Więcej historii rodziców przeczytasz na Gazeta.pl.
Osoby posiadające dzieci, doskonale wiedzą, że nie zawsze da się przewidzieć, jak zachowa się pociecha i czasem w kryzysowych sytuacjach, odczuwa się po prostu bezsilność. Z drugiej strony, gdyby rodzice przejmowali się spojrzeniami pełnymi krytyki, musieliby całkowicie zrezygnować z pojawiania się w miejscach publicznych do ukończenia przez dziecko określonego wieku. Jeden z naszych czytelników napisał list do redakcji, w którym zwrócił uwagę na fakt, że duże znaczenie dla komfortu innych osób przebywających w restauracji ma to, w jaki sposób dziecko zostało wychowane. Przytoczył dwie sceny, jakie miał okazję obserwować.
Dzieci w lokalu mi nie przeszkadzają. Gorzej z bachorami. Na dowód opowiem dwie skrajne sytuacje, których byłem świadkiem.
Pierwsza z nich: Byliśmy na obiedzie. Obok siedzieli rodzice z dwójką maluchów. Na moje oko, jedno z nich miało trzy latka, drugie - cztery i pół. Kiedy weszliśmy, już coś jedli i siedzieli dość długo. Tak na dwa dania i desery.
Dzieci cały czas były grzeczne, kulturalnie rozmawiały. Nie krzyczały. Siedzieliśmy obok, a nie słyszeliśmy, o czym mówią. Jadły pizzę, używały serwetek. Jedno nawet noża i widelca
W pewnym czasie wstały, obejrzały półkę z książkami i wróciły na miejsce. Nikomu nie przeszkadzały.
Druga sytuacja: Jesteśmy na obiedzie. W lokalu rodzina z ośmioletnim synem. Chłopiec siedzi nad talerzem z nosem w telefonie. Matka karmi go przez stół. Młody cały czas krzyczy, bo matka mu przeszkadza w grze. Widać, że nie nauczono go normalnie mówić. W końcu znudzony wstał i zaczął biegać po lokalu, bawiąc się "w znikanie".
Chował się za plecami gości, właził między nogi, pod stoliki, wrzeszczał na odległość do rodziców: "nie ma mnie". Niestety dalej był. Poprosiliśmy obsługę o interwencję, ale rodzice nie potrafili uspokoić dziecka. Młody ich olał. Pewnie zachowuje się tak codziennie.
Dlatego na drzwiach powinna być kartka: "Rodziców z bachorami nie obsługujemy".
Pedagożka i doradczyni rodzinna dr Marta Majorczyk tłumaczyła w rozmowie z eDziecko, że ważne jest oswajanie dziecka z różnymi miejscami już od najmłodszych lat .
Im dziecko więcej "trenuje", tym szybciej rozumie zasady panujące w restauracji, w muzeum, w kinie, w poczekalni, w bibliotece, sali koncertowej. Bywając z dzieckiem trzeba tłumaczyć i przede wszystkim pokazywać, jak się zachować odpowiednio do sytuacji. Zabierając kilkulatka do restauracji dobrze jest też być świadomym, że w miejscu, w którym nie ma kącika dla dzieci, nie ma kredek, małemu dziecku może być trudno wytrzymać spokojne siedzenie przy stoliku i czekanie pół godziny na obiad. Warto zatem wybierać restauracje dostosowane dla dzieci
- podkreśliła.