Więcej artykułów znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Inflacja w sierpniu osiągnęła wartość 16,1 proc. Wszechobecna drożyzna odczuwalna jest niemal we wszystkich obszarach życia. Chociaż podręczniki szkolne nigdy nie należały do najtańszych, to w tym roku wydatek może szczególnie uderzyć po kieszeni.
Dostałam listę podręczników Kai i jestem załamana
- mówi w rozmowie z portalem mamadu.pl mama przyszłej licealistki, którą wychowuje w pojedynkę. Jak opowiada, zestaw podręczników do liceum to koszt 973 zł. Poinformowała zatem córkę, że będzie musiała kupić jej używane książki, a pozostałe będzie musiała przefotografować od koleżanek, ponieważ nie stać jej na nowe podręczniki. Pomysł nie przypadł jednak do gustu córce.
Krzyczała, że już całą podstawówkę odstawała od koleżanek przez biedę. Teraz w liceum chce zacząć nowy etap i mieć, jak inni, nowe książki
- relacjonuje mama Kai. Córka zagroziła nawet, że jakoś świadek przestępstwa zadzwoni na policję, ponieważ podręczniki chronione są prawem autorskim. Czy faktycznie taka praktyka jest nielegalna? Okazuje się, że sprawa jest nieco bardziej złożona.
Na początek warto podkreślić, że autorów, zarówno tekstów, jak i zdjęć czy grafik, chroni prawo autorskie, a kupując podręcznik, otrzymujemy jednocześnie licencję, na jego używanie. Wykonywanie kopii jest zatem naruszeniem warunków użytkowania, jednak robienie tego na własny użytek nie jest karalne. Zupełnie inną sytuacją jest, jeżeli ktoś wykonuje kopię całego podręcznika i odstępuje go za opłatą - jest to już ewidentne naruszenie praw autorskich.
Jeżeli dziecko czuje się gorsze z powodu używanych podręczników, warto porozmawiać z nim, gdzie leży problem. Posiadanie używanych książek nie świadczy bowiem o niczyjej wartości - najważniejsze jest, co wyciąga się z nauki. Warto powiedzieć dziecku szczerze, że nie ma się pieniędzy na nowe podręczniki, a zakup spowodowałby zadłużenie - prawdopodobnie przyjmie to lepiej niż nam się zdaje.