Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Dorota Gardias zamieściła w sieci relację z podróży mercedesem podczas powrotu z łódzkiego zoo, do którego wybrała się wraz z córką. Na nagraniu widzimy, jak dziennikarka pokazuje Hanię, która leży na przednim siedzeniu z rozłożonym fotelem, trzymając nogi na karoserii. Dziewczynka jest wyraźnie zadowolona i przesyła swojej mamie całusa. Kobieta prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że naraża córkę na ogromne niebezpieczeństwo. W sieci błyskawicznie pojawiło się mnóstwo zarzutów wobec dziennikarki.
Zachowanie Gardias skomentował dziennikarz Wirtualnej Polski Mariusz Zmysłowski, który wypowiedział się o dziennikarce w dość gorzkich słowach.
Na osobach publicznych spoczywa duża odpowiedzialność: setki tysięcy obserwujących w mediach społecznościowych często traktuje tych ludzi jako wzór
- podkreślił Zmysłowski w rozmowie z Pudelkiem i dodał, że jest zdziwiony, że takie sytuacje wciąż mają miejsce w dzisiejszych czasach:
Celebrytka w ramach akcji dla dilera marki Mercedes nagrywa córkę i właściwie wszystko, co dało się zrobić źle z przewozem dziecka w samochodzie, udało się pokazać na jednym nagraniu.
Dziennikarz wymienił nieprawidłowości w jeździe Gardias i podkreślił, że kumulacja niedopatrzeń, mogła skończyć się naprawdę tragicznie. - Po pierwsze dziecko jedzie nieprzypięte pasami: w razie wypadku stanie się krzywda nie tylko dziewczynce, ale prawdopodobnie także autorce nagrania, bo przy zderzeniu ciało zaczyna się poruszać bezwładnie po kabinie. Po drugie, nawet gdyby miała zapięte pasy - dziewczynka jedzie na leżąco, więc i tak wysunęłaby się spod nich, znowu z fatalnym finałem. Po trzecie: nogi dziecka są ułożone na desce rozdzielczej. To kolejne fatalne przyzwyczajenie. Przy zapiętych pasach bezpieczeństwa, poduszka powietrzna może połamać nogi i uszkodzić miednicę. Wisienką na tym makabrycznym torcie jest fakt, że wszystko nagrywa mama telefonem w trakcie jazdy - podkreślił Zmysłowski. Na koniec dodał, że "jako rodzic nie wyobraża sobie, jak można tak narażać na niebezpieczeństwo dziecko".
Dorota Gardias postanowiła odpowiedzieć na medialną nagonkę, która powstała wokół jej niefortunnej podróży z córką. Dziennikarka zapewniła, że zdaje sobie sprawę z tego, że to nierozsądne i wyraziła skruchę.
Kochani, dotarliśmy do naszego ustronia. Dotarliśmy szczęśliwie, ale co najważniejsze - bezpiecznie - zaczęła swój wywód. Choć mogło być inaczej. Dziękuje za wszystkie natychmiastowe rady i słowa przestrogi moich fanów. Wysłuchałam wszystkich słów krytyki, już na pierwszy telefon zareagowałam błyskawicznie – jeszcze w trasie. I z całą mocą przyznaję, że popełniłam wczoraj głupotę, a na myśl o jej konsekwencjach, które mogły nastąpić aż robi mi się słabo
- zapewniła i dodała, że czasami człowiek jest bezmyślny, zaaferowany, zmęczony i w konsekwencji zwyczajnie niepoważny:
Tak bardzo czekałyśmy z Hanią na chwilę czasu razem, w takim pędzie się pakowaliśmy, tak mało było przestrzeni na organizację wszystkiego, że kiedy już znaleźliśmy się na trasie, szczęśliwe, że to już, zupełnie zapomniałam o tym, co najważniejsze - żebyśmy dotarły na miejsce bezpiecznie.