"Kiedyś spędzaliśmy cały dzień na trzepaku i nie było problemu, kto ma się nami zająć w wakacje"

Zorganizowanie opieki dla dzieci w czasie wakacji potrafi spędzać rodzicom sen z powiek. Czasy się zmieniły, coraz rzadziej żyjemy w wielopokoleniowych rodzinach. Współczesne babcie nie robią na drutach, zamiast tego czytają Natalię de Barbaro i planują wakacje w Hiszpanii. Jedna z nich mówi nam - swoje dzieci już odchowałam.

Postanowiliśmy porozmawiać z rodzicami oraz jedną babcią, kobietą po 60. roku życia o tym, jakie jest ich podejście do kwestii opieki nad dziećmi. Czego oczekują od najbliższych? Czy w ogóle mają jakieś sprecyzowane oczekiwania i co one mówią o nich samych?

"Obyś żył w ciekawych czasach"

Jak definiujemy teraz czas wolny dzieci i pojęcie wakacji? Jeden z ojców wspomina czasy swojego dzieciństwa, w którym całymi dniami biegał beztrosko po osiedlu. Bez telefonów, bez bransoletek z chipami. Czasy się zmieniły. Zmieniły się nastroje społeczne i wzrósł lęk. O siebie i o swoje dzieci.

Zmieniły się również struktury, w jakich wychowujemy potomstwo. Zapominamy już o rodzinach wielopokoleniowych mieszkających pod jednym dachem starego domu. Teraz jesteśmy rodzinami w układzie dwa plus jeden, czasem dwa plus więcej, a jeśli jesteśmy wyjątkowymi szczęściarzami, możemy liczyć na wsparcie dziadków.

Oddajemy głos naszym rozmówcom.

Za swój spokój płacę wysokie czesne, ale tak musi być

Urszula (31 lat): Nie mam możliwości, by ktokolwiek poza mną i moim partnerem zajął się naszą córką. Tak było od kiedy przyszła na świat i przywykliśmy do tego. Mogliśmy sobie pozwolić na mój przedłużony macierzyński, córka miała poświęconą całą moją uwagę od rana do wieczora. Kiedy skończyła trzy lata, zdecydowaliśmy się na świetną placówkę, jesteśmy szczęśliwi i spokojni. Płacimy za spokój wysokie czesne, ale tak po prostu musi być.

Nie dla nas było angażowanie w opiekę nad dzieckiem naszych rodziców, obydwie strony prowadzą własne życie z daleka od stolicy i mają własne zobowiązania.

Nie oczekiwałam nigdy [od innych - red.] opieki nad córką, którą to my postanowiliśmy sprowadzić na świat. Więc nie definiuje tego jako braku. Jedyne, czego może mi brakować, to poczucie wspólnoty, takiego obcowania z innymi kobietami w podobnej sytuacji, ale też zaopiekowania przez własną mamę, kiedy robi się ciężej. To znowu raczej głos mojej wewnętrznej dziewczynki, a nie dorosłej kobiety, którą jestem. Na szczęście odzywa się rzadko i raczej szeptem.

Teraz kiedy Amelia ma cztery lata, nie mamy problemu z wakacjami, ponieważ przedszkole działa. Za trzy lata będziemy układać sobie rzeczywistość na nowo. Prawdopodobnie zdecydujemy się wtedy na półkolonie, wymienimy urlopami. Myślę, że wszystko jest kwestią organizacji. Amelka będzie już wtedy na tyle duża, że będzie mogła spokojnie posiedzieć ze mną w domu, kiedy będę poświęcać parę godzin na pracę.

'Wkurza mnie presja na organizowanie dziecku czasu wolnego''Wkurza mnie presja na organizowanie dziecku czasu wolnego' Fot. Unsplash.com

Dziwne typy kręcą się pod blokiem

(Aleksander, 34 lata): Wkurza mnie ta presja na zorganizowanie teraz dzieciakowi czasu w wakacje. Kiedyś biegaliśmy z chłopakami po osiedlu od rana do zmierzchu, przesiadywaliśmy na trzepaku, czasem krzyknęliśmy mamie, żeby zrzuciła jabłko czy piątaka na lemoniadę. I nie było problemu, kto ma się nami zająć. A teraz sam nie puściłbym mojego syna na cały dzień, bez żadnej opieki. Dlaczego? Przez niepokój.

Samochody, wariaci za kierownicą. Dziwne typy kręcące się pod blokiem, nie chcę nikogo obrażać, ale taka jest rzeczywistość.

Młody ma dopiero siedem lat i nie wyobrażam sobie, żeby biegał sam z kumplami. Zresztą, nikt z rodziców chłopaków nie ma takich pomysłów. Najczęściej wychodzimy razem, albo umawiają się między sobą i wpadają do siebie nawzajem. Finał tych spotkań jest taki, że przesiadują przed konsolą, ale jest bezpieczny, widzę go. I na razie tyle mi wystarczy.

Zawsze miałam system wsparcia

(Laura, 33 lata): Nie mam problemów z opieką nad dwójką swoich dzieci. Łączę macierzyństwo z aktywnością zawodową od samego początku, dlatego że mam ogromne wsparcie kobiet w mojej rodzinie. Moja mama i babcia przejmują opiekę nad moimi dziećmi, kiedy tylko tego potrzebuję. Dzieje się tak, mimo tego, że nie mieszkamy w jednym mieście. Po prostu zawożę do nich dzieci, a sama mam czas na swoje inne zobowiązania lub po prostu wyjazd z partnerem.

To bezcenne wsparcie i nie wiem, gdzie bym dzisiaj była, gdyby nie one.

Jestem wdzięczna za ich obecność każdego dnia. Wakacje? Nic się nie zmieni, nawet jeśli dzieci będą w szkołach. Jestem pewna, że zawsze będę miała system wsparcia.

Ja już swoje dzieci odchowałam

(Elżbieta, 63 lata): Mam ponad sześćdziesiąt lat i nie mam siły na zajmowanie się wnukami. Zawsze mogę pomóc, wesprzeć, w różnych kwestiach, ale nie proponuję synowi opieki nad moją wnuczką. Nasza Marcelinka jest wyjątkowo energiczna, po kilku godzinach z nią moje ciało czuje, że wystarczy, że musi odpocząć. Nie czuję też, bym była dla tej młodej damy najlepszym towarzystwem, powinna być z dziećmi w swoim wieku. Do babci zawsze może wpaść w odwiedziny, zawsze porozmawiać, zawsze dostanie słodkiego cukierka albo i dwa. Na tym moja rola się kończy, ja już swoje dzieci odchowałam.

Macie podobne doświadczenia? Wasze zdanie jest dla nas ważne, piszcie do nas na adres: edziecko@agora.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.