"4-gwiazdkowy, kameralny hotel nie powinien przyjmować dzieci. Zepsuły mi cały urlop" [List]

Jest środek lata w Polsce i sezon urlopowy w pełni. Hotele są pełne, terminy zajęte. Istnieją jednak czynniki ludzkie, które skutecznie mogą zniweczyć nam kilka dni zaplanowanego wypoczynku. W liście do redakcji o takim czynniku, a właściwie dwóch, wyjątkowo głośnych, pisze nasza czytelniczka.

Rzecz o nastoletnich chłopcach i ich rodzicach, którzy sami oddając się relaksowi, nie poczuli, że zachowanie ich dzieci może przytłaczać innych gości hotelu.

Poniżej publikujemy pełną treść listu.

Kameralne miejsce, pragnienie ciszy

Ostatnio tyle się działo, pracowałam ciężej niż kiedykolwiek. Pragnęłam odpocząć, korzystając z krótkiego urlopu, właściwie to był przedłużony weekend. Dwie doby w pięknym, małym, zabytkowym miasteczku w Polsce.

Chciałam tylko ciszy, chłodnej wody w basenie i dobrej książki. Miałam wszystko, poza tym pierwszym. Powód? Rozwrzeszczane dzieci.

Żeby była jasność, nie jestem przeciwna posiadaniu dzieci, mimo że sama jeszcze ich nie mam. Dzieci są ok, ale po tym, jak musiałam rezygnować z własnego komfortu w hotelu, za który zapłaciłam niemałą kwotę, wiem już na pewno: Następnym razem wyjadę do miejsca, w którym nie wolno przyjeżdżać z dziećmi. Problemem nawet nie były one same, tylko rodzice. Nieczuli na to, jak zachowywały się ich dzieciaki, udający, że wszystko jest ok.

Niewielki, kameralny basen w czterogwiazdkowym hotelu zajmowany był przez rodzinę dwa plus dwa, zaraz po śniadaniu. Ona, on i dwoje chłopców w wieku mniej więcej dziesięć - trzynaście lat. Duże chłopaki, robiące dużo hałasu. Pomimo wyraźnego zakazu skoków do wody, urządzających sobie pokazy skoków, głośnych tak, że przytłaczali swoją obecnością wszystkich wokół. W basenie spędzali kilka godzin dziennie, w wodzie lub przy niej. A miejsca zajmowali tyle, że ledwo starczało na rozłożenie leżaka dla kogokolwiek innego.

"Jest tyle miejsc, w których mogli się zatrzymać"

To był naprawdę kameralny, butikowy hotel, cudny, z sączącą się cicho muzyką z głośników, wykładzinami tłumiącymi kroki, bezszelestną profesjonalną obsługą. Skąd pomysł, że taka rozwrzeszczana para kilkunastolatków pasuje do takiego miejsca? Jest tyle miejsc, w których mogliby się zatrzymać.

Nie dało się czytać książki, do basenu weszłam dwa razy, kiedy akurat towarzystwo miało przerwę na posiłek. Zamiast korzystać ze słońca, uciekałam do pokoju lub restauracji. Mój partner, chociaż wyjątkowo cierpliwy, przyznał mi rację, że dzieciaki naruszają komfort wypoczynku.

Gdzie w tym wszystkim byli rodzice? Na leżakach, ze słuchawkami w uszach, czasem mijałam ich na hotelowym korytarzu w błogim nastroju. Nic i nikt nie zaburzał im ich spokoju, szkoda, że nie działało to w obie strony.

Nie chciałam konfliktów

Mam żal do tych ludzi, chociaż nie odezwałam się ani słowem. Co właściwie miałam powiedzieć? Przecież nie mogłam zabronić im korzystać z własnej wolności i form spędzania czasu. Lubię myśleć, że akceptacja jest moją mocną stroną, ale to trudne, kiedy utopia wyjazdu idealnego się rozpada, podczas gdy wystarczyłoby odrobinę uważności na potrzeby ludzi wokół siebie.

Macie podobne doświadczenia? Wasze zdanie jest dla nas ważne, piszcie do nas na adres: edziecko@agora.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA