Nie tylko królowa Elżbieta II rodziła w bólach. Jej praprababcia miała ośmioro dzieci i przeżywała męki. "Chloroform i szatańskie sztuczki"

Porody nigdy nie należały do łatwych i przyjemnych doznań. Wręcz przeciwnie. To ogromny trud i wysiłek dla całego organizmu. Dziś, kiedy medycyna jest na bardzo wysokim poziomie, wydać na świat dziecko jest nieco łatwiej. Przed laty, za czasów kiedy to sama królowa Elżbieta II rodziła swoje potomstwo - wielu martwiło się o jej stan. Jednak jeśli chodzi o królewskie porody, na kartach historii zapisało się niewiele wspomnień. Wyjątkiem jest historia królowej Wiktorii, prababki królowej Elżbiety.

Prababka królowej Elżbiety II, królowa Wiktoria i jej mąż Albert - doczekali się aż dziewięciorga dzieci. Jednak samo przyjście na świat następców korony brytyjskiej nie było łatwym zadaniem. W latach kiedy położnictwo i ginekologia jeszcze raczkowały - aby ulżyć królowej w cierpieniu i bólach porodowych – lekarze decydowali się na zastosowanie dość kontrowersyjnych metod, które dziś uznalibyśmy za szatańskie pomysły, a osoby je stosujące - za szarlatanów.

Zobacz wideo McCartney: "Nas, nastolatków, zachwycała urodą". Nowy dokument o królowej. "Elżbieta II: Portret królowej"

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Dziewięć porodów królowej Wiktorii

Monarchia i korona ponad wszystko. Od kobiet na królewskim dworze oczekuje się nie tylko odpowiedniego zachowania, ale przede wszystkim wydania na świat potomka, który przedłużyłby dynastię. Podobne podejście miała sama królowa Wiktoria, która bardzo kochała swojego męża Alberta, ale ponad wszystko stawiała dobro korony. Była w ciąży aż dziewięć razy, a jej porody przeszły do historii.

Pierwsze siedem razy musiała radzić sobie sama, mając do dyspozycji jedynie pomoc wyspecjalizowanej akuszerki. W bólach i niewyobrażalnych mękach wydała na świat swoich potomków. Ratunek przyszedł niespodziewanie. W I poł. XIX wieku postęp medycyny był na tyle duży, że zaczęto wprowadzać chloroform - znieczulenie w czasie skomplikowanych operacji. Królowa Wiktoria widziała w tym pomoc dla siebie, Kiedy okazało się, że jest po raz ósmy w ciąży - zażądała od lekarzy zastosowanie na niej owego chloroformu.

"Szatańska sztuczka" ma uchronić przed bólem porodowym?

Na użycie chloroformu na rodzącej monarchini nie chcieli zgodzić się królewscy lekarze, którzy zadawali sobie sprawę z ogromnego ryzyka. Swój sprzeciw wyraził również jeden z duchownych, arcybiskup Canterbury, który przybył na królewski dwór, aby przekonać królową, by nie stosowała tych "szatańskich sztuczek" na sobie i dziecku. Bo poród, który boli, jest przecież czymś normalnym. To przecież kara dla Ewy za grzech pierworodny, więc musi boleć. Inaczej byłby to grzech.

Królowa Wiktoria jednak postawiła na swoim. Przecież była głową zarówno państwa, jak i Kościoła, więc to ona dyktowała warunki. Historia jej porodów została potem opisana przez dr John Snow w książce "On Chloroform and Other Anaesthetics" ("O chloroformie i innych znieczuleniach"). Podobno sama królowa o wprowadzeniu tego znieczulenia mówiła, że ból, który jej zawsze towarzyszył, odszedł, kolejne porody były spokojne, a "znieczulenie królowe" jak mówiono o chloroformie, upowszechniło się nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale na całym świecie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.