Papież ucałował transparent i przeprosił za cierpienia dzieci. "Siła gestu"

Alessandro Gisotti z watykańskich mediów opublikował w mediach społecznościowych wymowne zdjęcie papieża Franciszka. Duchowny, który odwiedza Kanadę, ucałował długi, czerwony transparent z nazwiskami dzieci ze wspólnot rdzennej ludności, które zmarły w przymusowych szkołach rezydencjalnych. "Siła gestu" - skomentował watykański dziennikarz.

Gisotti z watykańskich mediów opublikował na swoim Twitterze zdjęcie papieża Franciszka. Głowa Kościoła siedzi na wózku inwalidzkim i całuje długi, czerwony baner. Jak wyjaśnił dziennikarz, na materiale wypisane są nazwiska dzieci ze wspólnot rdzennej ludności, które zmarły w przymusowych szkołach rezydencjalnych

Ludobójstwo w Kanadzie. Papież przeprasza

- Pokornie proszę o przebaczenie za zło popełnione przez tak wielu chrześcijan wobec rdzennej ludności - powiedział w poniedziałek papież Franciszek w kościele Świętego Serca w Edmonton. 

Podczas wizyty na terenach zamieszkałych przez rdzenną ludność w Maskwacis w prowincji Alberta powiedział, że wielu chrześcijan wspierało "kolonizacyjną mentalność mocarstw, uciskających rdzenne narody". Przeprosił też za krzywdy, które zostały wyrządzone dzieciom w szkołach. 

Jak dodał Franciszek, nie można głosić Boga w sposób, który jest sprzeczny z Bogiem. - A jednak, ileż razy działo się tak w historii - pytał duchowny.

Czym były szkoły rezydencyjne w Kanadzie?

Przypomnijmy, że w ubiegłym roku cały świat zszokowało odkrycie na terenie kanadyjskiej byłej szkoły dla Indian. W Kamloops Indian Residential School znaleziono szczątki 215 dzieci i ponownie wywołało dyskusję dotyczącą systemu szkolnictwa w tym kraju i odpowiedzialności za przemoc wobec Indian.

Do szkół rezydencyjnych trafiały dzieci Indian, często były do tego niejako zmuszone przez trudną sytuację rodziny. Rodzice, którzy wysyłali dziecko do szkoły, dostawali specjalny zasiłek, który niejednokrotnie ratował rodzinę przed skrajną biedą. "Edukacja" w placówkach trwała zazwyczaj 9 lat. W tym czasie dzieci nie miały zazwyczaj żadnych kontaktów ze swoimi rodzicami, a po ukończeniu szkoły praktycznie ich nie pamiętały. 

W placówkach często panowały fatalne warunki, znęcano się też nad uczniami. Opinię publiczną w Kandzie poruszyła m.in. historia szkoły św. Anny w Fort Albany, która działała od 1906 do 1976 roku. Jeden z ocalałych uczniów wspominał po latach, że w placówce było używane krzesło elektryczne do dyscyplinowania niegrzecznych uczniów. Inni wychowankowie wspominali, że uczniowie byli wykorzystywani seksualnie przez opiekunów, ale także przez innych uczniów za przyzwoleniem wychowawców. Ponadto uczniowie byli bici, przywiązywani do łóżek i zmuszani do jedzenia własnych wymiocin. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.