Więcej ciekawych artykułów o dzieciach i dla dzieci znajdziecie na naszej stronie głównej Gazeta.pl.
Dzisiejsze dzieci wydają się być nierozerwalnie złączone ze sprzętem elektronicznym. W wielu przypadkach zahacza to o uzależnienie, któremu trzeba szybko przeciwdziałać. W tym celu wielu rodziców wysyła swoje dzieci na kolonie z regulaminowym zakazem używania telefonów. Czy to się może udać? Przedstawione historie pokazują, że tak.
Mogłoby się wydawać, że wysłanie dziecka na kolonie bez telefonu nie ma racji bytu. Niesłusznie, gdyż to jak najbardziej możliwe. Choć nie zawsze proste. Przekonała się o tym pani Agata, mama ośmiolatki. W rozmowie z Wirtualną Polską zdradziła, że:
Kiedy córka dowiedziała się o zakazie, nie chciała jechać na kolonię. Zaczęła panikować, dostała biegunki. Groziła, że szybko wróci. Ostatecznie została do końca, szczęśliwa, że zawarła nowe znajomości.
Lepszą sytuację miała pani Karolina, która wysłała syna na obóz sportowy. Jak sama powiedziała dla Wirtualnej Polski:
Syn jadąc na obóz wiedział, jak to będzie wyglądało. I pierwszy raz wrócił tak podekscytowany treningami, atrakcjami i w ogóle samym wyjazdem. Nie przeżywał, że nie mógł swobodnie korzystać z telefonu. Brak dostępu do niego przyjął jak jeden z punktów w regulaminie, bez dyskusji. Nawet gdy dzwoniłam do niego w wyznaczonym czasie, nie narzekał. Opowiadał, co robił, co jadł na obiad.
Inni internauci, którzy wysłali swoje dzieci na kolonie mają podobne spostrzeżenia:
Moje dziecko jest obecnie na kolonii bez telefonu. Żadne dziecko nie zabrało telefonu, i słuchajcie… żyją! Wszystkie dzieci żyją, oddychają, i świetnie się bawią, integrują, rozmawiają ze sobą! To nie jest takie trudne dla dzieci, największy problem to mają rodzice, którzy nie potrafią postawić granic.
Dla nas żadna nowość... synowie od lat jeżdżą na obozy, gdzie telefon dostają na godzinę wieczorem (5 minut na telefon i 55 na granie :)) Bez problemu się dostosowują, (podobnie jak reszta grupy), choć na co dzień niestety używają dość sporo…
Ja też jestem właśnie po takim obozie, gdzie córka miała zabierany telefon, jako jedna z pierwszych wyraziłam na to zgodę. Niestety rzeczywistość nas zaskoczyła. Córka, żeby nie brać pieniędzy w gotówce i karty płaciła blikiem lub zbliżeniowo przy pierwszym wyjściu na miasto okazało się, że nie ma czym zapłacić. Sprawa została rozwiązana, że na wyjścia dostawała telefon (14 lat). Większym przeżyciem było dla mnie, że nie mam kontaktu z dzieckiem, ale byłam silna i dałam radę te 10 dni :).
Jak widać z powyższych przykładów, da się wysłać dziecko na wakacyjne kolonie bez urządzeń elektronicznych. Co prawda, czasem początki są burzliwe, ale za to na koniec dzieci są zachwycone wycieczką. Warto więc próbować.