Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Wielu wierzących rodziców już od najmłodszych lat stara się przekazywać swoim dzieciom wartości religijne. Nikogo nie dziwi więc fakt, że nawet roczne maluchy uczestniczą w trakcie mszy świętej. Problem pojawia się wtedy, kiedy dzieci nie potrafią odpowiednio zachować się w miejscu publicznym. Niektóre są nadpobudliwe i nie stosują się do zasad panujących w miejscu świętym. Katolicy przyznają, że czasem może lepiej, żeby maluchy zostały w domach, niż przeszkadzały innym w modlitwie.
Nasza czytelniczka podzieliła się z nami sytuacją, którą ostatnio usłyszała od swojej babci. Mama jej mamy to zagorzała katoliczka. Kobieta wierzy w Boga i często uczęszcza do kościoła. Ostatnio opowiedziała, że podczas niedzielnej mszy świętej ciężko było jej się skupić na modlitwie przez dzieci zakłócające spokój w kościele. Babcia zdradziła, że grupka dzieci urządziła sobie zawody w bieganiu po świątyni.
Babcia często chodzi do kościoła. Lubi streszczać mi niedzielne kazania, a także opowiadać o różnych sytuacjach, które dzieją się w świątyni. Wpadłam do niej w niedzielę na wieczorną kawę. Babcia powiedziała, że cały dzień chodzi wkurzona i przygnębiona. Okazało się, że bardzo zdenerwowały ją dzieci, które biegały w kościele. Ich zachowanie było na tyle nieodpowiednie, że ludzie nie mogli skupić się na modliwie
- mówi wnuczka. Babcia była zszokowana, że żaden z rodziców nie zareagował na nieprzyzwoite zachowanie pociech. Babcia przyznała, że gdyby mogła, to wyciągnęłaby za ucho te dzieci i wytłumaczyła im, że kościół to miejsce święte, w którym obowiązują pewne zasady.
Te dzieci mało na ołtarz nie weszły. Najgorsze było to, że nie było rodziców maluchów. Nie wiem, czy wstydzili się zareagować, czy po prostu stali na dworze i tego nie widzieli. Wiem, że nie tylko babcia była zszokowana. Ludzi byli wyraźnie zniesmaczeni zachowaniem dzieci i nie mogli skupić się na modlitwie
- relacjonowała Weronika.