Kolonie letnie. "Gdy syn wrócił, było jak w tym kawale - myjemy, czy robimy nowe?"

Kolonie to absolutny czas dla naszych dzieci. Beztroska, ulubione zajęcia, przyjaciele, wyzwania. A od beztroski do dwutygodniowego dnia dziecka od obowiązków i zasad higieny już mały krok. Co naprawdę ma znaczenie? Niedomyte włosy czy bogate doświadczenia?

My nie mamy wątpliwości, jaka jest odpowiedź na to pytanie. Wasze zdanie jest dla nas ważne, dlatego przytaczamy komentarze, które zostawiliście pod felietonem naszej redaktorki o doświadczeniach kolonii jej dzieci, z perspektywy matczynej.

"Dzieci dzielą się na czyste i szczęśliwe"

Poniżej publikujemy wybrane komentarze pod felietonem:

(Brudne red.) Ale zadowolone! Zdobyły nowe kompetencje, stały się bardziej samodzielne i otwarte! I chyba właśnie o to chodzi!
Brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko
Pamiętam, że jak ja wróciłam, to mnie mama w wannie 2 godziny moczyła
Moja córka była w tym roku drugi raz i nauczona doświadczeniem, na wejściu zafundowałam jej kurację na wszy, kąpiel i pranie wszystkiego w 60 stopniach.
Gdy syn wrócił, było jak w tym kawale - myjemy, czy robimy nowe?
Wiadomo: Dzieci dzieli się na czyste i szczęśliwe...

Bezcenny czas

Dla wielu dzieci czas spędzony na koloniach jest bezcennym doświadczeniem. Dorośli wspominają czas spędzony pod namiotem w lesie, na harcerskich obozach z rozrzewnieniem. Nauka życia, pierwsze sympatie, kontakt z naturą. Czy może być coś lepszego?

Jeździłam od 6 roku życia na 3 tygodniowe kolonie z zakładu pracy taty. Lata 80. Wracałam szczęśliwa i zawsze z wszami
Również byłam na obozie harcerskim. Najlepiej spędzony czas! Wszyscy płakali, jak wracali. Miesiąc w lesie, pod namiotami...
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.