Ochroniarz z Władysławowa odebrał poród. Były komplikacje: Zrobiłem to małym palcem, dziecko odetkało się

Niedzielny dyżur dla pana Mateusza, ochroniarza z Władysławowa, był jednym z tych, których nigdy nie zapomni. Wczesnym rankiem pomógł odebrać poród nieznajomej kobiecie. "Do tej pory jestem w szoku" - opowiedział mężczyzna.

Historia Mateusza Białkowskiego, ochroniarza z Władysławowa z powodzeniem nadawałaby się na scenariusz filmowy: mamy w niej niespodziewane zwroty akcji, dramatyczne chwile trzymające w napięciu oraz ostatecznie szczęśliwe i wzruszające zakończenie. 

Ochroniarz odebrał poród

Była niedziela, 7 rano. Pan Mateusz wracał właśnie z interwencji, gdy przed maskę jego samochodu wybiegł mężczyzna. Jak relacjonował pracownik ochrony dla TVN24, początkowo myślał, że nieznajomy jest pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Szybko okazało się, że jest całkowicie trzeźwy, jednak niezwykle zdenerwowany, bo jego żona właśnie rodzi. Dramatyzmu całej sytuacji dodawał fakt, że para nie mówiła po Polsku, pochodzili z Mołdawii. 

Więcej informacji znajdziesz na Gazeta.pl >>

Pan Mateusz od razu ruszył za przerażonym przyszłym tatą do jego mieszkania. Tam zastał innych członków jego rodziny, niemniej zdenerwowanych i równie zdezorientowanych. Zadzwonił od razu pod numer 112. Jak mówił w rozmowie z Radiem Gdańsk, kobieta przeprowadziła go przez całą procedurę krok po kroku.  

Powiedziała mi, że mam złapać dziecko za główkę i próbować pociągnąć ją tak, żeby pomóc jej wyjść. Próbowałem, ale nie dało rady, dziecko się nie ruszało. Pani ze 112 powiedziała, że mam udrożnić drogi oddechowe noworodka. Kazała włożyć palec do ust dziecka, a następnie usunąć mu z buzi ślinę i treści.

Pojawiły się drobne komplikacje, jednak pan Mateusz zachował zimną krew.

Zrobiłem to małym palcem, delikatnie i nagle stało się coś niezwykłego: dziecko jakby odetkało się; było słychać, że zassało powietrze. Wtedy pomyślałem, że to jest dobry moment; złapałem dziecko za główkę, pociągnąłem, a ono dosłownie wyskoczyło mi na ręce. Nadal nie oddychało. Nie wiedziałem, czy masować mu serduszko, ale znów włożyłem palec do ust; wówczas dziecko zaczęło płakać. Odetchnąłem z ulgą. Nie czuję się bohaterem, ale było to dla mnie wielkie przeżycie. Do tej pory jestem w szoku - opowiadał dalej w tej samej rozmowie. 
Zobacz wideo Fotografuje porody. Nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem

Gdy dziecko pojawiło się już na świecie, przyjechało pogotowie. Ratownicy pogratulowali panu Mateuszowi "fachowej roboty". Kobieta i nowo narodzona dziewczynka - Samira - zostały przewiezione do szpitala. Są całe i zdrowe.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.