Mama dwójki dzieci trzecie oddała innej parze. "Uważałam, że nie jest moje"

Brianna zdecydowała się zostać surogatką. Ma dwoje dzieci i wie, jak wspaniałym doświadczeniem jest macierzyństwo. Chciała umożliwić doświadczenie go innej parze. Wyjaśnienie wszystkiego dzieciom okazało się proste, ale inni nie mogli tego zrozumieć.

Więcej tematów związanych z ciążą i porodem na stronie Gazeta.pl

Kiedy para bezskutecznie stara się o dziecko i wszystkie wypróbowane sposoby zajścia przez kobietę w ciążę zawodzą, czasem do akcji wkracza surogatka. Wiele osób nie jest sobie w stanie wyobrazić, jak to jest nosić przez dziewięć miesięcy pod sercem dziecku, które po urodzeniu trzeba oddać rodzicom. Brianna Buck, która takie doświadczenie ma już za sobą, postanowiła się nim podzielić z czytelnikami The Sun

Kobieta zdecydowała się zostać surogatką

Brianna jest szczęśliwą żoną i matką dwojga dzieci. Swoją historię rozpoczęła od wyznania, jak trudno było jej znaleźć rzetelne informacje dotyczące całego procesu:

Nie żadnej surogatki. To było zupełnie inne doświadczenie niż to, które przeżyliśmy z moim mężem Jeffem z dwójką naszych własnych dzieci

- wyznała.

Musiałam przeczytać 45-stronicowy dokument prawny przed podpisaniem umowy z rodzicami [...] Odbyłam cudowną podróż macierzyństwa zastępczego i pracowałam z niesamowitymi rodzicami, ale brak dostępnych informacji na ten temat sprawił, że proces ten był bardzo trudny

- wspomina. Dodaje, że musiała skompletować całą swoją dokumentację medyczną oraz dokumentację medyczną swoich dzieci. Trwało to całe miesiące. Po wszystkim zarówno Brianna, jak i jej mąż musieli przejść trzygodzinną ocenę psychiatryczną, która obejmowała pytania typu "Dlaczego chcesz być surogatką" i „Czy kiedykolwiek miałaś depresję?"

Zobacz wideo "Mamo, gdzie są moje pieniądze z komunii?". Adwokat: Dziecko powinno te pieniądze otrzymać

Bywało ciężko

Kobieta przyznała, że czasem czuła się przytłoczona i miała wątpliwości, czy podjęła właściwą decyzję. W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień.

Znalazłem się na szpitalnym fotelu, ze stopami w strzemionach, a lekarz wykonał transfer zarodka. Lekarze pod mikroskopem pokazali zdjęcie embrionu i pomyślałem: Miło cię poznać, mały woreczku komórek. Przy odrobinie szczęścia zrobimy z ciebie dziecko. I to właśnie zrobiliśmy. Byłam jedną ze szczęśliwych 50 proc. surogatek, których transfery zakończyły się sukcesem za pierwszym razem

- wspomina. Brianna musiała wszystko wyjaśnić jeszcze swoim dzieciom, które miały wówczas 2 i 3 lata. Okazało się, że nie było to trudne.

Użyłam analogii z ciastem, aby wyjaśnić, że to tak, jakby nasi sąsiedzi mieli wszystkie składniki na ciasto, ale ich piekarnik był zepsuty, więc przyszli użyć naszego piekarnika. Trudną częścią było jednak wyjaśnienie tego wszystkim innym

- twierdzi Brianna. Wspomina, że dyskomfort towarzyszący ciąży okazał się dla niej wart tego, że umożliwiła innym ludziom zostać rodzicami. Wyjaśnia też, że nie miała problemów, z tym że będzie musiała oddać dziecko, bo nigdy nie traktowała go jak swojego. 

Ciągle podkreślałam, że nie martwiłam się ani nie denerwowałam "oddaniem" dziecka, ponieważ uważałam, że nie było moje. Oczywiście wiedziałam, że to ja je urodziłam, ale cała moja energia była skupiona na jego rodzicach. 

Ciąża została rozwiązana przez cięcie cesarskie. Na sali z surogatką był jej mąż, a rodzice dziecka czekali za drzwiami. 

Wyczerpujący proces składania wniosków, bolesne igły i śmieszne komentarze zniknęły z mojej pamięci, aby zrobić miejsce na obraz rodziców, którzy trzymają w ramionach swojego synka

- wspomina.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.