiej usłyszał dobiegający z wnętrza pojazdu krzyk pasażerki.
Więcej wiadomości przeczytasz na Gazeta.pl >>>
Pan Sebastian natychmiast wybiegł z szoferki, aby sprawdzić, co się stało. Krzyczała matka, której półtoraroczne dziecko przestało oddychać. Kierowca nie stracił zimnej krwi. Wyniósł dziecko na zewnątrz pojazdu i z pomocą innej pasażerki rozpoczął masaż serca malucha. Trzema palcami uciskał klatkę malucha. W tym czasie inna osoba zadzwoniła na numer alarmowy 112, relacjonował lokalny serwis Silesion.pl.
Zauważył, że przynosi to [masaż serca] rezultaty, bo brzuszek zaczął się unosić. Po kolejnych uciśnięciach dziecko otworzyło oczy, ale wciąż było bardzo słabe. Pan Sebastian starał się utrzymać jego uwagę, aby ponownie nie straciło przytomności. Po chwili wszyscy wrócili do autobusu i położyli dziecko na siedzeniu.
Po około 10 minutach na miejsce zdarzenia przyjechało pogotowie. Karetka zabrała dziecko do szpitala, a kierowca usiadł za kierownicą i kontynuował kurs. Bohaterską postawę pana Sebastiana docenił zarówno prezes PKM Roman Urbańczyk, jak i prezydent Katowic Marcin Krupa.
Jestem dumny, że wśród pracowników jednostek miejskich mamy bohaterów - napisał na Facebooku prezydent miasta.
Pan Sebastian podobnie jak każdy kierowca PKM co trzy lata przechodzi kurs BHP, którego częścią jest także szkolenie z pierwszej pomocy. Odbył je w zeszłym roku. Specjaliści podkreślają, że każdy z nas powinien raz w roku odświeżyć sobie informacje z zakresu pierwszej pomocy. Od naszej szybkiej reakcji zależeć będzie bowiem życie drugiej osoby.
