Więcej historii mam przeczytasz na Gazeta.pl.
Ashley Stobart jest żoną Eda Stobarta, spadkobiercy milionera. W kwietniu para powitała na świecie swoje drugie dziecko, a o porodzie influencerki zrobiło się głośno, kiedy wyznała, że skorzystała z "pakietu Meghan Markle", na który wydała 25 tysięcy dolarów. Wiele osób uważa to za "widzimisię" i rozrzutność, ale Ashley patrzy na swoją decyzję inaczej. Twierdzi, że zrobiła tym samym przysługę mamom rodzącym w skromniejszych warunkach.
Jak podkreśliła w rozmowie z Fabulous, wcześniej przez pięć lat pracowała na stanowisku kierowniczym w państwowym szpitalu w Wielkiej Brytanii i doskonale wie, jakie panują tam warunki.
Brakuje pracowników, na 30 osób przypada jedna położna. Uważam, że w dzisiejszych czasach rodzenie w państwowych szpitalach w tym kraju, jest niebezpieczne. Całe szczęście mogłam pozwolić sobie na prywatny poród, ale gdybym nie mogła, zaciągnęłabym pożyczkę
- mówiła.
Tym samym stwierdziła, że dzięki jej decyzji, inna mama zyskała miejsce w szpitalu.
Zrobiłam rodzącym kobietom przysługę
- dodała.
Teddy przyszedł na świat w Portland Hospital w Londynie - w tym samym, gdzie Meghan Markle urodziła Archiego. Ashley wyznała, że po porodzie otrzymała w szpitalu butelkę szampana. Cały czas do jej dyspozycji był fizjoterapeuta i pielęgniarka, a dziecko przez trzy noce pozostawało pod opieką personelu szpitalnego. W cenie wybranego przez nią pakietu były trzy noce w szpitalu i pełna opieka lekarska. Za jedzenie musiała zapłacić dodatkowo. W menu znalazła się m.in. sałatka z halloumi i kanapka z tuńczykiem.