Objawy pomidorowej gorączki pojawiają się po mniej więcej pięciu dniach od zarażenia. Są dość charakterystyczne, chociaż początkowo chorobę można pomylić z przeziębieniem, czy grypą. Do ogólnego zmęczenia, bólu głowy, czasem nudności i wysokiej temperatury dochodzą pojawiające się na całym ciele czerwone i swędzące pęcherze, przypominające dojrzewające pomidory. Stąd cała nazwa, czyli "tomato fever/flu" - pomidorowa gorączka.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Pomidorowa gorączka to choroba, która pojawiła się w Indiach, gdzie odnotowano nieco ponad 80 zakażeń u dzieci. Jednak tamtejsze władze nie wykluczają, że jest ich więcej. Jak podaje Ministerstwo Zdrowia z Indii, z wirusem walczą dwa hinduskie stany Kerala i Tamil Nadu. Dotyka on głównie dzieci w okolicy piątego roku życia, chociaż osoby dorosłe mogą być również jej nosicielami.
Co ciekawe, ta tajemnicza choroba mija sama po mniej więcej tygodniu. W jej leczeniu najważniejsze jest to, aby nie dopuścić do odwodnienia organizmu, które w przypadku tak małych dzieci może być bardzo niebezpieczne.
Dr. Sivaranjani Santosh, lekarka z Indii, w mediach społecznościowych opisała przebieg tej tajemniczej choroby.
Odpowiednie i rozsądne kontrolowanie gorączki, stosowanie kremów/toników przeciwświądowych zgodnie z zaleceniami lekarza, używanie płynów do płukania jamy ustnej zgodnie z zaleceniami lekarza i, co bardzo ważne, zapewnienie dobrego nawodnienia to wszystko, co jest potrzebne.
- zaznacza we wpisie w mediach społecznościowych dr Sivaranjani Santosh, która dodaje również zdjęcia chorych pacjentów.
Chociaż pierwsze przypadki pomidorowej gorączki zdiagnozowano w maju w Indiach, to wiele wskazuje na to, że istnieje duże prawdopodobieństwo rozprzestrzenienia się wirusa. Głównie za sprawą niezwykłej łatwości zarażenia się chorobom. Wszak przenosi się ona drogą kropelkową, czyli wystarczy zwykłe kichnięcie lub podanie ręki zainfekowanej osoby, aby kolejne dziecko dostało po kilku dniach czerwonych pęcherzy.
Jak podaje portal news.com.au, "pomidorową grypę" wykryto w Indiach na początku maja. Aktualnie istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że choroba uderzy w australijskie dzieci.
W tej chwili jego pochodzenie jest nieznane. Nie jesteśmy do końca pewni, jak to się zaczęło.
- podaje Ashley Quigley, cytowana przez portal news.com.au, która kieruje systemem opartym na sztucznej inteligencji EPIWATCH w Kirby Institute.
Kobieta jest również zdania, że w przeciągu kilku miesięcy, wirus grypy dotrze również do Australii. Toteż szalenie ważne jest, aby tamtejsi rodzice dbali o higienę u dzieci i w miarę możliwości - utrzymywali dystans społeczny.